- Jesteś – stwierdził Czarny Kot, zrywając się na nogi.
Siedział już dobre pół godziny na dachu Katedry Notre Dame i zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrozumiał Biedronkę, kiedy umawiała się z nim na spotkanie. Powiedziała „Jak w środę." Czyli jak w walentynki. Nakarmił Plagga podwójną porcją sera i od razu pobiegł na miejsce. Usiadł w tym samym miejscu, w którym zastał Biedronkę niemal tydzień temu, i zamyślił się.
Przez ostatnie kilka dni żył niemal jak we śnie. Te spotkania z Biedronką, te pocałunki, które jej wykradał, a które ona odwzajemniała... Jak to się w ogóle stało? Sam nie mógł uwierzyć, że wszystko właściwie zawdzięcza jednemu pocałunkowi – wtedy, w walentynki, właśnie tutaj...
- No jestem – odpowiedziała Biedronka spokojnie. – Dotrzymuję obietnic.
- Obietnic? – zdziwił się.
Podeszła do niego powoli z zagadkowym uśmiechem. Stanęła tuż przed nim i trąciła jego koci dzwoneczek. Spojrzała na niego i uniosła brew.
- Już pamiętasz? – spytała.
Czarnego Kota całkowicie zatkało. Biedronka z nim... flirtowała?
Roześmiała się, widząc jego minę.
- Jesteś słodki! – wyznała nagle.
A potem wspięła się na palce i pocałowała go. Czarny Kot zupełnie nie pojmował, skąd się wzięła ta zmiana w zachowaniu Biedronki, ale że nie miał powodów do narzekania, skupił się na chwili obecnej. Objął ją mocniej, a ona zanurzyła dłonie w jego włosach. Nagle z jego piersi wyrwał się... koci pomruk. Serce na moment mu się zatrzymało, a Biedronka oderwała się od niego zdumiona i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Co to było? – spytała.
- Nie wiem... - wykrztusił i zaczerwienił się okropnie.
Roześmiała się nagle i potargała jego włosy.
- Ty to wiesz, jak zdobywać dziewczynę, Kocie! – powiedziała.
- Zdobywać? – powtórzył w osłupieniu.
- No, zdobywać, zdobywać. – Kiwnęła głową i przytuliła się do niego.
A on objął ją mocno i zamknął oczy. Westchnął szczęśliwy. Biedronka znowu się roześmiała. Przyszło jej właśnie do głowy, że ona w swojej cywilnej postaci wzdychała w ostatnich dniach zadziwiająco często.
- No co tam? – chuchnął jej we włosy.
- A nie, nic... Tylko wzdychasz.
- Bo... jestem szczęśliwy – wyznał nagle.
- Tylko uważaj, żebyś nie wpadł w kłopoty – mruknęła.
- A czemu miałbym wpaść w kłopoty? – Roześmiał się.
- Eee... Sama nie wiem... - odpowiedziała nagle zakłopotana.
Czarny Kot spojrzał na nią uważnie. Chcąc uniknąć jego wzroku, przytuliła się mocno do niego. Odruchowo objął ją ramionami, ale czuł dziwny niepokój. Zupełnie jakby to, co powiedziała, uruchomiło jakiś dzwonek w jego głowie, a on nie potrafił go umiejscowić. Dlaczego się zmieszała? I dlaczego fakt, że był szczęśliwy, miałby go wpędzić w kłopoty?
- Muszę iść – szepnęła nagle, wyswobadzając się z jego objęć.
- Zostań jeszcze – poprosił.
- Pamiętasz, że ci powiedziałam, że chodzę do szkoły? – Mrugnęła do niego. – Mam lekcje do odrobienia. Ty pewnie też.
- Lekcje nie zając, nie uciekną.
- Kocie... - Westchnęła i przewróciła oczyma.
- Zostań chociaż na zachód słońca, Biedronko. Aż żal nie skorzystać z takiej miejscówki.
Roześmiała się znowu.
- Dobrze. Ale tylko na zachód słońca – zgodziła się.
Usiedli obok siebie na dachu i zapatrzyli się w horyzont. Czarny Kot objął Biedronkę i przytulił do siebie, a ona położyła głowę na jego ramieniu. I tak trwali, wpatrując się, jak słońce zniża się do linii horyzontu.
- Brakuje mi ciebie – szepnął nagle Czarny Kot.
Poderwała głowę i spojrzała na niego zdziwiona.
- Przecież tu jestem – powiedziała.
- Widujemy się tylko przy okazji ataku akumy – odpowiedział jej. – A ja bym chciał... - Urwał nagle zakłopotany.
- Czego byś chciał? – spytała, nie doczekawszy się na ciąg dalszy.
- Widywać cię częściej – dokończył. – Przez te całe zasady nie mogę do ciebie normalnie zadzwonić ani odprowadzić cię do domu. Strasznie za tobą tęsknię, jak cię nie widzę przez parę dni.
- Możemy umawiać się tutaj o ustalonej porze? – zaproponowała Biedronka.
- Jutro? – spytał z nadzieją.
- Jutro nie mogę – odpowiedziała szybko, przypominając sobie, że umówiła się z Adrienem na dokończenie plakatu. To było jeszcze zanim profesor Mendelejew odwołała czwartkową lekcję chemii.
- W środę?
- W środę może być. – Uśmiechnęła się. – Możemy się umówić na kolejny zachód słońca.
- Pod warunkiem, że nie będzie padać.
- To weź parasol na wszelki wypadek – poradziła i podniosła się. – Naprawdę muszę lecieć.
- W porządku. – Także się podniósł.
- To do środy, Kocie.
- O ile Władca Ciem nie zadba o nasze wcześniejsze spotkanie... - zażartował słabo.
Roześmiała się. Wspięła na palce i pocałowała go na pożegnanie.
Kiedy zeskoczyła, poczuł aż szarpnięcie w środku. Tak bardzo chciał za nią podążyć. Ale wiedział, że nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby ją śledził w drodze do domu. Za wszelką cenę musieli zachować swoje tożsamości w sekrecie.
CZYTASZ
Pocałunek prawdziwej miłości
FanficCo by było, gdyby Biedronka nie zostawiła Czarnego Kota zaraz po walce z Mrocznym Amorem? Co by było, gdyby Czarny Kot wyznał Biedronce to, co zamierzał jej wyznać w Walentynki? A gdyby przekonał Biedronkę, że tamten pocałunek zaiste był pocałunkiem...