- Marinette! Masz gościa! – zawołała Sabine we wtorkowe popołudnie.
Marinette natychmiast pojawiła się u szczytu schodów. Adrien spojrzał w górę i ruszył po schodach, kiwnąwszy wcześniej do mamy Marinette na pożegnanie.
Na podłodze rozłożony był już plakat z ich prezentacją na lekcję chemii. Od soboty Marinette zdążyła uzupełnić rysunki, które naszkicowali podczas poprzedniego spotkania.
- Widzę, że nie próżnowałaś – skomentował.
- Nie mogłam wczoraj zasnąć – wyznała. – Rysowanie zazwyczaj pomaga mi się wyciszyć.
- Nadal masz kłopoty sercowe? – spytał, zanim zdążył ugryźć się w język. – Rany, znów robię się wścibski!
- W porządku! – Roześmiała się w odpowiedzi. – Po prostu miałam wczoraj szalony dzień. Ciężko mi było po tym wszystkim dojść do siebie.
- Dobrze chociaż, że upiekła nam się klasówka z fizyki – przypomniał.
- Właśnie. Dzięki tak w ogóle za pomoc przy powtórce. Gdyby nie ty, pewnie bym zawaliła ten sprawdzian.
- Przecież i tak się nie odbył.
- W sumie racja! Trzeba będzie jeszcze raz powtórzyć materiał, bo profesor Mendelejew na pewno nam nie odpuści.
- Z szybkiej śmierci zrobi jeszcze szybszą śmierć. Zada te same pytania i skróci czas o połowę.
- Obyś nie był złym prorokiem! – Wystraszyła się.
- Dasz sobie radę, Marinette – dodał jej otuchy, kładąc jej dłoń na łopatce.
Zdziwiło ją, że ten gest nie zrobił na niej spodziewanego wrażenia. Już nie pierwszy raz w ciągu ostatniego tygodnia czuła się kompletnie znieczulona na urok Adriena.
- Zastanówmy się, co by tu jeszcze dać na ten plakat... - zmieniła temat i odwróciła się w stronę biurka po zestaw pasteli i flamastrów, uwalniając się tym samym spod dotyku Adriena.
Jego ręka zawisła w powietrzu, a on poczuł się nagle nieswojo. Opanował się jednak szybko i zerknął na plakat.
- Wiesz, myślałem o tym trochę i jednak bym dał definicję zasad.
- Tak myślisz? – spytała z powątpiewaniem Marinette.
- Profesor Mendelejew jest trochę tradycjonalistką. Myślę, że będzie zadowolona, jeśli nasza prezentacja będzie choć trochę podręcznikowa.
- No dobra. Przekonałeś mnie. – Westchnęła Marinette. – Gdzie ją napiszemy?
Pochylili się nad plakatem, dopracowując szczegóły i szukając odpowiedniego miejsca na zapisanie definicji. Wreszcie Marinette sięgnęła po czarny marker.
- To może ja napiszę? – zaproponował Adrien, wyciągając rękę po flamaster. – Ty zrobiłaś tak dużo, że czuję się zupełnie niepotrzebny.
- Ja tylko narysowałam to wszystko, co kazałeś. – Roześmiała się Marinette. – To twoja wiedza jest na tym plakacie, choć narysowana moją ręką.
- Świetnie się uzupełniamy w takim razie – podsumował.
- Rzeczywiście... - powtórzyła zdumiona i spojrzała mu w oczy.
- No to... pozwolisz mi zepsuć ten plakat? – Zarumienił się od jej spojrzenia.
- A umiesz kaligrafować?
CZYTASZ
Pocałunek prawdziwej miłości
FanfictionCo by było, gdyby Biedronka nie zostawiła Czarnego Kota zaraz po walce z Mrocznym Amorem? Co by było, gdyby Czarny Kot wyznał Biedronce to, co zamierzał jej wyznać w Walentynki? A gdyby przekonał Biedronkę, że tamten pocałunek zaiste był pocałunkiem...