Pov. AndyNie znosiłem tego gdy ktoś traktował mnie jak dziecko.
Umiałem o siebie zadbać!
Dlaczego Rye myślał tylko o moim bezpieczeństwie?!
Czy on nie zdawał sobie sprawy, że ja też się o niego martwiłem?!
Wiecznie tylko ja, ja i ja.- To nie ma nic do- Dobranoc Ryan - przerwałem mu i bez jakiegokolwiek spojrzenia odwróciłem się na pięcie.
Widziałem, że chłopak się mocno zdenerwował, ale wówczas mnie to nie obchodziło.
Musiał się nauczyć, że to nie ja zawsze byłem najważniejszy.Miał się zająć braćmi to niech nie utrudnia.
Szybkim krokiem coraz bardziej oddalałem się od domu bruneta.
Nie słyszałem za sobą żadnych kroków, więc chyba odpuścił.Postanowiłem wybrać dłuższą drogę żeby móc się uspokoić i w spokoju wszystko przemyśleć.
Szedłem chodnikiem oświetlanym przez uliczne latarnie.
Co jakiś czas oglądałem się za siebie czy aby na pewno byłem sam, ale na ulicy za każdym razem nie było nikogo.Niebo zdobił tylko księżyc, żadnych gwiazd.
Robiło się coraz zimniej.
W pewnym momencie chłód owiał moje ciało, więc szczelniej otuliłem się bluzą. Wszystkie emocje ze mnie opadły. Zacząłem się trochę bać, bo latarnie były rozstawione coraz dalej od siebie. Przed oczami miałem jedynie ciemny tunel.Chyba zaczynałem żałować, że nie było ze mną Rye.
Z nim zawsze byłem bezpieczny.- Nie, Fowler - syknąłem do siebie.- Nie jesteś małym dzieckiem.
Podniosłem głowę do góry i dziarsko ruszyłem przed siebie. Wstąpiła we mnie dziwna, niepohamowana pewność siebie.
Postawiłem może trzy kroki gdy poczułem silne szarpnięcie.
Straciłem równowagę, a moje plecy spotkały się z zimną ścianą jakiegoś ciemnego zaułku.Gdy się opanowałem, spróbowałem ogarnąć co się w ogóle wydarzyło.
Stało przede mną dwóch kolesi w ciemnych bluzach. Od obu waliło alkoholem i fajkami.
Jeden chwycił mnie za ubranie i podniósł lekko do góry.Moje ciało sparaliżował strach.
Dlaczego odstawiłem taki teatrzyk?!
Rye mógł mnie odprowadzić, ale ja się zachowałem jak ostatni gówniarz!
To ja zawsze wszystko utrudniałem!- No, proszę, proszę- odezwał się jasnooki, który stał bardziej z tyłu.- Kogo my tu mamy?
- Cz-czego chcecie?- powiedziałem drżącym głosem.- Ja m-mam tylko telef- Kurwa, zamknij się - przerwał mi wyższy, który mnie trzymał.
- Taka śliczna blondyneczka...- mówił niższy.- Fowler... Fowler... Fowler...- powtarzał moje nazwisko.- Twój tatuś ma u nas niezły dług wiesz maluchu?
Mężczyzna zaczął mocniej dociskać mnie do ściany, więc powoli brakowało mi powietrza.
Oboje zaśmiali się, na co przeszedł mnie niemiły dreszcz.- J-jaki dług? Jaki ojciec?- zająknąłem się.- Ja nie mam ojca!
Poczułem mocne uderzenie, po czym fala bólu rozlała się po mojej klatce piersiowej.
Opadłem na zimny bruk.- Kłamiesz!- syknął drugi.- Twój ojciec wisi nam gruby szmal!
- Ale jak nam synuś wpadł w rączki to nie pogardzimy.
Poczułem kolejne uderzenia.
Zwinąłem się z bólu.
Czułem jak moje wnętrzności wywracają się pod wpływem siły zadawanych ciosów.- A-ale ja nic nie wiem. Puśćcie mnie...- wydusiłem.- P-proszę...- zacząłem łkać, bo już nie byłem w stanie nic więcej z siebie wydusić.
![](https://img.wattpad.com/cover/156604134-288-k174859.jpg)
CZYTASZ
Are you trust me? || RoadTrip
FanficCzy to możliwe, by przez jedną osobę życie obróciło się o 180°? Czy to możliwe by potrafila ona wywrócić świat do góry nogami..? Czasem wystarczy jeden, głupi przypadek by nieoczekiwanie odmienić przebieg wydarzeń.. *** W książce mogą wystąpić scen...