16-letni blondyn leżał właśnie na polance. Przez te 4 lata, bardzo wydoroślał, nabrał mięśni i rozumu. Może nadal czasami zachowywał się dziecinnie lecz głownie starał się być poważny. Jego ogony leżały rozwalone pod nim a jego krwiste oczy spoglądały w niebo. W jego demonicznej formie mógł w pełni odpocząć, nie musiał skupiać się by utrzymać przemianę więc ciesząc się odpoczynkiem rozmyślał.- Neee, Kurama - Zaczął
- Co jest, Gaki? - Zapytał Lis
- Jak myślisz, co przyjdzie nam robić w najbliższych dniach? - Zapytał
- Wolałbym o tym nie myśleć, ale muszę ci to powiedzieć Naruto... Mam złe wieści, według tego co się dowiedziałem to Smoki i Anioły wypowiedziały sobie wojnę w którą zostanie wciągnięta reszta świata...
- C-CO?!? Dlaczego teraz dopiero mi o tym mówisz? - Zapytał zły
- Bo, musiałeś wypocząć. Nie możesz dołączyć do wojny będąc zmęczony. Padłbyś po krótszym czasie - Odpowiedział lis
- Dobra, mniejsza. Na jakim etapie to już jest? - Zapytał
- Drgania mojej czakry na terenie Kraju Demonów są coraz mocniejsze, więc najprawdopodobniej zaczynają się pierwsze walki na naszym terenie. A z czakry która jest rozproszona po terenie tamtych, wynika że walki nabierają już większego rozmachu.
- Cholera! Kurama, nie mamy już czasu. Ruszamy do kraju demonów - Powiedział i wstając rozpoczął bieg
- Naruto, debilu. Przecież masz pieczęcie przestrzenne. Taka podróż
tylko cię wykończy i będzie trwać za długo.
- Ano, właśnie - Zaśmiał się i zatrzymał by skupić się na pieczęci. Po chwili był już w swojej zamkowej komnacie.
- Mój Panie! - Usłyszał głos swojego przydzielonego sługi, którego z resztą nie chciał. Demon rzucił mu się do stóp i kłaniając się witał blondyna
- Wstań, Ryuu. Ile ty już siedzisz? - Zapytał
- Odkąd wyruszyłeś 4 lata temu nie ruszyłem się stąd nawet na chwilę - Demon naprawdę zalatywał - Nie jadłem, nie piłem. Wyczekiwałem twego powrotu.
- Właśnie czuć - Blondyn złapał się za nos. - Idź się umyj Ryuu. - Powiedział
- Twe, słowo jest dla mnie rozkazem - Ukłonił się i wyszedł do łaźni
- Dobra, Kyuu trzeba iść do Lucyfera - Powiedział
- Ehh, tylko nie on... - Załamał się lis
- No coś ty, Przecież Lucyfer jest fajny - Zaśmiał się Blondyn i ruszył do koszar gdzie najczęściej można było znaleźć prawą rękę króla demonów. Siedział na ławce rozwalony niczym żaba na liściu i popijając sake patrzył się w niebo. Ubrany był w krótkie spodenki i kolorową koszulę w papugi. Aktualnie jego przydomek "Pana Piekieł" kompletnie do niego pasował
- Yo, Lucyfer - Powiedział Blondyn machając mu
- Naru? - Spojrzał się na przybysza - NARU!!! - Krzyknął doskakując do chłopaka - Jak się za tobą stęskniłem!! - Zaczął płakać i ściskać Blondyna
- N-No, co tam u ciebie Lucyfer? - Zapytał lekko przestraszony
- A wiesz Naru, jakoś Leci od tygodnia mam przerwę bo wyczerpałem całą ciemność w walce z Gabrielem - Podrapał się z tyłu głowy uśmiechając się
- Walczyłeś z Archaniołem Gabrielem!?! - Krzyknął Blondyn - I jak poszło? - Zapytał
- Ano, walka była długa i męcząca i została nie rostrzygnięta. Ale już myślałem, że nabierze się na pułapkę z Dango - Powiedział zirytowany
- Pułapkę z Dango? - Zapytał zdezorientowany
- Ano, Gabriel uwielbia Dango i zastawiłem pułapkę na niego zostawiając na środku polany talerzyk z Dango. Najgorsze jest to że ten cholerny Michał go ostrzegł gdy prawie już miał sięgnąć po nie - Powiedział Wkurzony zaciskając ręce w pieści
- Kto by się na to nabrał? - Zapytał blondyn nie wierząc w głupotę przyjaciela - Dobra mniejsza. Jak idą walki? - Zapytał
- Ano, różnie. Na naszym terenie nie straciliśmy żadnego wojownika choć walk było na naszym terytorium kilka. Najgorzej idzie Aniołom. Smoki zajęły ich wschodnia granicę. O właśnie Przyszły władca smoków zbliża się do portu w Brytanii gdzie toczy walkę oddział następczyni angielskiego tronu. Zapowiada się ciekawa walka - Powiedział i ponownie usiadł na ławce.
- Cholera! - Powiedział Blondyn i zaczął biec
- Naruto! Gdzie ty biegniesz? Dopiero przyszedłeś!! - Krzyczał Lucyfer za chłopakiem, który oddalił się tak bardzo, że nie było już go widać
Blondyn biegł ile sił w nogach nad klif. Musiał to powstrzymać. To jeszcze nie ten dzień na ich walkę. Gdy znalazł się na tyle blisko krawędzi klifu. Uwolnił moc ciemności i zmanipulował ją tak aby utworzyła ona na jego plecach skrzydła i uniósł się w powietrzu. Leciał jak najszybciej się da. Przy aktualnej prędkości za 20 minut powinien dotrzeć na miejsce. Nie był pewien czy zdąży ale był pewien jednego. . . Jeżeli nie uda mu się dolecieć na czas, nie dotrzyma słowa danego matce i nie sprowadzi rodzeństwa do domu
CZYTASZ
Demon W Ludzkiej Skórze
FanfictionŻycie nie zawsze jest piękne i tego właśnie doświadczył młody Uzumaki-Namikaze. Jaką drogę obejmie? Z kim będzie dążył do lepszego jutra? Zapraszam Do czytania :) **SAGA ,,ORYGINALNY DEMON,, - 14 593k SŁÓW**