*Prolog*

545 18 13
                                    

Siedziałam sobie spokojnie popijając poranną herbatę jak w każdy poniedziałek. Moimi dzisiejszymi obowiązkami było jedynie wypełnienie jakichś papierów, omówienie projektu z moją jednostką oraz coś co ekscytowało mnie na samą myśl o tym. Miałam dzisiaj pomóc w badaniach na próbce pobranej od tajemniczej istoty której dotąd nie znaliśmy. Niestety samego stwora nie udało się schwytać ale mówi się trudno, nie można mieć wszystkiego. Dokończyłam popijać herbatę po czym wstałam z mojego obrotowego krzesła i zajęłam się papierkową robotą. Nic nadzwyczajnego. Zwykłe wyniki badań, CV jakiegoś chłopaka, zezwolenie na przeprowadzenie w naszym laboratorium wycieczki szkolnej i inne niezbyt ciekawe sprawy. Jednak kiedy już prawie zasypiałam z nudów podpisując nic nie obchodzące mnie kartki papieru, włączył się alarm ogłaszający kod czerwony. Podekscytowana a zarazem zaskoczona wybiegłam z mojego gabinetu na korytarz i czym prędzej pobiegłam na główną salę badań. Musiałam przebiec niestety pół budynku gdyż moje biuro znajduje się dość daleko ale za to mam piękny widok na wodospad ! W połowie drogi potknęłam się o własne nogi i upadłam centralnie pod nogami mojego szefa.
- A gdzie to się tak śpieszymy ? - powiedział z uśmiechem pomagając mi wstać.
- Czy to prawda ? - spytałam nie mogąc się już powstrzymać, na co mój szef pokiwał twierdząco głową i stanął na przeciwko szyby za którą znajdowała się główna sala badań.

- Czy to prawda ? - spytałam nie mogąc się już powstrzymać, na co mój szef pokiwał twierdząco głową i stanął na przeciwko szyby za którą znajdowała się główna sala badań

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jak go złapaliście ? - spytałaś zaskoczona.
- Znaleźliśmy go rannego, więc zaryzykowaliśmy i oto jest... chcesz się przyjrzeć z bliska ? - spytał pewny mojej odpowiedzi.
- Oczywiście ! - powiedziałam i czym prędzej ruszyliśmy w kierunku sali jednak przed wejściem trzeba było przejść przez dezynfekacje i inne dziadostwa które tylko mnie spowalniały do zobaczenia istoty ale były potrzebne aby nie złapać jakiejś choroby lub nie zarazić się czymś od kosmity. W końcu udało mi się wejść na teren badań i jak najszybciej podbiegłam do istoty. Była ona mocno zabezpieczona aby jakby się obudzi nie wydostała się i nie poszła nie wiadomo gdzie.
- Zgaduję, że masz już przyszykowanych kilka pytań ? - spytał Colin podchodząc do mnie.
- Colin ! Nie spodziewałam się ciebie tutaj - powiedziałam zaskoczona jego obecnością.
- Ej , to, że grzebe w piachu nie znaczy, że nie mogę się przydać - powiedział z uśmiechem. Ten chłopak cały czas mnie zaskakuje, ale jednocześnie nic a nic się nie zmienia. Jak zawsze gada o swojej pracy archeologa stwierdzając, że to kopanie w piachu.
- Odpowiadając na twoje przyszłe pytanie, tak , możesz podotykać - powiedział odchodząc
- Skąd ty ?- nie dokończyłam bo przypomniało mi się, że w sumie zawsze o to pytam. Odwróciłam się więc przodem do istoty i otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia widząc, że istota ma otwarte oczy.
- Myślałam , że jest pod silną morfiną - pomyślałam ale zignorowałam tą myśl i zaczęłam dokładnie sprawdzać jego ręce. Wyglądały na bardzo silne przez co zaczęłam się nieco niepokoić czy aby na pewno te zabezpieczenia go powstrzymają.
- Piękny okaz , co ? - spytał mój szef dołączając do mnie.
- Jak go nazwaliście ? - spytałam zaciekawiona.
- Predator - powiedział mój szef i to był prawdopodobnie ostatnie co od niego usłyszałam gdyż tak jak przeczuwałam zabezpieczenia guzik dały. Bestia stała centralnie nad martwym ciałem mojego szefa. On go zabił ! Momentalnie zaczęła się panika i próby ponownego schwytania istoty, niestety bez skutku przez co połowa personelu znajdującego się wtedy na sali była właśnie martwa. Wybiegłam szybko do z pomieszczenia wykorzystując chwilę kiedy istota walczyła z resztą pracowników i skierowałam się na korytarz po drodze włączając alarm. W budynku wybuchła panika ale mimo to jedno było pewne. Nie możemy pozwolić mu uciec. Chwyciłam za pierwszą lepszą broń którą okazał się być pistolet. Nie myśląc wiele wróciłam w miejsce w którym jeszcze kilka minut temu była rzeź i to nie jest przesadne określenie. Kiedy wbiegłam na sale zobaczyłam wszędzie zmasakrowane ciała, jednak musiałam wytrzymać i nie dać stworowi uciec, jednak oczywiście zbiegając po schodach potknęłam się i upadłam a broń poleciała... w sumie sama nie wiem gdzie. Leżałam tak więc podpierając się jednym łokciem obserwując z przerażeniem stojącą nade mną istotą. ten jednak w porównaniu do innych nie zaatakował mnie tylko obserwował. W końcu jednak przy mnie przykucął przez co dostałam gęsiej skórki. Popatrzył na mnie a następnie podał pistolet który sama nie wiem kiedy podniósł. Niepewnie wzięłam go od niego a następnie wykorzystując chwilę wycelowałam w jego głowę jednak oczywiście kiedy miałam strzelać okazało się, że nie ma nabojów.
- No pięknie - powiedziałam a w oczach miałam już łzy.
- Jaka ja tępa ! Co ty myślałaś, że da ci nabitą broń !?! Głupia, głupia, głupia - powtarzałam waląc się w głowę i będąc już pewną , że żywa stąd nie wyjdę. Jednak on zaskoczył mnie. Wstał po prostu i wyszedł. Zostawiając mnie na pastwę losu. Oczywiście nie dam za wygraną. Chwyciłam za miotłę i podbiegając do niego od tyłu walnęłam go w głowę miotłom. Ten natychmiast się zatrzymał i odwrócił w moją stronę łapiąc miotłę i unikając kolejnego ciosu. Oj teraz na pewno nie wypuści mnie żywej.

Don't GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz