Wielka Bitwa cz. 2

205 10 0
                                    

Zielony ninja wyjął miecz. Podbiegła do niego.
- Nie! Lloyd! Nie dasz rady! Uciekaj! - krzyknęła.
- Tym razem już ciebie nie zostawię - powiedział i spojrzał na nią czule. Po jej policzku leciał strumień łez.
- Lloyd! Proszę! Nie rozstaniemy się na zawsze! Musisz teraz odejść! Musisz! Proszę! - krzyczała. Zawiesiła mu ręce na szyi. - Proszę! Ty nie możesz zginąć! Musisz żyć! Lloyd! Proszę, uciekaj!
Lloyd uśmiechnął się smutno.
- Czemu? Twoje życie jest ważne! Przyrzekłem, że cię już nigdy nie zostawię i dotrzymam słowa! Nie dam cię skrzywdzić! - powiedział.
- Lloyd! Czy ty nie rozumiesz?! Nie dam ci zginąć! Jesteś dla mnie ważny i nie pozwolę ci tu zostać! Nie możesz zginąć! Ja... - Nie zdążyła domówić ostatnich słów, gdy zalała ich wielka fala światła.

- Lloyd! - krzyknęła Selisa otwierając oczy. Rozejrzała się. Czyli to był tylko sen, nadal leżała w tej okropnej celi. Skuliła się. Bardzo bolała ją głowa. Dotknęła jej. Poczuła bandaż i przeciekającą krew.

"Lloyd, Lloyd, gdzie ty stary geniuszu jesteś? - myślała, a po policzku spłynęła jej łza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Lloyd, Lloyd, gdzie ty stary geniuszu jesteś? - myślała, a po policzku spłynęła jej łza. - Obiecałeś mi! Obiecałeś, że już zawsze będziemy razem i nikt nas nie powstrzyma! A teraz... Teraz oboje przegraliśmy... - Ukryła twarz w kolanach. - Lloyd... Chociaż ty przeżyj tą wojnę... Chociaż ty się uratuj... Bo ja niedługo umrę..."

Mimo okropnego bólu wstała i zaczęła się przechadzać po malutkiej celi, na tyle, na ile pozwalały jej łańcuchy.

Nagle wszedł do niej jakiś wysoki chłopak. Miał rude włosy i przerażające, zielone oczy. Wyjął zza pleców dwu-ostrze i przeciął nim kajdany. Pokonując słaby opór, gdyż Selisa była u kresu, przerzucił ją sobie przez ramie i wyszedł. Selisa nie opierała już się, przegrała. Była bezsilna i wiedziała, że opór nie miałby sensu.

Rudy niósł ją przez jakiś czas, aż w końcu rzucił ją na jakąś machinę. Od razu wyskoczyły z oparć kajdanki i uniemożliwiły ruchy.

***

Lloyd biegł przed siebie. Niby miała być bitwa jak zawsze, ale czuł, że to nie to samo. Jednak nic nie jest jak zawsze, nic nigdy nie było i nie jest takie samo. Teraz czuł przytłaczający strach. Dwie jego najlepsze przyjaciółki były w strasznym niebezpieczeństwie. Nawet nie wiedział, co jest na rzeczy. Chcą im zabrać moce? Prowadzić eksperymenty? Energię?

Dobra, nie teraz będzie się nad tym zastanawiał. Biegł, biegł. Nagle usłyszał krzyk i huk.

O nie...

Nagle zza rogu wybiegła czarnowłosa dziewczyna, a za nią trzej strażnicy. Lloyd z trudem rozpoznał w biegnącej mnie, byłam taka wychudła, blada, zmarniała i zakrwawiona.

- Lloyd! - krzyknęłam. - Rusz się!!!

Lloyd przez chwilę stał bez ruchu, ale potem błyskawicznie zrobił nade mną salto i zaatakował strażników, jednocześnie rzucając mi katanę. Złapałam ją i ruszyłam mu pomóc. Ogłuszyliśmy wszystkich czterech, a potem Lloyd chciał iść dalej, ale go zatrzymałam.

LEGO NINJAGO MISTRZOWIE SPINJITZU: Cień Fioletu ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz