drugie równanie

1K 88 9
                                    

Rosè bardzo się stresowała. Kiedy wczoraj dostała propozycję, tak jakby, pracy od pani Manoban miała ochotę krzyczeć i skakać ze szczęścia. Miała dopiero dziewiętnaście lat i, nie oszukujmy się, praca e kawiarni nie była najbardziej dochodową z możliwych, więc trochę dodatkowych pieniędzy na pewno by się przydało. W dodatku miała uczyć jakąś malutką i zapewne słodziutką dziewczynkę matematyki. Od rana wysprzątała cały dom i wystroiła się luźnie, ale estetycznie. Nie żałowała także swoich drogich perfum. Wiedziała, że pani Manoban jest bardzo wpływowym człowiekiem i chciała zrobić na niej dobre wrażenie. Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi szybko jeszcze zerknęła w lustro, wiszące w przedpokoju i popędziła otworzyć mieszkanie. Jakież było jej zdziwienie, gdy w progu jej mieszkania stanęła elegancko ubrana biznesmenka wraz ze swoją córką. Tak, przecież właśnie na to się umówiły, ale z rozmowy z Manoban, Chae wywnioskowała, że Lisa może mieć sześć, może siedem lat, ale nie osiemnaście! Przecież o osobie w tym wieku nie mówi się 'mój mały skarbek' czy 'maleństwo'.

- Dzień dobry - odezwała się pani Manoban. - To jest Lisa - moja córka. Ostatnio nie za dobrze idzie jej w nauce, a to już ostatni rok jej nauki, więc... Dobrze by było gdybyś powtórzyła z nią materiał trzy razy w tygodniu. Pasuje ci wtorek, czwartek i piątek?

- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się Chae.

- Dobrze więc w te dni przez półtorej godziny Lisa będzie u pani. I proszę się nie martwić czy wróci do domu czy nie, jest pełnoletnia.

Rosè pokiwała głową i pożegnała się z Manoban.

Lisa tymczasem walczyła z myślami. Z jednej strony była wściekła na matkę, że ta załatwiła jej jakieś korepetycje, z drugiej jednak cieszyła się że jej korepetytorka nie jest jakąś starą, zrzędliwą babą. Rosè była od niej o rok starsza i mogła być naprawdę spoko laską.

- Cześć, jestem Rosè, ale możesz też do mnie mówić Chae - przedstawiła się wciąż zdenerwowana właścicielka mieszkania.

- Lisa - rzuciła blondynka jakby od niechcenia, co nie uszło uwadze Rosè. Zrobiło jej się trochę przykro, ale nie dała tego po sobie poznać.

- dobrze, Lisa. To może przejdziemy do salonu, co?

Lisa pokiwała jedynie głową i podążyła za starszą. Ta pokazała jej gestem dłoni, by usiadła na kanapie, co Manoban ochoczo uczyniła.

- Chcesz coś do jedzenia? - dobiegł ją głos Rosè z zapewne kuchni.

- Możesz coś przynieść - rzuciła Lisa, bo akurat w tej chwili miała ochotę na orzeszki, czy chipsy.

Chae słysząc to rozejrzała się po pomieszczeniu. Chwyciła paczkę chipsów, pocky o smaku zielonej herbaty i butelkę soku jabłkowego. Wzięła jeszcze dwa kubki i ruszyła z powrotem do miejsca, gdzie zostawiła Lisę. Wchodząc do salonu zastała widok, którego się nie spodziewała. Na kanapie siedziała Lisa, a na jej kolanach kot Chae.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że masz takiego słodkiego kota? - zapytała Lisa, unosząc głowę i patrząc prosto na Rosè.

- Przepraszam - powiedziała odstawiając przyniesione rzeczy na stolik przed nimi. - Myślałam, że nie lubisz zwierząt.

- Kocham je! - wykrzyknęła radosna Lisa.

Happiness | Chaelisa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz