Jay wrzasnął z bólu. Nie mogłam na to patrzeć. Jeśli się nie zgodzę, to go zabiją, ale jeśli się zgodzę to będą mieli element...
- Dobrze! Zgadzam się, tylko zostawcie ich w spokoju! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Nya... Nie rób tego... Oni ciebie zabiją... A nawet gorzej... - szepnął Jay, kasłając krwią.
- Lepiej mnie niż was wszystkich - powiedziałam. Podszedł za mnie ten co chyba się nazywał Axel i brutalnie postawił mnie na nogi.
- Idziemy! Jesteś równie rozsądna, co twoje koleżanki - powiedział. ,, Moje koleżanki? Czy to znaczy że... "
- Mogę jeszcze się pożegnać? - spytałam.
- Niech będzie, ale szybko - odpowiedział Axel. Podbiegłam do leżącego Jay'a. Miałam związane i wykręcone do tyłu ręce tak samo jak on, więc tylko pocałowałam go w policzek.
- Teraz odejdę, ale ty Jay musisz żyć dalej... - szepnęłam.
- Nie... Nya... - przerwał mi.
- Jay, oni mnie wykorzystają i prawdopodobnie zabiją, ale to nie koniec. Ty i reszta musicie ich powstrzymać... Nie ważne, co się ze mną stanie, ty jesteś teraz ważny... Proszę... Nie umrę na zawsze, kiedyś, nawet jeśli zginę, znów się spotkamy... Ty i reszta, jak tylko ze mną skończą, zaczniecie działać... Nie poddaj się, proszę... Śmierć to nie koniec, przecież wiesz, że nawet jeśli zginę, moja dusza nie umrze, a po śmierci czeka życie wieczne. Kocham cię Jay, żegnaj...
- Nya! - krzyknął zrozpaczony, ale ja zostałam pociągnięta w tył przez Axela. Zaciągnął mnie do wielkiej sali oświetlonej przez pochodnie palące się fioletowym płomieniem. Na środku stała wielka machina z trema dziwnymi wstawkami. Wokół urządzenia stały kotły z olejem także płonącym na fioletowo. Wczepili mnie w jedną z trzech wstawek. Przyczepili mi do wczepek ręce i nogi, a potem założyli mi jakieś urzadzenie na głowę. Zaczęłam w głowie słyszeć jakieś nieznane głosy i niezrozumiałe słowa, po chwili w całym ciele poczółam ból tak straszny, że nie miałam sił nawet by ruszyć powieką, a jednak coś trzymało mnie przy przytomności.
* * *
- Lloyd, musimy się śpieszyć! - obudziła Lloyda z transu Ronia. Przez chwilę czuł jakiś nieopisany ból i miał przeczucie, że stało się coś złego.
- Lloyd! - Potrząsnęła nim Ronia.
- Biegiem - odpowiedział tylko i oboje puścili się pędem w dół zbocza. Biegli, biegli aż nagle z rozpędem wpadli w sam środek straży.
- Ronia pierwszy krok!
- Robi się panie zielonku!
Dziewczyna kliknęła jakiś przycisk na swojej brązoletce. W tej samej chwili ze wzgórza zjechała wielka machina. Miała około 8 metrów wysokości i 4 metry szerokości. Było to coś w stylu walczącego olbrzyma i zmiatało wszystkich wojowników z drogi. Walczyło, jeździło i zmiatało. Odwróciło to wszelką uwagę od Ronii i Lloyda.
- Dobra, a teraz co? Ten robot długo się nie utrzyma - szepnęła Ronia, gdy już stali przy jednym filarze bramy.
- Idziemy po przyjaciół. Jak robot się rozwali, to zostaję ja jeden przeciwko wszystkim, bo ty nie umiesz walczyć, a poza tym nie mogę myśleć o tym, co im mogli zrobić w tych lochach...
- Tak jak mojemu bratu... - szepnęła ocierając łzy Ronia. Lloyd położył rękę na jej ramieniu.
- Nie płacz. Twój brat był, jest bohaterem. Teraz musimy zadbać by pozostałych trzech...
- Dwóch - przerwała. - Teraz mam tylko dwóch braci...
Spojrzał na nią ze współczuciem. Rzeczywiście, Axel już nie był jej bratem, był kimś innym, był zdrajcą, mordercą i okrutnikiem, z własnej, nieprzymuszonej woli. Najlepszym dowodem na to było to, że zabił własnego brata.
- A więc dwóch... - powiedział cicho Lloyd. - Tak, czy inaczej musimy ich uwolnić. Pamiętasz jeszcze, gdzie te lochy?
- Nie wiem, gdzie są inni więźniowie, ale wiem, że większość jest w lochach tuż przy sali tortur - powiedziała wycierając nos Ronia.
- W takim razie prowadź - powiedział Lloyd. Ronia poprowadziła ich długimi i ciemnymi korytarzami przez wnętrze twierdzy. Było tu strasznie ponuro i nieprzyjemnie. Nagle niedaleko siebie usłyszeli krzyk, krzyk Skylor. Właściwie krzycząca Skylor to była nowość i w innych okolicznościach Lloyd z pewnością zdumiałby się owym zjawiskiem, ale teraz tylko się przeraził. Ronia nic nie powiedziała, tylko skręciła w stronę głosu. Zobaczyli nieprzytomną Skylor, którą jakiś facet próbował wziąść na ręce. Lloyd szybko wyskoczył zza rogu korytarza, bezbłędnie znokautował męszczyznę i wziął Skylor na ręce. Była cała we krwi. Lloyd delikatnie przełożył ją tak, żeby mógł ją nieść i jednocześnie pozostać niezuważonym i zajrzał do pokoju. Widok przeraził go. W pokoju Kai, Jay, Zane, Cole, Misako, Sensei Wu, P.I.X.A.L. i pare nieznanych mu osób pokrwawieni zwisali na łańcuchach, brakowało Selisy. Przez pierwsze dwie sekundy Lloyd myślał, że nie żyją, ale po chwili spostrzegł, że słabo i z trudem, ale oddychają. Podbiegł do Kai'a, który był najbliżej. Wstrząsnął nim.
- Kai! Żyjesz jeszcze?! - spytał z drżeniem w głosie. Kai otworzył oczy.
- Ja tak, ale się spóźniłeś, bo moja siostra już prawdopodobnie nie.
Dopiero po tych słowach Lloyd zorientował się, że w pomieszczeniu oprócz Selisy brakowało jeszcze jednej osoby.
- Gdzie je zabrali?! - spytał roztrzęsiony.
- Nie wiem. Tak samo jak ty chciałbym wiedzieć....
- Poczekaj, odepnę was od tej ściany.
Po tych słowach, Lloyd użył swojej mocy energii i wszyscy ześliznęli się na ziemię. Kai natychmiast wstał, podbiegł i wyrwał Lloydowi Skylor. Misako podbiegła do Lloyda.
- Synku! - Przytuliła go do siebie. - Tak bardzo się o ciebie martwiłam... Uratowałeś nas...
- Jestem tu mamo, ale niektórych z nami tu nie ma - odpowiedział ze smutkiem Lloyd. Na to Kai wysunął się naprzód.
- Czy mam przez to rozumieć, że jeszcze nie uwolniłeś Nyi i nie uratowałeś świata?!
- Nie - odpowiedział Lloyd.
- To co tak stoicie jak słupki?! Biegiem! Trzeba uratować Nyę i Ninjago!!! - krzyknął Kai.
- ... i Selisę - wyszeptał Lloyd, ale tak cicho, że nikt go nie usłyszał.- Idziemy - powiedział Cole. Wstał, ale zaraz potem się przewrócił. Ronia podbiegła do niego grzebiąc w torbie.
- My tu zostaniemy - powiedziała. - Cole był bardziej męczony niż myślicie. Skylor też radzę zostać.
Kai ostrożnie położył Skylor na śpiworze, który Ronia rozłożyła pod ścianą.
- Teraz idziemy uratować moją siostrę! - powiedział zdecydowanie, wstając. Wszyscy wyszli z pomieszczenia. Nagle Ronii zaświeciły się oczy.
- To jeszcze nie będzie koniec - powiedziała, po czym jej oczy zgasły i stały się spowrotem takie jakie były poprzednio.
* * *
Hejka! To już przed ostatni rozdział. Książka miała być dłuższa, ale stwierdziłam, że już nie będę tego ciągnąć. Pojawi się jeszcze jeden, no góra dwa rozdziały, potem epilog i koniec tej książki. Mam nadzieję, że rozdział się podobał, podzielcie się swoją opinią w komentarzu. Serdecznie Was pozdrawiam!
Nya🌊💙
CZYTASZ
LEGO NINJAGO MISTRZOWIE SPINJITZU: Cień Fioletu ✔️
Fanfiction>Może kiedyś dojdzie do korekty, aktualnie opowiadanie to na nią czeka< Lloyd wraca do klasztoru po długim pobycie u Selisy, która jest jego przyjaciółką ze szkoły. W klasztorze zastaje tylko Kai'a i Jay'a. Ninja i Mistrzowie Żywiołów znikają, a por...