Część 8

576 71 15
                                    

Andreas wrócił do domu. Jego rodziców nie było i panowała w nim kompletna cisza. Wziął prysznic i zaległ przed telewizorem. Włączył jakiś pierwszy lepszy film i zrozumiał, że ta samotność, która zawsze była dla niego azylem zaczyna go męczyć. Stephan sprawił, że Andreas się otwierał na ludzi. Już nie chciał siedzieć sam w domu, udając że wszystko jest dobrze, podczas gdy w środku krzyczał.

Po północy usłyszał otwierane drzwi do domu. Jego rodzice wrócili, rozmawiali szeptem, bo pewnie myśleli, że spał. Zdziwili się, kiedy wyszedł z salonu.

-Czemu jeszcze nie śpisz?- zapytała mama, odwieszając czarny płaszcz na wieszak.

-Nie chce mi się spać. Gdzie byliście?

-Na bankiecie charytatywnym u Langerów. Claudia o ciebie pytała. Wpadłeś jej w oko, kiedy ostatnio z nami byłeś. Kazała ci dać swój numer. Zaraz... gdzieś go tu mam- powiedział Hermann i wyjął z kieszeni małą, różową karteczkę- O jest. Zadzwoń do niej, to naprawdę miła dziewczyna.

Claudia Langer czyli marzenie każdego nastolatka. Długie nogi, blond włosy, niebieskie oczy, napompowane usta, duży (oczywiście) sztuczny biust i zoperowane pośladki. Stereotypowa córeczka bogatego tatusia, który dorobił się na jakichś lewych interesach paliwowych. Andreas poczuł się wręcz urażony aluzjami ojca, że mógłby się nią w jakikolwiek sposób zainteresować. Nie miał swojego ideału, ale jeśli by miał, to na pewno nie wyglądałby i nie zachowywałby się jak Claudia, która oprócz imprezowania, upijania się do nieprzytomności, ćpania i puszczania się na lewo i prawo nie miała absolutnie żadnych ambicji. Była dobrą aktorką. Potrafiła świetnie udawać i podlizywać się, więc tym zaskarbiła sobie sympatię Hermanna.

-Może obejrzymy razem "Grease"?- Hermann zdjął marynarkę i zaczął poluzowywać krawat- kiedyś uwielbialiśmy to razem oglądać.

-Jestem za- odpowiedziała mama.

Andreas też nie miał nic przeciwko. Zamiast na filmie skupiał się na ojcu. Na tej nagłej zmianie jego zachowania. Nie znikał na całe noce, nie krzyczał, nikogo do niczego nie zmuszał i nawet czasami zdarzało mu się uśmiechać. Zupełnie tak, jakby był normalnym mężem i ojcem. To nie było do niego podobne.

Kiedy Andreas odsunął od siebie myśli o ojcu, jego głowę zajął Stephan. Godzinę wcześniej nie chciał być sam, a teraz najchętniej poszedłby do swojego pokoju, zakopał się pod kołdrą i ukrył przed całym światem.

Dopiero potem do niego dotarło, że to wcale nie było tak, że on po prostu chciał z kimś być. On chciał towarzystwa tylko Stephana. Zaczynało go przerażać to, jak w pewnym sensie uzależnił się od tego chłopaka. Nigdy wcześniej aż tak nie zaangażował się w żadną relację i nie wiedział, co powinien zrobić w takiej sytuacji. Postanowił nie robić nic i dać się życiu toczyć tak, jak było mu to pisane. Bez względu na wszystko.

Andreas czekał w samochodzie pod domem Stephana. Nerwowo stukał palcami w kierownicę, bo nie chciał się spóźnić na mecz, ale też było mu spieszno, żeby zobaczyć swojego przyjaciela. W końcu doba bez spotkania to dużo, prawda? Można się za kimś stęsknić.

Kiedy drzwi jego domu się otworzyły i Andreas go zobaczył to serce zaczęło mu szybciej bić. Wytłumaczył to sobie tym, że jest rozemocjonowany przed meczem, ale w głębi duszy wiedział, że to nie mecz był powodem przyspieszenia jego tętna.

-No cześć!- Stephan był jak promień słońca, który właśnie wpadł do samochodu Andreasa- Gotowy na wielkie kibicowanie?

-Pewnie, jaki wynik obstawiasz?

-Proponujesz zakład?

-Owszem.

-No dobra, a o co?

Love policyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz