4. Zawsze mogło być gorzej.... chyba

787 45 3
                                    

Od ponad tygodnia mój brat chodzi jak w zegarku. Niczego nie zapomina, robi co musi i jest miły. Zmusiłam go do przepisania mojego zeszytu, nosi mi plecak, jak i robi za mnie to co mi się nie chce. Dobrze mu tak, przez niego nauczycielka ciągle patrzy podejrzliwie a do tego nie zgadza się na poprawę oceny. Grrr, byłam zła! Przez tego głupka miałam problemy! Dlatego i ja sprawiłam ze je ma, robi mi za niewolnika i konia. Tss, powinien mnie na rękach znosić z pokoju do salonu, kuchni i z powrotem. Chociaż...właściwie to to robił.
To nie tak, że go nienawidzę! Albo coś... tylko, że to kara, ma narzekać i jęczeć, że jest zmęczony.  W tej chwili ja siedziałam u siebie, brzdąkając na gitarze po kilka nut, próbując jakoś wymusić z siebie wenę, napisałam pierwszą zwrotkę i refren, na drugiej się przycięłam. 
-Akiraaa!-krzyknęłam na cały dom, opadając z jękiem na łóżko. Usłyszałam tylko w miarę szybkie kroki na korytarzu, po czym wpadł do mojego pokoju jak burza. 
-Tak siostrzyczko?-zapytał, uśmiechając się jakby chciał uciec jak najprędzej.
-Przynieś mi sok pomarańczowy.-rzuciłam, spoglądając na niego, zza okularów. Zacisnął mocno szczękę i przytaknął, odwracając się by czym prędzej wyjść i zejść na dół do kuchni. Czekałam tylko kilka minut, by wrócił z dużym kubkiem soku pomarańczowego z lodem i słomką. Przyjęłam go, od razu zaciągając spory łyk, z uśmiechem. Nie zwróciłam nawet uwagi, że wyszedł, bo byłam znowu chętna do roboty, no chociaż częściowo. 
Moje palce znowu przejechały po strunach gitary, a ja próbowałam sie wczuć, mrucząc pod nosem to co napisałam i próbując wymyślić resztę. To nie takie łatwe, jakby się wydawało. 


*****

Przez większość dnia napisałam całą piosenkę, melodia była również plus minus dopracowana, jednak zdawałam sobie sprawy, że w razie czego będą zmiany. Na dole zrobiło się dość głośno, a to znaczy ze braciszek kogoś zaprosił, z nadzieją że dam mu spokój czy coś. Tak łatwo to nie ma! Niechaj cierpi! Z zeszytem pełnym zapisków, po raz enty tego dnia wydarłam się na cały dom.
-Akira!-mój głos na pewno dotarł że tylko do niego ale i do wszystkich w domu, jak i może poza nim. Niemal czułam jego niezadowolenie, jednak mimo to  usłyszałam kroki na schodach, a po kilku chwilach, wszedł do mojego pokoju.
-Azusa proszę cie, odpuść mi chociaż do szesnastej.-poprosił, patrząc na mnie błagalnie. Spojrzałam na niego, przekrzywiając lekko głowę w prawo.
-Nie.-rzuciłam prosto i stanowczo-Znieś mnie na dół.-dodałam, wyciągając w jego stronę ręce, w jednej wciąż trzymając mój zeszyt. Ni to jęknął ni to warknął, ale jedną rękę wcisnął mi pod kolana, drugą obejmując za plecami. Uniósł mnie na rękach jak księżniczkę i ruszył na dół, mimo że wyglądał jakby miał się załamać lub rozpłakać. Objęłam go, uśmiechając się do niego słodko. 
Szedł powoli i ostrożnie, więc chwilę mu zajęło byśmy znaleźli się na dole. Schody kończyły się tuż koło salonu, skąd wychylała się, głowa szalonego czerwonowłosego siatkarza. Nic nie powiedział, tylko przyjrzał się nam, po czym wrócił do salonu, jak gdyby nigdy nic. Akira odłożył nie na ziemię, po czym mruknął bym w razie czego wołała. Byłam skrępowana, że ten dziwak to widział, ale w sumie to nie interesowało mnie to, nie aż tak. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do kuchni, gdzie był telefon domowy z którego było mi wygodniej zadzwonił do Aiki. Burcząc pod nosem, próbowałam się dodzwonić, jednak nikt nie odbierał, co jawnie mnie irytowało, nie chciało mi się czekać do poniedziałku, żeby usłyszeć jej opinię. Ehhh, ale chyba nie mam wyboru, nie zmuszę jej by odebrała, najwyżej oddzwoni. Nadymałam sie jak piłeczka, wychodząc nieszczęśliwa z kuchni, od razu idąc do Akiry, ażeby ignorując wszystkich objąć go od tyłu.
-Podaj mi rzeczy w kuchni.-zamarudziłam, opierając się policzkiem o jego ramie.
-Już ide.-odburknął na chama, usłyszałam jak ktoś wstaje i po chwili wychodzi, więc nadymałam znowu swoje policzki niezadowolona, podnosząc wzrok na Akire.
-Ejj! Miałeś iść znieść mi moje rzeczy!-zastękałam niezadowolona, jednak zastygłam, mrugając oczami.
-Twój brat już poszedł. Puścisz mnie.-rzucił tym swoim opanowanym, chłodnym, ale stanowczym głosem.
-Znowu źle sie czujesz?-zapytał, nie dając mi nawet czasu na odpowiedź, wskazał na moją czerwoną twarz.-Jesteś cała czerwona, nie powinnaś chodzić po domu z gorączką.-dodał, mierząc mnie swoim obojętnym spojrzeniem. Zamknęłam usta kilka razy, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, do czasu aż nie usłyszałam kroków brata na korytarzu. Szybko odwróciłam sie na pięcie, jeszcze szybciej opuszczając salon, by złapać w drodze brata i pociągnąć go za sobą na górę.
-Ejjjj!-krzyknął, przy okazji niemal wpadając na poręcz schodów. Zatrzymałam sie na górze, niedaleko barierki.
-Co oni tu robią?-zapytałam go cicho, żeby mnie przypadkiem nie usłyszeli. Co tu robił Ushijima-senpai i ten dziwny straszny gostek!? 
-Pomagają mi w nauce, przy okazji powtarzając materiał, dlatego prosiłem żebyś dzisiaj dała mi spokój.-wyjaśnił, wzruszając ramionami, jak gdyby nigdy nic. Zacisnęłam tylko mocno dłonie, od razu kopiąc go w piszczel.
-Akira ty idioto!-ryknęłam, po chwili popychając go, by czym prędzej zwiać do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Czerwona na twarzy osunęłam się po drzwiach, zasłaniając buzie dłońmi. O jezu, nie dość że znowu ktoś poza bratem i rodzicami widział, jak zmieniam się w wściekłego szczeniaczka, to do tego go przytuliłam. O jezu, zrobiłam z siebie idiotkę. Znowu.

Song for you! (Ushijima Wakatoshi x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz