17 - Magiczne są tylko pocałunki prawdziwej miłości

7.8K 482 431
                                    

Marinette patrzyła na niego zdumiona, nie potrafiąc złożyć najprostszych słów w jakiekolwiek logiczne zdanie. Wreszcie po chwili przemówiła:

- Ale... skąd... wiedziałeś?

- Zacząłem się zastanawiać po walentynkach. Powiedziałaś wtedy coś takiego, co mnie nakierowało na koleżankę z klasy. A potem zacząłem cię lepiej poznawać i zauważyłem coraz więcej podobieństw. A potem... Potem poznałem twoje pismo z wa... – Tu urwał, bo prawie się wygadał o walentynce i wspólnym referacie z chemii. A z drugiej strony co złego w tym, żeby się dowiedziała? On już wiedział. A jednak... Zależało mu, żeby sama się domyśliła. Tak jak on domyślił się jej tożsamości.

- Moje pismo? Skąd ty wiesz, jaki mam charakter pis... ma... - zająknęła się.

Jej myśli gnały jak szalone. Koleżanka z klasy? Zatem on chodził z nią do klasy. Wybór był mocno zawężony. Właściwie każdy z nich mógłby znać jej charakter pisma. Ale Czarny Kot powiedział, że poznał jej pismo z czegoś. Czegoś na „wa..." I jakim cudem on ją lepiej zaczął poznawać? Przecież nie przebywała z Czarnym Kotem jako Marinette. Jedyny chłopak, z którym spędzała ostatnio więcej czasu to był... Adrien. Adrien, któremu kiedyś wysłała walentynkę. Która zaczyna się na „wa..." A potem Adrien zobaczył, jak kaligrafowała napisy na plakacie do referatu z chemii. I teraz sobie przypomniała, że wtedy zachował się dość dziwacznie. Właściwie od tamtej pory zachowywał się dziwnie w jej towarzystwie. Wszystko do siebie pasowało.

- Nie. Ty nie możesz być... - szepnęła wpatrzona w niego rozszerzonymi ze zdumienia oczami.

- Dlaczego?

- Bo to by była najbardziej pokręcona historia na świecie! – Zezłościła się nagle, a on zerwał się z krzesła zaskoczony. Nie takiej reakcji oczekiwał.

- Ale, dlaczego?

- Och, ty naprawdę tego nie łapiesz?! Powiedz, że nim nie jesteś! Bo inaczej cię rozszarpię na kawałki!

- Marinette... Ale ja nie rozumiem.

- Och, to ja ci wyjaśnię! – Zbliżyła twarz do jego twarzy, mrużąc oczy. – Wiesz, przez co musiałam przejść, żeby się w tobie odkochać i zakochać w tobie? Rany, to zdanie nawet nie ma sensu! – wykrzyknęła, chwytając się za głowę. – Powiedz, że nim nie jesteś!

- Ale kim mam nie być? – spytał, walcząc ze śmiechem. Z drugiej strony jej wzrok nie wróżył nic dobrego, jeśliby nie zapanował nad wesołością.

- Adrienem Agreste... - wycedziła powoli, nie spuszczając z niego wzroku.

- I co mam teraz zrobić?

- Zaprzeczyć.

- Nie... - Urwał, a ona wstrzymała oddech. – Nie mogę...

I zanim zdołała cokolwiek powiedzieć lub zrobić, objął ją mocno i pocałował. Wiedział, że jego pocałunki działały cuda, więc nawet jeśli miała ochotę go zatłuc, to odroczy wykonanie tego wyroku o dobrą chwilę.

- To jest niesprawiedliwe... - wymruczała po chwili Marinette.

- Hmm?

- Wykorzystujesz te swoje magiczne pocałunki przeciwko mnie!

- One nie są magiczne dlatego, że są moje. Już ci to tłumaczyłem, Marinette. Magiczne są tylko pocałunki prawdziwej miłości.

- Oooo... - wyrwało jej się i nagle zaczęła się śmiać.

- Teraz to się zgubiłem.

- Och, Kocie! – wykrztusiła, wciąż się śmiejąc. – Chyba rozwikłałam twoją walentynkową zagadkę!

- A była jakaś?

- No, już wiem, dlaczego zadziałał tamten pocałunek! Przecież faktycznie byłam w tobie zakochana.

- Ale przecież nie wiedziałaś, że ja to ja.

- Prawdę mówiąc, wciąż tego nie jestem pewna... - mruknęła.

- Narażasz się na nieprzyjemny kontakt z moim kwami – odpowiedział Czarny Kot. – Plagg nie należy do najbardziej czarujących...

- Ja tam go lubię! – wtrąciła się Tikki.

- Tikki! – wykrzyknęła Marinette w oburzeniu.

- No co? I tak mleko się wylało – odpowiedziała jej Tikki.

- Niech wam będzie. – Westchnął Czarny Kot. – Plagg, chowaj pazury.

Po chwili przed Marinette stał Adrien we własnej osobie, zaś Plagg z kwaśną miną podfrunął do jego głowy i mruknął:

- Sam powinienem cię teraz rozszarpać za te miłe słowa. Ja nie należę do najbardziej czarujących? Jak ty mnie, dzieciaku, nie znasz w ogóle...

Ale ani Marinette, ani Adrien nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi. Stali twarzą w twarz, tuż obok siebie, nie odrywając do siebie wzroku.

- No i jak? Bardzo mi się oberwie? – spytał w końcu Adrien z lekkim uśmiechem.

- Zastanawiam się właśnie – mruknęła. – Kurczę, to rzeczywiście ty...

- Nie da się ukryć.

- Nie mogłeś powiedzieć? – Westchnęła, przewracając oczami. – Sporo by się uprościło i to dawno temu.

- Nie pozwalałaś.

- A fakt. Rzeczywiście. Głupia byłam. Trzeba było pozwolić.

- To... już mnie nie kochasz? – spytał z wahaniem.

- Teraz to już sama nie wiem. Miałam taki bałagan w sercu... Wydawało mi się, że nie kocham już ciebie tylko Czarnego Kota, a potem robiłeś coś takiego, że znów mi wracało. W ogóle nie mogłam sobie dać z tym rady.

- Już nie musisz wybierać. – Uśmiechnął się szeroko.

- W sumie masz rację... - Odwzajemniła uśmiech. – Nie wiem tylko, czy jako Adrien też władasz magicznymi pocałunkami.

- Powtórzę raz jeszcze. One nie są magiczne dlatego, że są moje. Magiczne są...

- ...tylko pocałunki prawdziwej miłości – dokończyli razem i roześmiali się głośno.

A potem Adrien dotknął policzka Marinette, pochylił się i westchnął:

- Kurczę, mam tremę.

- Ależ z ciebie tchórzofretka... - szepnęła i pocałowała go.

Jej pocałunki też były magiczne...

***

KONIEC <3

Pocałunek prawdziwej miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz