Opowiedzieć wam moje sny? Ponoć sny mają znaczenie. Eterranie – tak, jak i ludzie – piszą senniki na ich temat. Interpretują pojawiające się motywy oraz zachowania; dosłownie każdy szczegół. Nocne marzenia wykorzystywane są także we wróżbiarstwie. Wróżbiarstwo... nie wierzę w naturalną zdolność jasnowidzenia. Nie sądzę, żeby wszyscy mieli „dar", „trzecie oko". To bzdury. Niemniej raz na sto lat – albo i rzadziej – zdarza się osoba, która wie więcej. Może lepiej obserwuje otaczającą nas rzeczywistość? Potrafi interpretować znaki? Znaków nadchodzących katastrof naturalnych jest wiele; przejawiają się one chociażby w zachowaniu zwierząt czy zmianie ciśnienia i gęstości powietrza przed burzą. Do interpretacji natury nie potrzeba zdolności magicznych ani trzeciego oka, bo wystarczą podstawowe zmysły. Według mnie sny to tylko echo przeszłych wydarzeń, a także obawy na temat tego, o czym wiemy, że ma nastąpić. To także nasza analiza znaków, koło których przechodzimy nieświadomie każdego dnia. Nie potrzebowałam książki, żeby wiedzieć, co oznaczały moje sny; one wyraźnie potępiały mnie za morderstwo.
Często widywałam scenę z inicjacji. Najczęściej gasnące iskierki w niebieskich oczach pani Aundrin, ich zmętnienie i rozszerzające się źrenice, w których można by utonąć; ostatni świszczący szmer z jej płuc zaś odbijał się w moich uszach, drążąc głęboko. Prześladował mnie, chociaż teraz mam świadomość, iż był to zwykły przeciąg podczas wietrznej nocy. Widywałam też innych. Towarzyszył nam Rodian – ten wychudzony i skatowany; twór samego Pystolliusa; poszarzały, ledwo żywy efekt godzin tortur. Zakrwawiony i brudny. Patrzył, jak zabijam jego matkę, nie odrywając ode mnie martwych głęboko oceanicznych oczu. Potępiał mnie. Nie dziwię się; w tamtym czasie ja także miałam siebie za morderczynię. Byłam dla siebie surowa, bo zasłużyłam – stąd zachowanie widmowego rudzielca. Czasem pojawiali się inni Aundrinowie – Liam, Rorge, Shantala i Olgerth – wykrzykując do mnie niecenzuralne epitety, grożąc... obrzucając kamieniami – tak, jak robiłam godzinami, gdy nie spałam, sypiąc głazy oskarżeń i żalów. Ciągle wzbudzałam w sobie poczucie winy, wymyślając coraz to nowsze powody.
Były też inne wizje.
Mój umysł miał obsesję na punkcie Kapłana Wiecznych. Stawiał mnie jako jego niewolnicę lub wierną wyznawczynię, a robiłam dla niego przeróżne rzeczy. Zabijałam znanych mi Vromian. Gotowałam i podawałam do stołu. Torturowałam jego wrogów, a moich przyjaciół. Tańczyłam – przed podestem na oczach innych i w jego sypialni, dając prywatne przedstawienie; rozbierałam się przy tym i przyjmowałam sugestywne pozy. Więziłam innych, niczym Theodor, doglądałam ich, dawałam marne resztki do jedzenia, biłam po chciwych łapach. Sprzątałam. Wypinałam się jak dziwka, pozwalając, żeby robił, co tylko zapragnie z moim ciałem. Właściwie robiłam wszystko, co tylko mógł mi zlecić. Brzydziłam się swoją wyobraźnią, gdy spocona budziłam się w środku nocy z walącym ze strachu sercem. W realistycznych snach czułam jego ciężki, agonalny oddech na karku; jego długie, zimne palce gładziły ciało; suche, starcze usta pieściły skórę. Ocierał się o mnie sflaczałą skórą upstrzoną wątrobowymi plamami. Bałam się go. Przerażał mnie. To zaskakujące, bo nigdy nie podniósł na mnie ręki; nie potraktował klątwą Epod'avi. Miał swoje sposoby, aby wzbudzać strach, a nie potrzebował do tego fizycznej siły; wystarczył terror, jaki wprowadzał w psychice. Obawiałam się tego, czego może ode mnie jeszcze zażądać. Co gorsza, wiedziałam, iż nie sposób mu odmówić. Wystarczyło jedno bezkompromisowe spojrzenie przekrwionych oczu, żeby pożegnać się z odwagą i wolną wolą.
CZYTASZ
Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]
FantasyIII miejsce w kategorii FANTASY w konkursie literackim "Splątane Nici" (edycja wiosna/lato 2018) organizowanym przez @adriananitaniteczka. "Coś szeptało za moimi uszami. [...] Kiedy się obracałam, nie widziałam nikogo. Ciemność stała się mym wrogiem...