~Rozdział 11~

514 34 5
                                    

- Ale to jeszcze cztery tygodnie- mówił spanikowany Paweł

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ale to jeszcze cztery tygodnie- mówił spanikowany Paweł

- Widać nasze maleństwo już się spieszy na ten świat- jęknęłam z bólu. Paweł cały czas trzymał mnie za ręce. 

- Tato chodź!- krzyknął do Łukasza, który zaraz się pojawił

- Co się dzieje?- spotkali się z Piotrem twarzą w twarz i Łukasz tylko zmierzył go wzrokiem. Spojrzał zaraz na mnie i go sparaliżowało. - Córeczko, że to już? Paweł?

- Właśnie jej odeszły wody, chodź musimy ją wyprowadzić i znaleźć lekarza- tłumaczył Paweł i wziął mnie pod jedną rękę, a tata pod drugą. Kiedy wstaliśmy aparatura Piotra zaczęła pikać. 

- Co się dzieje?- spanikowałam 

- M-Muszę wytrzy-mać- jęknął Piotr i zaraz przylecieli lekarze i reszta naszej rodziny.

Wyszliśmy z gabinetu i pielęgniarka wyszła za nami. 

- Pani się źle czuje?

- Moja żona rodzi!- krzyknął Paweł, widać było, że jest przerażony. Nie byliśmy na to kompletnie przygotowani, a mnie łapały coraz silniejsze skurcze.

- Który to miesiąc?- zapytała i wzięła wózek z korytarza, posadzili mnie na nim i Paweł nie puszczał mojej ręki. Rodzice też szli za nami. 

- 8- odpowiadał Paweł, a ja starałam się oddychać. 

- To zapraszam, oddział położniczy jest piętro wyżej- wszyscy poszliśmy do windy i na oddziale pielęgniarka oddała mnie oddziałowej. Przekazała wszystkie informacje i zabrała nas dalej. Prosto na salę porodową. 

- Łukasz, my już tam nie wejdziemy- dobiegł mnie głos mamy, zerknęłam jeszcze na nich. Tata też był nieźle przerażony, a Paweł ani na moment nie puszczał mojej ręki. - Oni muszą sami 

To były najgorsze chwile jakie przeżywałam, ból był niesamowity. Myślałam, że umrę, Paweł cały czas przy mnie był i trzymał za rękę. Wspierał mnie, ale sam przeżywał to jak nie wiem. Nagle ból przeszedł, a ja usłyszałam płacz dziecka. Nic poza płaczem dziecka do mnie nie docierało, byłam prze szczęśliwa, zostałam matką, donosiłam tą ciążę i urodziłam własne dziecko. Marzenie spełnione. 

- Skarbie, mamy córeczkę- przebił mi się przez płacz dziecka głos męża. Córeczka. Wiedziałam. Mała Klara. Ustaliliśmy, że na drugie imię będzie miała tak jak ja. Paweł na chwilę odszedł, a ja rozglądałam się wokół. I wtedy usłyszałam jego głos.

- Klara Joanna Zielińska- uśmiechnęłam się na te słowa. W końcu Paweł podszedł do mnie i na rękach trzymał naszą córeczkę. 

- Poznaj naszą córeczkę- powiedział i dał mi ją na ręce. Była taka malutka, drobniutka i leciutka. 

- Gratuluję, mała ma 9 punktów, jest wcześniakiem, ale jest zdrowa i waży 2.100- odpowiedziała położna. 

- Proszę pana, lekarz z onkologii dzwonił, pan Piotr już umiera. Utrzymują go tylko, żeby zobaczył małą. Proszę za mną- polecił, mój mąż wziął ode mnie małą, a ja pokryłam się łzami. 

Mój bohaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz