Część 19

479 65 20
                                    

-Co żeś się taj wystroił jak żaba na zastrzyk?- Richard wszedł do pokoju Andreasa  i zmierzył go wzrokiem. 

-Nie wystroiłem się. To są urodziny, a nie impreza w burdelu, więc trzeba jakoś wyglądać- poprawił kołnierzyk swojej błękitnej koszuli i mocniej zacisnął pasek od spodni. 

-No dobra, dobra. Mój tata już czeka, więc rusz swój opięty tyłek i zejdź za chwilę. 

-Już idę.

Ostatnie przeglądnięcie się w lustrze, przeczesanie ręką włosów i mógł wychodzić. 

-Gdzie się wybierasz?- Hermann właśnie wrócił do domu z zakupów. 

-Na urodziny do znajomego. 

-A twój... kolega tam będzie- na słowo "kolega" położył zdecydowanie większy nacisk niż powinien. 

-Po pierwsze: on ma imię. A po drugie: będzie. A co? Masz z tym jakiś problem?

-Owszem, mam. I to całkiem spory, jeśli cię to interesuje.

-Hmmm... Nie, jednak mam to gdzieś. Nie wiem kiedy wrócę. Heinz mnie odwiezie. 

-Pilnuj się.

-Nic mi się nie stanie.

-Mam na myśli pilnowanie się, żeby ktoś ci jakichś zdjęć znowu nie narobił. 

-No tak. Przecież to by było gorsze niż gdyby potrącił mnie samochód.

Na dworze było bardzo duszno pomimo, że nie było słońca. Oznaczało to jedynie to, że wieczorem będzie burza. 

-No to gdzie teraz jedziemy? Mówiłeś, że po kogoś jeszcze mamy podjechać- Heinz odjechał z podjazdu i ruszył w kierunku domu Karla.

-To po drodze. Obiecałem Stephanowi, że go podwieziemy- Richard oznajmił tą informację Heinzowi i Andreasowi.

-Kiedy z nim rozmawiałeś?

-Jakieś pół godziny temu. Jego tata miał go zawieźć, ale się pokłócili i nie gadają ze sobą.

-On i jego ojciec? Przecież zawsze dobrze się dogadywali.

-Wiesz... Ta ostatnia sytuacja z wami nie jest łatwa i można to odczuć. Ale nie mówmy o tym. Dzisiaj mamy się dobrze bawić, prawda? 

-Prawda. 

Już z ulicy słychać było salwy śmiechu i rozmowy. W całym ogrodzie były porozwieszane serpentyny, a ozdobne krzewy były przystrojone w balony. 

-Chodźcie, nie będziemy silić się na grzeczność- zarządził Stephan i bez pukania otworzył drzwi. Muzyka z każdym krokiem do salonu stawała się coraz głośniejsza. Zapach damskich perfum mieszał się z zapachem alkoholu. 

-Ooo, są moi ulubieńcy!- Karl zakrzyknął radośnie i uwaga wszystkich gości zwróciła się w stronę nowo przybyłych gości. Stephan rozejrzał się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Kilka z nich rozpoznał ze swojego liceum.  

-Siadajcie gdzie wolne i bawcie się z nami. 

Najlepiej wydawał się bawić Richard, który po kilku głębszych stał się duszą towarzystwa i najbardziej pożądanym obiektem przez dziewczyny. Andreasowi zabawa przychodziła trochę trudniej. Wprawdzie rozmawiał z dwoma dziewczynami, ale już po kilku zdaniach okazało się dlaczego były nim zainteresowane. Uwaga wszystkich krajowych mediów były w tym momencie zwrócone na niego, więc chciały coś na tym ugrać. Niestety (dla nich) Andreasa w tamtej chwili interesowała tylko jedna osoba i był nią Stephan. Miał z nim tylko jeden problem. Nigdzie nie mógł go znaleźć, a była dopiero 22, więc na pewno nie zwinął się do domu. 

Love policyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz