[niepoprawione]
– Wszystko w porządku? – wymamrotałam, gdy drzwi od strony kierowcy zostały otwarte, a w fotelu na powrót usadowił się wciąż naburmuszony brunet.
– Jak w najlepszym – burknął jedynie, z tą swoją firmową miną 'mam wszystkich w dupie' i odpaliwszy silnik, zjechał samochodem z pobocza na ulicę.
Westchnęłam skrycie i przez chwilę patrzyłam na chłopaka, starając się przebić przez grubą, lodową skorupę, szczelinie otaczającą go z każdej strony. Starannie ukrywał pod nią wszystkie najdrobniejsze szczegóły dotyczące swojej złożonej osoby; był niczym księga zapisana w niezrozumiałym, obcym języku - wiedziałam, że opisuje tysiące tajemnic, ale ni jak nie byłam w stanie z niej niczego odczytać. Same domysły, żadnych konkretów.
– Sherl?
– Sherlock. Moje imię brzmi Sherlock – rzucił oschle.
– Po prostu zapnij pas... – instynktownie warknęłam, w odpowiedzi na jego jakże 'przemiły' ton. – Williamie Sherlocku Scottcie Holmesie. Tak lepiej?
Ciemnowłosy spojrzał na mnie spode łba, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem, ale koniec końców wykonał moje polecenie.
Reszta podróży minęła nam w podobnej, dość mocno napiętej atmosferze. Dopiero gdy kobiecy głos w nawigacji przypomniał, iż zbliżamy się do celu naszej podróży, uświadomiłam sobie, że wciąż nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło w tym całym syfie.
– Wytłumaczyłbyś mi w końcu, dlaczego jadę z tobą tym cholernym samochodem, do miasta, z którego nie bez powodu wyjechałam parę miesięcy temu? – zapytałam, starając się nie brzmieć przy tym szczególnie niegrzecznie.
Chłopak nadal skutecznie ignorował moją obecność, a co za tym idzie zadane przeze mnie pytanie.
– Zachowujesz się jak pieprzona, obrażona na cały świat księżniczka – syknęłam, obdarzając Holmesa pełnym irytacji spojrzeniem. – Ile ty masz lat? Dobra, wiesz co? Przepraszam! – wyrzuciłam ręce ku górze i przymknęłam na moment oczy, starając zachować spokój. – Przepraszam, okej?
– Za co?
– Nie wiem, za to czym cię wkurzyłam. Jeśli mamy współpracować, nie powinniśmy nieustannie skakać sobie do gardeł.
– Okej.
– Co, okej? – zmarszczyłam brwi.
– Wybaczam ci.
– Aha... i to tyle? A z twojej strony nic? Genialny z ciebie przyjaciel – mruknęłam z ironią i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Znalazł się król całego świata!
– Ja nie mam przyjaciół – odparł wyniośle, na moment zerkając na mnie przez ramię, przez co samochód zakręcił z lekka gwałtowniej niż dotychczas.
– Świetnie, to tak samo jak ja. I patrz na drogę, debilu, bo nas pozabijasz!
– Świetnie! – zawtórował mi i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, niemalże wbijając paznokcie w skórzane pokrycie.
***
Trzasnęłam drzwiami i obeszłam prędko samochód, zagradzając ciemnowłosemu drogę. Stanęłam przed nim tak, że znalazł się w potrzasku pomiędzy mną, a blaszaną maszyną. Zadarłam głowę ku górze, by móc spojrzeć prosto w jego błękitno-zielone tęczówki i wysłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.
CZYTASZ
SOCIOPATHS BEGINNINGS ▹ teenlock
Fanfiction❛❛ Bycie egocentryczną egoistką z wybujałym ego i cynizmem we krwi pomaga mi przeżyć ten burdel, potocznie zwany życiem. Co myślę o przyjaźni? To naprawdę zajebista rzecz, jeśli jest prawdziwa. Lepsi są szczerzy wrogowie, niż fałszywi przyjaciele.❜❜...