Marinette obudziła się następnego dnia lekko oszołomiona. Wydarzenia dnia wczorajszego mieszały jej się z szalonymi snami, które śniły jej się przez całą noc. W pierwszej chwili nie umiała odróżnić jawy od snu. Świadomość wracała jej opornie. Zaraz, zaraz... Czy ona... Czy ona czasem nie całowała się wczoraj z Czarnym Kotem na dachu katedry Notre Dame?
- Tak, Marinette... - potwierdziła jej Tikki, spokojnie zajadająca ciasteczko i przyglądająca się budzącej się dziewczynie.
- O nnnieeee... - jęknęła Marinette i naciągnęła kołdrę na głowę.
- O taaak... - Uśmiechnęła się Tikki. – Nie spodziewałam się tego po tobie...
- Tikki... Przestań... Jak ja mogłam się tak zachować?! Przecież... Przecież ja kocham Adriena!
- Hmmm...
- Co miało znaczyć to „hmmm"? – Marinette odrzuciła kołdrę i spojrzała groźnie na Tikki.
- No, pomyśl tylko, Marinette... - Ta roześmiała się w odpowiedzi, zupełnie nieprzejęta spojrzeniem dziewczyny. – Czy gdybyś nic nie czuła do Czarnego Kota, zdjęłabyś z niego zaklęcie? I całowałabyś się z nim tak długo, tak intensywnie i tak... magicznie... - Ostatnie słowo Tikki powiedziała z namysłem, przyglądając się reakcji dziewczyny.
- To straszne, że ty wszystko wiesz... - wyznała Marinette, wstając z łóżka. – Jesteś gorsza od sumienia... Sumienie można zagłuszyć... - dodała pod nosem i zaczęła się ubierać.
Tikki tylko zachichotała i skończywszy jeść, pofrunęła do torebki Marinette. Chwilę później obie były gotowe do wyjścia. Czas był ku temu najwyższy, bo za pięć minut miały zacząć się lekcje. Marinette nie miała więc czasu zastanawiać się dłużej nad swoimi postępkami z dnia poprzedniego ani też nad uczuciami do Czarnego Kota.
Wpadła zdyszana do klasy tuż przed dzwonkiem na lekcję. Rzuciła plecak na podłogę obok ławki i usiadła ciężko obok swojej przyjaciółki, Alyi.
- No, co tam, dziewczyno? – przywitała się Alya. – Dobrze spałaś?
- Co? – Marinette momentalnie się zarumieniła. – Ach, tak, tak... Bardzo dobrze! – przytaknęła szybko.
- Nie miałaś koszmarów?
- Koszmarów? Czemu miałabym mieć koszmary?
- No... Wiesz... Skopałaś wczoraj walentynki... - przypomniała Alya szeptem.
- Taak... W sumie... - odpowiedziała nieobecnym tonem Marinette, skupiona nagle na Adrienie, który pojawił się w drzwiach.
- O wilku mowa... - szepnęła Alya i spojrzała szybko na przyjaciółkę. Ta jednak – o dziwo! – siedziała spokojnie. No, lekko zarumieniona, ale spokojna.
- Cześć, Alya! Cześć, Marinette! – przywitał się Adrien z szerokim uśmiechem.
- Cześć, dziewczyny! – dodał Nino, który wszedł do klasy za przyjacielem.
- Cześć, chłopcy! – odpowiedziała mu Marinette podobnym tonem.
- Cześć! – odpowiedziała Alya, wciąż zaintrygowana zmianą zaobserwowaną u przyjaciółki. – Jak ci się udały walentynki, Adrien?
- Mnie nie spytasz? – odezwał się Nino i nachylił nad Alyą.
- A jest coś, o czym jeszcze nie wiem? – odpowiedziała mu i mrugnęła do niego.
Uśmiechnął się szeroko i odmrugnął do niej. Marinette obserwowała to z lekkim rozbawieniem i ogromnym zaciekawieniem. Nie sądziła, że tych dwoje grawituje ku sobie. Alya nic wczoraj nie mówiła o swoich planach walentynkowych. Wręcz przeciwnie – skupiła się na akcji „Walentynka dla Adriena". A tymczasem... Będą musiały o tym poważnie porozmawiać.
CZYTASZ
Pocałunek prawdziwej miłości
FanficCo by było, gdyby Biedronka nie zostawiła Czarnego Kota zaraz po walce z Mrocznym Amorem? Co by było, gdyby Czarny Kot wyznał Biedronce to, co zamierzał jej wyznać w Walentynki? A gdyby przekonał Biedronkę, że tamten pocałunek zaiste był pocałunkiem...