Obudziło mnie pokaszliwanie młodszego ode mnie chłopaka. Zmartwiło mnie to.
-Jimin? Coś się stało? - spytałem zaspany.
-N-nie... mam ten kaszel już jakiś... tydzień? Ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-W takim razie nie możesz dzisiaj śpiewać. Musisz wypoczywać, by nie rozchorować się jeszcze bardziej.
-Ale hyung...
-Nie ma innego wyjścia, nie możesz być chory, nie w takich warunkach, Jimin.
-Ah, niech ci będzie, bo widzę, że nie odpuścisz.
-Chcesz coś ciepłego do picia?
-Nie, raczej nie.
-Okej, to zrobię ci herbatę.
-Ale...
-Nie ma żadnego 'ale', Jiminie.
Wlałem trochę wody do małego pojemniczka, by podgrzać go na ogniu i zrobić w nim herbatę. W końcu innego wyjścia nie było.
-A tak właściwie, to może opowiesz mi swoją historię jak tutaj trafiłeś?
-A więc na ulicę wyleciałem trzy lata temu, kiedy to rodzice wyrzucili mnie z domu, co jak się później okazało było zaplanowane już od mojego urodzenia. Że tak powiem, byłem tym niechcianym dzieckiem. tak właściwie, to cieszę się, że trafiłem na ulicę. Wbrew pozorom jestem tu traktowany lepiej niż we własnym domu.
-To naprawdę okropni ludzie... czegoś takiego się nie robi. - posmutniałem.
-A po tym jak trafiłem na ulicę i nie miałem niczego oprócz kilku banknotów o najmniejszym możliwym w Korei nominale rozglądałem się za jakimkolwiek schronieniem. Codziennie śpiewałem na ulicy lub w parku, lecz nikt tego nie zauważał i to lekceważył. Po trzech latach gubienia się i ciągłych rozpaczach zobaczyłem jak grasz na gitarze, lecz nikt nic ci nie wrzuca, więc postanowiłem... zajrzeć gdzie wracasz, gdy idziesz do swojego schronu... i voila, tak oto jestem tutaj.
-Wow, dosyć ciekawie. Ja w sumie nie miałem wcale lepiej. Tak właściwie, to od urodzenia mieszkam na ulicy, gdyż mój ojciec wyrzucił mamę z domu, gdy dowiedział się od ciąży. Rzecz biorą, urodziłem się na ulicy, wychowałem się na ulicy i mieszkam na ulicy do dnia dzisiejszego i wątpię, by kiedykolwiek to się zmieniło.
Parkowi z oczu zaczęły ulatywać łzy smutku. Stwierdziłem więc, że dobrym wyjściem będzie przytulenie go.
-I jak, lepiej?
-T-tak... - odpowiedział zapłakanym głosem.
-Wiesz co? Dzisiaj zostanę w schronie razem z tobą, bo nie chcę, żebyś był sam.
-To bardzo miło z twojej strony, hyung.
-Mów do mnie Yoongi, nie hyung.
-Postaram się, Yoongi. Dziękuję ci za wszystko...
-Za co?
-Za wszystko, za schronienie, za wyżywienie, za picie i za towarzystwo.
-Ale tak właściwie, to sam na to wszystko ciężko zapracowałeś i jeszcze na dodatek przypłaciłeś chorobą. Jak na razie, to obecne fundusze starczą nam do końca tygodnia, więc nie musimy grać. Będę mógł się przynajmniej tobą zaopiekować.
-Yoongi! Woda się gotuje!
-O!
Czym prędzej zdjąłem puszkę z ognia i włożyłem do niej torebkę herbaty, a ta zaczęła się parzyć.
===---===
Dzień dobry~ A raczej dobry wieczór xD
Przepraszam za brak rozdziałów, ale nie było mnie w domu.
Tak naprawdę, to jesteśmy w jakiejś 1/6 lub 1/8 tej książki, więc nie martwcie się, to nie skończy się tak szybko :D
Mam nadzieję, że jeszcze ktokolwiek to czyta.
Jeśli są błędy i je zauważycie, to śmiało zwracajcie mi uwagę, będę wam wtedy bardzo wdzięczny.
Dobranoc, Cukiereczki! <333
CZYTASZ
✔ pauper » yoonmin
FanfictionYoongi, to chłopak który od dziecka mieszka na ulicy. Jeszcze przed jego narodzinami jego ojciec opuścił jego i jego matkę na rzecz innej. Tak oto pani Min została na ulicy sama, bez nikogo, z dzieckiem w swoim łonie. kinda fluff, a little bit sad, ...