Twarz w lustrze przypominała moją, ale to nie byłam ja.
Stara Daemona Sathana nie nakładała podkładu, pudru, bronzera, rozświetlaczy, różu i cieni do powiek.
Stara Daemona Sathana tuszowała rzęsy, twierdząc, iż to i tak za dużo. Czasem nawet i o tym nie pamiętała. W ogóle tego nie robiła, gdy dołączyła do Orędowników.
Stara Daemona Sathana nie włożyłaby białej sukni, której gorset opinał talię, prostując plecy, a warstwowa, tiulowa spódnica rozłożyście zagarniała szeroką, okrągłą przestrzeń. Nie stać byłoby jej na te wszystkie kryształki połyskujące w słońcu wpadającym przez okno. Ba. Nie stać by jej było na jeden taki kryształek, gdyby nie wkład w wesele od pradziadka.
Stara Daemona Sathana poszłaby do ślubu w sukni matki – skromnej, o zakrytych ramionach i prostym kroju; w pięknym odcieniu kości słoniowej, niepodkreślającym brudnego koloru skóry. Śnieżnobiała suknia za bardzo się odznaczała.
Stara Daemona Sathana została w celi, parę stóp poniżej fundamentów zamku Pystolliusów.
Przygładziłam tiulowy materiał, chcąc zmusić go do większej uległości; żebym nie rzucała się tak w oczy. Naiwne pragnienie – panna młoda na ślubie pozostaje w centrum uwagi. Podczas gdy wszyscy będą patrzeć na mnie, Przewodnik sączyć będzie kłamstwa do uszu Nerona.
– Coś nie tak? – zapytał Scorpius, przyglądając się z fotela moim miernym próbom ugłaskania sukni.
Spojrzałam na niego, wzruszając ramionami. Co miałam mu powiedzieć? Że nie tak to sobie wyobrażałam? Że wolałam sama wybrać suknię? Że w makijażu czuję się, jakbym ubrała maskę? Że źle czuję się, gdy patrzą na mnie ślepcy? Nie obchodziło go to, a już na pewno niewiele mógł zdziałać. Było za późno. Za późno zaczęłam z nim współpracować.
– Boję się – przyznałam niechętnie, zamiast wymienić mu listę z rzeczami, które mnie nie zadowalają.
Bałam się wielu rzeczy: gości weselnych, którzy wcale nie byli pozytywnie do mnie nastawieni, całego tego przedstawienia w postaci pierwszych tańców, zabawy, dzielenia się tortem, a najbardziej przerażała mnie przysięga i życie po niej. Ostatnią rzeczą, o której myślałam, były romanse, ale wciąż pozostawał pewien niepokój. Może i stanowiłam karę dla Draagonysów, ale co jeśli Arediusz się rozmyśli i pewnego dnia w nagrodę dla arystokraty mnie zabije, uwalniając swojego żołnierza spod ramion klątwy? Przyszłość zapowiadała się enigmatycznie.
Mężczyzna zmarszczył czoło, słysząc moje szczere wyznanie. Zapewne wcześniej sam się domyślał. Uważam, że też był spięty tamtego dnia, ale starał się tego nie okazywać. Jak zwykle...
Poluzował krawat. Po chwili wstał i skierował się do szafy. Obserwowałam, jak przerzuca rzeczy, żeby w końcu wyciągnąć niewielkie pudełeczko. Podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstek i obrócił dłoń wierzchem w dół. Położył prezent w zagłębieniu. Wychłodzony kartonik był szokiem dla rozgrzanej przez zaciskanie pięści skóry.
CZYTASZ
Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]
FantasiIII miejsce w kategorii FANTASY w konkursie literackim "Splątane Nici" (edycja wiosna/lato 2018) organizowanym przez @adriananitaniteczka. "Coś szeptało za moimi uszami. [...] Kiedy się obracałam, nie widziałam nikogo. Ciemność stała się mym wrogiem...