8 - Wspólny projekt

5.8K 369 193
                                    

Marinette w pierwszej chwili miała ochotę zapaść się pod ziemię. Kiedy zobaczyła w drzwiach tatę z Adrienem, serce w niej zamarło. A potem znów zaczęło bić. I to nie jakoś szaleńczo, ale całkiem normalnie. Zupełnie, jakby znów jej „Marinettowe" roztrzepanie zostało zastąpione „Biedronkowym" opanowaniem. Zerknęła odruchowo na zegar wiszący na ścianie w kuchni. Było za pięć dziesiąta. Zauważyła, że Adrien dostrzegł to jej zerknięcie na zegar. Stłumiła chichot i mrugnęła do niego.

Próbowała odwrócić jego uwagę od bałaganu panującego w kuchni, ale była na straconej pozycji. I doskonale o tym wiedziała. Tego się nie dało niczym usprawiedliwić. Mama pogrążyła ją jeszcze bardziej, mówiąc Adrienowi, że ten bałagan to sprawka Marinette. A jak dodała tekst „przez żołądek do serca", to Marinette przez moment myślała, że nie ma takiego miejsca na Ziemi, gdzie mogłaby się ukryć przed światem. Ze zrujnowaną reputacją. Próbowała złagodzić przekaz – dość oczywisty, biorąc pod uwagę słowa wypowiedziane przez jej mamę – i obrócić to wszystko w żart. Stąd to przewrócenie oczami i bezgłośne „Przepraszam za to."

Ale Adrien zaczerwienił się mimo to. Czyli poczuł się nieswojo. Pocieszające dla Marinette było to, że nie poczuła zdradzieckiego ciepła na swoich policzkach, co by znaczyło, że tym razem się nie zarumieniła. Co nie znaczy, że nie poczuła się zakłopotana. Ale przynajmniej zachowywała pozory opanowanej.

- Zostaw, kochanie! – Mama zabrała ścierkę z rąk Marinette. – Macie dużo pracy przed sobą. Ja zajmę się kuchnią.

- Ale, mamo! – zaprotestowała Marinette.

- Weźcie sobie zapasy i zabierajcie się do pracy. Czas to wartość bezcenna. Lepiej mieć go więcej popołudniu na rozrywkę.

Słysząc to, Marinette zarumieniła się na myśl o tym, co jej mama mogła mieć na myśli. Czy ona sugerowała jakąś randkę? Na szczęście Adrien nie chwycił tej jawnej aluzji. A może przyjął, że Marinette może mieć na wieczór inne plany. W końcu wczoraj powiedział coś w tym stylu. Zaraz, jak to szło? Że nie może zakładać, że nie ma planów na sobotę. Czyli dopuszcza do siebie myśl, że ona ma jakieś życie. Trzeba go tylko ugruntować w tym poglądzie.

Dlaczego tak jej zależało na tym, żeby on się nie połapał w jej uczuciach? A raczej, jak to się stało, że przestało jej zależeć na jego uwadze. Głupie pytanie. Wiadomo przecież doskonale, jak to się stało. Pozwoliła się całować Czarnemu Kotu i proszę – oto efekty!

Westchnęła ciężko.

Adrien poderwał głowę i spojrzał na nią z ciekawością. A dłoń bezwiednie powędrowała mu na szyję. Zupełnie jakby sobie przypomniał ostatnią lekcję chemii, kiedy też tak westchnęła i dmuchnęła mu w kark.

Wzięła tacę z porcją gofrów i napojami i ruszyła po schodach do swojego pokoju. Adrien bez słowa ruszył za nią. Sabine odprowadzała ich zdumionym wzrokiem, a kiedy klapa w suficie zamknęła się za nimi, uśmiechnęła się pod nosem, pokręciła głową i z westchnieniem zabrała się za doprowadzanie kuchni do porządku. Uwielbiała gotować z córką, ale ich świetna zabawa zawsze kończyła się tak samo – totalnym bałaganem. A mimo to nadal podejmowała to ryzyko, licząc na to, że nadejdzie taki dzień, w którym jej córka wreszcie zapanuje nad swoją niezdarnością. Wszak ćwiczenie czyni mistrza...

***

- Przepraszam cię za mamę. – Westchnęła Marinette, jak tylko odstawiła tacę na biurko.

- Nie masz za co przepraszać – odpowiedział szybko Adrien.

- Nie wiem, co w nią wstąpiło. – Zignorowała go. – Widziała wczoraj wieczorem, że mnie odprowadziłeś i chyba... dorobiła do tego jakąś teorię. Przepraszam.

Pocałunek prawdziwej miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz