ᴏᴄʜᴏ

5.9K 419 165
                                    

Jimin chciał pogadać. Naprawdę. Jego wina, że skończyło się na tym, że starszy rżnął go na ławce? Nie?

Halo, Bóg, trzeba było go trochę oszpecić, i tak by to nic mu nie zmieniło.

Właśnie jechał autobusem, słuchając Sorry Justina Biebera, kiedy podszedł do niego chłopak w czerwonych włosach i odstających uszach.

- Hej, piękny, zgubiłeś się?

Co.

- Gościu, jesteśmy w autobusie, nie w lesie, takie teksty to Ty zostaw, jak zobaczysz Jasia, który szuka czegoś na ziemi.

- Dobra, faktycznie, nie był to dobry sytuacyjny podryw, ale patrz, zarumieniłeś się! To mi wynagrodziło, błaznowanie przed Tobą - powiedziało drzewo i uroczo się uśmiechnęło, sprawiając, że policzki Jimina, pokryły się szkarłatem.

- A tak serio, to gdzie kupiłeś te skarpetki, kolo.

Jimin spojrzał na swoje, koronkowe skarpetki, a potem znów na obcego.

- A po co, Ci ta wiedza, hm?

- Taki, mój Mały krasnalek chciał kiedyś takie, a rocznicę mamy za chwilę więc...

A Jimin, nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.

- Ty, Yoda, skarpetki na rocznicę? Pojebało Cię chyba, nawet Hoseok nie jest tak głupi.

- Słuchaj, nie obchodzi mnie ten Twój koń, Horseok czy co tam chodujesz, ale daj mi swój numer - odezwał się lekko zirytowany już, wyższy.

- Ale, po co... - nie skończył bo, jego nowy koleżka mu przerwał, krzycząc.

- DOBRA YOONIE, WYGRAŁEŚ JESY ZBYT SŁODKI BY STAĆ BEZ RUCHU I NIE DOTKNĄĆ MU TYCH POLICZKÓW - a następnie, poliki Jimina, były maltretowane przez nie jakiego, chłopaka z okresem na głowie.

Spojrzał potem w prawo i zobaczył, słodko śmiejącego się nauczyciela chemii.

I po raz kolejny pokrył się rumieńcem, przez ten śliczny uśmiech.

ғᴀᴠᴏᴜʀɪᴛᴇ ʙɪᴏʟᴏɢʏ ʟᴇssᴏɴs |ʏᴏᴏɴᴍɪɴ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz