20: Kielich Hadesu

317 30 12
                                    

Zrobiłam wszystko, o co poprosił mnie Scorpius przed wyjściem, a moje zaangażowanie zaowocowało głębokim snem pozbawionym koszmarów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zrobiłam wszystko, o co poprosił mnie Scorpius przed wyjściem, a moje zaangażowanie zaowocowało głębokim snem pozbawionym koszmarów.

To dość ciekawe doświadczenie: leżeć, odcinać się od świata zewnętrznego i skupiać się na wspomnieniach. Na początku było mi trudno wybrać to, które chciałabym zmienić. Po wewnętrznej walce uznałam, że najlepsze będzie jedno z tych świeższych. To był jeden z beztroskich dni w domku myśliwskim. Znudzeni, ja, Rodian, C'Than i Shantala skupiliśmy się wokół stolika w niewielkiej kuchni; tym razem nie piliśmy alkoholu. Rozmawialiśmy o rzeczach błahych, a ja starałam się wkładać w usta każdego z nas coś, czego wtedy nie powiedział. Efekt był mierny, ponieważ cały czas wydawało mi się, że wyobrażenie jest zbyt sztuczne, wręcz przekolorowane. Ciężko było mi się też skupić, bo moje myśli ciągle zbaczały z kursu. W ten sposób przeleżałam do dwudziestej trzeciej. Dzięki eliksirowi łatwo zasnęłam.

Gdy tylko otworzyłam oczy następnego dnia, wiedziałam, że dzieje się coś złego. Mój mąż wrócił najpewniej dość późno. Przestrzeń, nocą dzielona ze Scorpiusem, była pusta. Po mężczyźnie pozostało wgniecione prześcieradło, a cienka kołdra w całości mnie okrywała. Miejsce to dawno wystygło. Podparłam się i przewróciłam na drugi bok. Nie leżał przy mnie, ale wciąż był w pokoju.

Stał przed przeszklonymi balkonowymi drzwiami. Czoło opierał o taflę, tak samo jak dłoń zaciśniętą w pięść. Jego oddech znaczył mgiełką nierozgrzaną jeszcze szybę. Ściągnął dłoń niżej, zostawiając jej odcisk. Coś go zdenerwowało. Coś mającego związek z zebraniem z poprzedniego wieczora. Wpatrywał się w drzewiasty krajobraz za oknem, wodząc ślepymi – bo zamyślonymi – oczami. Zaciskał i rozluźniał pięść, a mięśnie i ścięgna przedramienia majaczyły w ruchu pod skórą.

Ciężko wyprowadzić z równowagi arystokratę. Trzeba być mną, żeby tego dokonać; a nawet mnie bywało trudno.

Stwierdziłam, że wylegiwałam się wystarczająco długo. Usiadłam na brzegu materaca, a wtedy Draagonys, wyrwany z własnych myśli, drgnął i przeniósł na mnie swoją uwagę. Przez chwilę mogłam podziwiać smutek na idealnej twarzy; nisko opuszczone kąciki ust, a także przygaszone iskierki błądzące po tęczówce. Szybko zastąpiła go chłodna obojętność. Powinnam się już przyzwyczaić, ale wciąż doskonała maska, którą przywdziewał automatycznie, robiła na mnie wrażenie.

– Stało się coś? – zapytałam, przekrzywiając głowę.

– Tak – odparł krótko.

– Powiesz mi co?

– Nie teraz – uciął.

Spuściłam głowę, żeby prawie natychmiast ją podnieść. Szybkim krokiem przeszedł przez pokój. Zatrzymał się przy drzwiach. Oparł na nich dłoń i zgiął palce tak, jakby chciał zadrapać drewno. Zacisnął też mięśnie szczęki. Spojrzał na mnie, jakby zastanawiał się, czy powinien się do mnie odezwać.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz