22: Kłamczucha

343 27 2
                                    

Szara łuna nad lasem zwiastowała nadejście kolejnego dnia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szara łuna nad lasem zwiastowała nadejście kolejnego dnia. Słońce wspinało się po nieboskłonie, budząc do życia zaspanych mieszkańców posiadłości. Ja nie spałam od dawna, śmiało można rzec, iż nie zmrużyłam w nocy oka, o czym przypominały zaczerwienione białka otaczające orzechowe tęczówki, gorliwie wpatrujące się w widok za oknem.

Od dłuższego czasu opierałam się o szklane drzwi, starając się znaleźć odrobinę spokoju w tym wypełnionym chaosem świecie. Skubałam niedawno założony bandaż, odrywając nitkę po nitce.

Noc owocowała we wrażenia, które skutecznie rozbudziły umysł. Kiedy Scorpius, zmęczony drugim stosunkiem, po opatrzeniu reszty moich ran, zasnął jak dziecko, ja leżałam na wznak, głaszcząc aksamitne włosy arystokraty. Spokojne ruchy palców przeplatających kosmyki działały kojąco. Próbowałam zasnąć. Zamknęłam oczy. Moje ciało było wykończone, lecz mózg pracował na najwyższych obrotach. Po dwóch godzinach bezskutecznych prób znalazłam się przy oknie i od tego czasu stałam nieruchomo, wodząc spojrzeniem po najbliższej okolicy.

Wszystko uległo zmianie. Zwłaszcza ja. Ale czyż nie na tym polega życie? Los nieustannie zmienia kierunek, stawiając przed nami nowe zakręty, a za nimi świeże perspektywy, konsekwencje, wzloty i upadki. Nic nigdy nie jest pewne. Dziwiłam się sobie, że potrafię udźwignąć brzemię mordercy. Nie spodziewałam się, że po chwilowym szoku, kiedy świadoma zostanę z ciężarem swojego czynu, nie zrobi on na mnie takiego wrażenia. Nie rozumiałam tego i być może nie chciałam zrozumieć, bo mogłoby się okazać, że nie jestem tak dobrą osobą, za jaką się uważałam. Coś się poprzestawiało w mojej głowie, a o tym miałam się dopiero przekonać. Moja przemiana nastąpiła zbyt szybko, na zawsze wpisując mnie do rejestru potępionych.

Drgnęłam. Przestraszyłam się, gdy niespodziewanie gorące ciało przylgnęło do moich pleców, idealnie wpasowując się w każdą krzywiznę. Miałam na sobie tylko podkoszulek ledwo zakrywający pośladki, toteż doskonale czułam każdy szorstki włosek na draagonysowych udach. Powyżej lędźwi osiadł poranny wzwód, tudzież efekt podniecenia; jedno z dwóch. Nagi Scorpius ułożył dłonie pod moją miednicą na biodrach.

Nie słyszałam go wcześniej. Musiał zajść mnie bezszelestnie. Cichutko jak polujący kot. Wielokrotnie porównywałam go do tych zwierząt, ale cóż poradzę, gdy myszołowca jest pierwszym zwierzęciem, jakie przychodzi mi na myśl? Sprytny, giętki, chadzający własnymi ścieżkami, odrobinę złośliwy, perfekcyjnie wyważony, bezwzględny. Oparł brodę na mojej skroni, po czym złożył krótki pocałunek z boku czoła, drapiąc zarostem.

– Znudziło ci się ciepłe łóżko? – mruknął.

Przeniósł dłonie bardziej do środka i wyżej. Jedną wsunął między uda, a drugą wsadził pod materiał koszulki, ujmując pierś nabrzmiewającą w podnieceniu. Obrazy z wczorajszej nocy natychmiast stanęły mi przed oczami, a przyjemność wynikająca z wyobraźni zapulsowała w kroczu.

– Nie mogłam spać... – powiedziałam, skupiając się na palcach, ślizgających się po wilgotniejącym sromie.

Przymknęłam oczy, odchylając głowę, żeby oprzeć ją na ramieniu za sobą. Tak bardzo nie chciałam, żeby przestawał.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz