Część 10

536 66 1
                                    


-No cześć! Przyjechałem sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku. Twoi rodzice zlecili to mojemu tacie, ale musiał dzisiaj jechać na badania, więc poprosił żebym ja się tym zajął- słowa z ust Richarda padały jak z karabinu maszynowego.

-Cześć, świetnie sobie radzę jak widzisz- Andreas wpuścił go do domu- Zostaniesz dłużej? Potrzebuję towarzystwa.

Przyjaciel zmierzył Andreasa wzrokiem, bo był zdziwiony jego słowami. On potrzebował towarzystwa? Najbardziej aspołeczny człowiek w promieniu stu kilometrów. Coś musiało się stać.

-Martwisz się o babcię? Na pewno wszystko będzie dobrze. Spotkałem ją przecież kilka razy i ja ci gwarantuję, że to ona przeziębi się na moim pogrzebie, a nie ja na jej.

-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie chcę być sam.

-Zostanę.

Andreas nie do końca potrafił wytłumaczyć swoje zachowanie. Po prostu odkąd uświadomił sobie, że Stephan mógłby być z kimś innym czuł się cholernie zagubiony i bezsilny. Z jednej strony chciał mieć Stephana dla siebie, ale jako przyjaciela. Nie jako kogoś bliższego, bo przecież.... on był chłopakiem. A Andreas był "normalny", przynajmniej to próbował mu wmawiać mu ojciec.

-Myślisz, że Andreas będzie chciał przyjść na moje urodziny? No wiesz, słabo się znamy, a nie chciałbym, żeby czuł się niezręcznie- zapytał Karl, kiedy rozmawiał ze Stephanem przez telefon.

-Myślę, że przyjdzie. I raczej nie będzie się czuł niezręcznie, bo ja się nim zajmę.

-Tak, właśnie tego się obawiam. Wyślij mi jego numer, to zadzwonię do niego i zapytam.

Docinki Karla robiły się coraz bardziej uciążliwe. Stephan nie potrzebował jego głupich uwag, żeby uświadomić sobie, że pomimo swoich prób bronienia się przed uczuciami, nie mógł już dłużej udawać, że Andreas jest dla niego tylko kumplem. To nie była taka sama relacja jak z Karlem. Podczas tych wszystkich lat znajomości, nawet przez sekundę nie przeszło mu przez myśl, że mogłoby być pomiędzy nimi coś więcej niż przyjaźń. Z Andim sytuacja była inna. Odkąd pierwszy raz zobaczył go siedzącego w tej garderobie i spojrzał mu w oczy czuł, że to się źle skończy. Źle nie dlatego, że po prostu się zakochał. Źle dlatego, że było to tylko jednostronne uczucie.

-To cooo... Będziemy tak siedzieć i gapić się na te przygłupawe programy? Bo mam wrażenie, że chcesz o czymś pogadać, tylko z jakiegoś dziwnego powodu jeszcze tego nie zrobiłeś- Richardowi znudziło się oglądanie piątego z rzędu odcinka amerykańskiego Big Brothera. Popatrzył na Andreasa, który w palcach obracał baterię z pilota.

-Może i masz rację, ale ja tak naprawdę nie wiem o czym chciałbym pogadać. Po prostu dzieje się u mnie dużo dziwnych rzeczy, których nie umiem wytłumaczyć. Nigdy wcześniej nie czułem się tak jak teraz i nie do końca wiem, czym jest to spowodowane.

-Ale ja wiem. Zakochałeś się- na sam dźwięk słowa "Zakochałeś" Andreasowi przechodziły ciary po plecach. Nie chciał tego.

-Wątpię.

-Naprawdę? Bo mnie się wydaje, że owszem. Widzę po twoim spojrzeniu, a poza tym to mój tata już od dawna mówił, że jakiś taki nieswój jesteś. Przecież to nic złego. W końcu to się musiało stać. Będzie dobrze, zobaczysz. Miłość to fajna sprawa.

Aha, czyli wszyscy już o tym wiedzieli. Wszyscy wiedzieli, że Andreas się zakochał, tylko on nie.

-A jakbyś się zakochał w człowieku, w którym nie możesz się zakochać? W sensie wiesz.... taka miłość zakazana. Co byś zrobił?

Love policyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz