Andreas odkąd dowiedział się, że będzie musiał brać czynny udział w kampanii ojca był przekonany, że idąc na ich oficjalne, rodzinne wystąpienie będzie chciał umrzeć. Jakież było jego zdziwienie, kiedy rano wyskoczył z łóżka i miał ochotę tańczyć z radości. Dawno nie czuł się tak szczęśliwy bez żadnego powodu.
-Z czego się tak cieszysz?- zapytał Heinz, kiedy Andreas usiadł na przednim siedzeniu samochodu. Specjalnie wyszedł przed rodzicami, żeby móc chwilę z nim porozmawiać.
-Nie wiem- odpowiedział i się roześmiał. Sam nie potrafił wytłumaczyć swojego zachowania.
-Popatrz na mnie. Ty coś brałeś?- Heinz przyjrzał się jego oczom, żeby zobaczyć czy z jego źrenicami jest wszystko w porządku- Jakieś poszerzone masz. Mam się martwić?
-Oszalałeś? Nic nie brałem. Po prostu mam dobry dzień i tyle.
-Ale ty wiesz gdzie zaraz jedziemy?
-Wiem.
-To dobrze, bo myślałem, że powiedzieli ci, że jedziemy na mecz czy coś. Ale cieszę się, że jesteś taki szczęśliwy. Fajnie to w końcu widzieć.
Kiedy tylko wysiadł z auta zaczął rozglądać się za Stephanem. Chciał mu powiedzieć kim jest, bo zaczął mieć wyrzuty sumienia. Wiedział, że chłopak może się zezłościć, kiedy zobaczy go na tej mównicy, a nie chciał żeby to popsuło relację między nimi. Niestety, nigdzie nie mógł namierzyć swojego przyjaciela. Zaraz, kiedy ich relacja weszła już na taki poziom?
Stephan próbował zrobić to samo. Był świadom tego, że Andreas może w tym momencie pomagać Hermannowi i jego rodzinie robić ostatnie szlify przed debatą i jego plan "ujawnienia się" przed nim może się posypać.
-Za minutę wchodzimy na antenę- zakomunikował głos, który wydobywał się z wielkich kolumn, umieszczonych dookoła mównicy.
-Dobra, idziemy przygotować się do wielkiego wejścia- zarządził asystent Eliasa- Z tego co wiem, to wy wchodzicie pierwsi, potem Hermann z rodziną. Dobra, wyglądacie cudownie, powodzenia!- poprawił swoje okulary i przeczesał palcami włosy, po czym pokazał, że trzyma kciuki.
Prowadzący debatę wszedł na mównicę i sztucznie się uśmiechnął. Stephan nigdy go nie lubił. Gbur z telewizji.
Jego ciśnienie wzrosło do dwustu, kiedy usłyszał, że muszą już wyjść. Uśmiechnął się i ruszył za swoją mamą, która według zasad dobrego wychowania, jako kobieta miała wejść pierwsza. Rzucił okiem na publiczność, której liczba była naprawdę imponująca. Czuł się jak jakaś wielka gwiazda muzyki, ale w tamtej chwili nie miał głowy do tego, żeby się zastanawiać czy bardziej chciałby być Jamesem Heatfieldem czy Ozzym Osbournem, bo chciał, żeby rodzina konkurenta jego ojca szybko się pojawiła, bo ciekawość zżerała go od środka.
Jego ciśnienie znów wzrosło, tym razem do trzystu, kiedy zobaczył drobniutką kobietę w różowej, eleganckiej sukience, zza której wystawała blond grzywka, tak charakterystycznie nieułożona. Wzdrygnął się, kiedy jego wzrok spotkał się z niebieskimi oczami Andreasa.
"Co jest do cholery?!" zdawały się mówić usta Andreasa, kiedy pierwsza fala szoku minęła. To musiał być jakiś żart. Przecież to było niemożliwe, żeby spośród setek ludzi, które kręciły się po tym telewizyjnym studio podczas pierwszej debaty, Stephan akurat natknął się na syna największego wroga swojego ojca. Co gorsza, zaprzyjaźnił się z nim i na samą myśl, że mogliby przestać się spotykać czuł jak zaciska mu się gardło.
Podczas wystąpień Hermanna i Eliasa ich synowie zerkali na siebie, a ich twarze ze zszokowanych zmieniały się w smutne i zawiedzione. Do Stephana zaczęło docierać znaczenie słów Andreasa, że nic go nie trzyma w domu. Z opowieści, które słyszał od swojego taty, to faktycznie Andreas w domu miał złą sytuację.
Debata się skończyła i obaj zeszli z mównicy. Andreas chciał jechać do domu i zamknąć się w swoim pokoju. Dlaczego los po raz kolejny z niego zakpił? Dlaczego postawił na jego drodze chłopaka, do którego się przywiązał, a z którym nie mógł się przyjaźnić. Nie powinni nawet ze sobą rozmawiać.
-Ej, zaczekaj- Heinz przytrzymał go za marynarkę, kiedy chciał wybiec z samochodu- Co się stało? Znowu ojciec?
-Nic się nie stało. Puść, chce do domu.
-No przecież widzę. Jeszcze dwie godziny temu nie byłeś w stanie przestać się śmiać, a teraz wyglądasz jakbyś chciał mi przywalić, a potem się rozpłakać.
-Dobra, ale nie tutaj. Jedźmy na jakąś kawę. Albo najlepiej do baru, muszę się napić.
-Przecież ty nie pijesz.
-Od teraz zacznę.
Faktycznie. Nie minęło dwadzieścia minut, a Andreas wypił już sześć kieliszków wódki i nie zamierzał na tym poprzestać.
-Znasz mnie. Wiesz, że ja się nie przywiązuję łatwo do ludzi. Ale ostatnio poznałem chłopaka. Ma na imię Stephan. Rozmawialiśmy podczas pierwszej debaty, potem spotkaliśmy się w parku i na pizzy. Naprawdę go polubiłem, nawet zaprosiłem na mecz za tydzień. Myślałem, że no wiesz... będziemy przyjaciółmi, ale niestety nic z tego.
-Dlaczego? Zrobił coś nie tak?
-Wiesz jak ma na nazwisko? Leyhe- powiedział i wypił kolejny kieliszek.
-Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że on jest synem Eliasa?- Andreas potwierdził to ruchem głowy- Nie wierzę. Nie wiedziałeś o tym wcześniej? Nie przyznał się?
-Nie.
-Może dlatego, że wiedział, że przyjaźń między wami będzie trudna w obecnej sytuacji, a nie chciał cię stracić, bo też się przywiązał.
-Ale on nie wiedział kim ja jestem. Nie powiedziałem mu, bo bałem się jak zareaguje. Przecież wiesz, co się działo w szkole- Heinz przez chwilę wyglądał jakby łączył wątki- Także cały mój misterny plan w znalezieniu sobie kumpla właśnie szlag trafił.
-Nie, dlaczego? Słuchaj, przecież kampania się skończy i będziecie mogli normalnie się ze sobą zadawać. Wytrzymasz te dwa miesiące, a tymczasem przecież możecie się widywać, ale no nie wiem, gdzieś gdzie jest mało ludzi. No wiesz, trochę poukrywać.
Andreas zmarszczył czoło, bo Heinz chyba nie do końca zrozumiał o co mu chodziło.
-On mnie oszukał.
-Ty jego też. Może on tak jak ty bał się, jak zareagujesz? Nie bądź egoistą. On na pewno jest w takim samym szoku jak ty w tym momencie. Skoro zależy ci na tej przyjaźni, to wojna między waszymi ojcami nie powinna być przeszkodą.
Andreas z każdą chwilą uświadamiał sobie, że Heinz miał rację. Za bardzo zależało mu na Stephanie, żeby teraz odciąć się od niego tylko dlatego, że ich ojcowie ze sobą walczą. Już miał w ręce telefon i chciał zadzwonić do Stephana, ale coś go powstrzymało. Ta myśl, czy on też jest tego zdania co Andreas. Jakby na to nie patrzeć, to on też do tej pory się nie odezwał, a była już prawie dwudziesta druga.
Postanowił napisać SMSa, którego treść brzmiała: Czy telefon zaufania jeszcze działa?
Odpowiedź przyszła błyskawicznie.
Dla Ciebie zawsze.
CZYTASZ
Love policy
FanfictionKampania prezydencka w Niemczech ruszyła. Dwaj najsilniejsi kandydaci do rządzenia państwem Hermann Wellinger i Elias Leyhe nie zamierzają przebierać w środkach i słowach, konkurując o stanowisko. Podczas jednego ze spotkań z wyborcami ich synowie...