Selisa obudziła się z wielkim bólem głowy. Leżała na twardej posadzce. Było jej strasznie zimno i czuła, że z głowy ściekała jej krew.
- Obudziła się!!! - krzyknął jakiś głos. Podniosła głowę i zobaczyła, że jest w celi więziennej, a za kratą stoją trzy osoby. Młody chopak, oceniany przez Selisę na jakieś 16 lat, niski mężczyzna koło czterdziestki i wysoka kobieta, która mogła mieć tak samo 25 lat, jak i 35, gdyż jej twarz wydawała się młoda i starsza zarazem.
- Droga Mistrzyni Uczuć - zaczęła kobieta - myślę, że czas najwyższy byś zbyła swą moc na rzecz naszej organizacji. Mam bardzo ciekawą propozycję. Zostań naszym szpiegiem i naszą pomocniczką, a po akcji wrócisz do zaginionej rodziny. Odnalazłam ją, a ty napewno chcesz poznać rodziców.
,, Jeśli ta moc ma im jakoś pomóc to powinnam udawać, że ją mam, by ochronić prawdziwą Mistrzynię Uczuć - myślała Selisa na początku wywodu, ale później usłyszała o rodzinie - Nie!!! To chyba jednak prawda, ale jak to możliwe, żeby tak po tylu latach... To bardzo kusząca propozycja, ale muszę się trzymać. Nie zdradzę moich przyjaciół! "
- Nie zdradzę moich przyjaciół i nie zrobię nic, co by mogło wam pomóc!!! - odpowiedziała Selisa.
- Czy aby napewno? - spytała kobieta - czy jesteś pewna?
- Jestem pewna!!! - krzyknęła Selisa - nigdy nie zdradzę przyjaciół!!!
- To się okarze. - Kobieta odwróciła się do swoich towarzyszy. - Rozpoczynamy fazę drugą!
Kobieta odwróciła się i odeszła. Selisa dopiero teraz zauważyła, że ta kobieta była bardzo ładna. Miała długie, śniieżno białe włosy, czarne oczy(bardzo żadko można spotkać osobę z naprawdę czarnymi oczami, a przy białych włosach to chocho!☺), jasna cera, prosty mały nosek i chuda sylwetka. Krótko mówiąc była piękna. Tak, z żalem Selisa musiała przyznać, że tamta była najpiękniejszą kobietą, jaką spotkała od ponad trzech miesięcy. Ale właśnie przestała rozmyślać o pięnych dziewczynach, bo usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Otwarto kratę. Selisa zamachnęla się do ciosu, ale niski człowiek złapał jj ręce i ścisnął. Selisa wrzasnęła z bólu. Ten facet był silniejszy niż Cole! Szarpnęła się. Nie wysunęła się nawet o milimetr z uścisku faceta. Zaczęła mocno kopać nogami i spróbowała go ugryźć, ale na nim nie robiło to żadnego wrażenia. Zrozumiała, że mu jest wszystko jedno, czy za chwilę będzie ją leczyć, czy ją zabije. Zależy od rozkazu, a jego cudze życie nic a nic nie obchodziło. Wyniósł rwącą się dziewczynę z celi. Selisa zwisała za ręce, więc nogami mogła kopać ile jej się podobało. W gruncie rzeczy to był bardzo niewygodny transport dla dziewczyny, a zwłaszcza gdy zaczęły jej drętwieć i straszliwie boleć ręce. Naszczęście, podróż nie była długa. Po chwili została położona na stole. Rzemieniami przypięto jej ręce, nogi i głowę do kamiennego stołu. Młody strażnik podał mały kubeczek i miseczkę z łyżką starszemu, a ten zaczął nalewać Selisie do ust ów napój. Picie na leżąco, gdy nie można ruszuć głową nie należy do przyjemności. Napój nie był czymś nadzwyczainym, ot tylko woda wymieszana z odrobiną miodu, a jednak zdziwiło ją, że więźniowi dają miód. Poźniej zaczęto ją karmić. Przełykanie jedzenia w pozie leżącej też nie było ani łatwe, ani przyjemne. Podawano jej z miski łyżką brązowy ryż. Później, gdy miska została opróżniona. Obaj strażnicy wyszli. Nie widziała dokąd poszli, bo rzemień ściskający i zmuszają jej głowę do leżenia w tej samej pozycji, pozwalał jej tylko na patrzenie w sufit. Leżała długie godziny, myśląc o Lloydzie i reszcie drużyny.* * *
Lloyd usiadł zrezygnowany. Zaczął myśleć o całej tej przygodzie. Wszystko było takie dziwne. Znikający przyjaciele, pułapki, dżungla w środku pustyni. Ech, ale te dziwy nie ważne, bo terraz musi odnaleźć Selisę i resztę przyjaciół. Dżungla w kanionie? Zaraz, a może razem z Selisą ulegli fatamorganie? Rozejrzał się dookoła. Zaczął iść w stronę źródła, które dziwnym trawem wciąż się oddalało. Teraz był pewny. Nie byli jeszcze nawet w kanionie, a już dali się zwieść fatamorganie. Myśleli, że są w dżungli, a tym czasem to była wciąż ta sama pustynia. Ech, jak mogli się dać tak zwieść... Ale teraz już wie i może temu zaradzić. Po prostu wsunął się pod skałę, pod którą spali z Selisą i zaśnie, nie najpierw coś zje i wypije, bo jest głodny i bardzo spragniony. Zrobił to co zamierzył i po chwili już spał w cieniu skały, która chroniła go przed słońcem. ,, Jak tylko wstanę - myślał - to wyruszam " i zasnął.
* * *
Jay wstał z łóżka. Usłyszał jakiś dziwny dźwięk, więc postanowił sprawdzić co się stało. Dzisiaj mieli wrócić Misako i Mistrz Wu, więc może to oni wrócili wcześniej, by zrobić wszystkim niespodziankę? Jay zaczął po ciemku szukać kapci. Ach, dlaczego koontakt do włączania światła jest po drugiej stronie pokoju? No nic trudno, będzie iść po ciemku. Zbliżył się do drzwi. Wyjrzał i zauwarzył, że w pokoju gier pali się światło. Kto mógł grać o tej porze? Jay zaczął się skradać. Nagle doszła do niego rozmowa prowadzona szeptem.
- Co robimy? - spytał głos młodej kobiety, a może nawet jeszcze nastolatki - wiejemy? Mamy już ostatni element, potrzebny do uruchomienia maszyny.
- Ostatni żywy element, ale magiczne zębatki, przedmioty żywiołów to co? - odpowiedział męski głos - poza tym, musimy usunąć wszystkich mistrzów żywiołów, by nam nie przeszkadzali, a Niesprawiedliwość uważa, że moce żywiołów to zawsze więcej mocy, więc chce je im odebrać.
- Nie damy rady zabrać wszystkich - powiedziała kobieta - mamy już tą co pomoże nam uruchomić machinę, więc teraz wiejmy.
- Zaraz Cieniu - męszczyzna był nieubłagany - musimy jeszcze podebrać ich senseia, bo bez niego są bardzo...
W tym momencie Jay strącił wazon z szawki. Zaraz z zza drzwi wybiegł właścieciel męskiego głosu. Był wysoki, miał rude włosy, żółte oczy i orli nos. Wyjął miecz i krzyknął:
- Cieniu wiej!!!
Jay był bez broni, ale myślał, że ktoś mu przyjdzie z pomocą.
- Nikt tu nie przyjdzie mój drogi. - Męszczyzna widocznie wiedział co Jay myśli. - Do zupy dorzuciliśmy środka nasennego. Ty jej nie jadłeś? A szkoda, bo bym nie musiał ciebie porąbać na kawałki. Haja!
Jay szybko odskoczył. Przeturlał się do szawki i po drodze zwinął ze ściany nuchako. Teraz już miał broń i mógł się nie dać porąbać na kawałki. Męszczyzna szybko podbiegł i potężnym ciosem wbił Jay'a w ścianę. Jay poczuł jak z przeciętego ramienia i z głowy, którą walnął o ścianę, spływa mu rubinowa krew. Jay szybko wstał. Ramię i głowa bardzo go bolały, ale wiedział, że jeśli nie wytrzyma, to czeka go pewna śmierć. Szybkim ruchem nuchako wytrącił miecz z ręki przeciwnika, a drugim ogłuszył go. Nieprzytomny napastnik rymnął o podłogę.
- Teraz lecę w pogoń za Cieniem - powiedział Jay - ale ty masz spać. Następnym razem oddam ci za moje ramię i głowę. Ciekawe jak masz na imię. Skoro nie wiem to nadam ci imię Barbarossa*, jak ten pirat, bo też jesteś rudy i świetny w szermierce. Jay wbiegł do pokoju gier i wyskoczył za przykładem dziewczyny-Cienia przez okno.* Barbarossa - pirat Turek znany z rudej brody
* * *
Hejka!!! Co myślicie o rozdziale? Licznik pokazywał przy ostatnim zdaniu rozdziału 1119 słów. To mój nowy rekord!!! Jej!!! Mam do Was kolika pytań, na które możecie odpowiedzieć w komentarzu.
1. Jak może mieć na imię Dziewczyna-Cień?(jak ktoś napisze to będzie mieć tak na imię, im więcej propozycji, tym więcej imion☺👍)
2. Czy Jay dogoni Cienia?
3. Kim jest męszczyzna przezwany przez Jay'a ,,Barbarossą"? Jak on może mieć na imię?(z imieniem to tak samo jak w przypadku Dziewczyny-Cienia)
4. Kogo lub co zabrał Cień?
5. Czy historia z zupą jest prawdziwa, czy mistrzom żywiołów coś się stało?
To tyle z pytań. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Zapraszam do podzielenia się opinią w komentarzu!☺👍💌Nya🌊💙
CZYTASZ
LEGO NINJAGO MISTRZOWIE SPINJITZU: Cień Fioletu ✔️
Fanfiction>Może kiedyś dojdzie do korekty, aktualnie opowiadanie to na nią czeka< Lloyd wraca do klasztoru po długim pobycie u Selisy, która jest jego przyjaciółką ze szkoły. W klasztorze zastaje tylko Kai'a i Jay'a. Ninja i Mistrzowie Żywiołów znikają, a por...