ᴅᴏᴄᴇ

5.3K 337 199
                                    

Gdyby ktoś powiedział, że Park Jimin, najlepszy uczeń z klasy z chemii, zauroczy się w nauczycielu, tego przedmiotu i to w kilka dni, to by go wyśmiał i pewnie zadzwonił, by po karetkę, by zbadała tego psychola.

Lecz zrobił to, zauroczył się i to bardzo. Nie mówił, że to była miłość, na słowa "Kocham Cię" zdecydowanie było za szybko, ale był zazdrosny o Mina, gdy każde damskie i męskie spojrzenie było skierowane na niego. Wtedy po prostu go całował, a jego środkowy palec zza pleców Yoongiego wyrażał "Pierdolcie się wszyscy, on jest mój i to mnie pieprzy nie Was".

Będąc w kuchni i patrząc się na kształtne pośladki starszego, westchnął błogo. Może kiedyś pozwoli mu być tym na górze i w końcu będzie mógł dać im klapsa i wypieścić ten jędrny tyłek.

Czarno włosy odwrócił się z talerzem z naleśnikami i usiadł koło młodszego, biorąc widelec do ręki.

Ukroił kawałek i już miał go wsadzić do swoich ust, gdy zobaczył obrażony wzrok, aniołka, na co automatycznie się roześmiał i podsunął pod te pełne usta, kaweł nieba.

Tak minęło im śniadanie, a po skończeniu jedzenia, cmoknął Parka w czubek nosa i poszedł zmyć naczynia, zostawiając blond włosego z rumieńcem.

Gdy wrócił, jęknął niezadowolony, bo ta słodka istota, nałożyła na siebie już całe ubranie.

- Jiminieeee, czemu się ubrałeś? Oboje dobrze wiemy, że za chwilę i tak ich już nie będziesz mieć i będą ładnie ozdabiać podłogę w sypialni - zaczął marudzić, nadąsając policzki.

- Ubrałem się ponieważ, idziemy do wesołego miasteczka! - głośny okrzyk radości wydobył się z ust Jimina.

Za to Minnie nie podzielał jego radości, bo miał niesamowitą chorobę, która zakazywała mu przebywać w takich miejscach. Mianowicie nie lubił ludzi.

- A nie możemy obejrzeć filmu o tym? Zjemy popcorn i to karmelowy, taki jaki lubisz? - starał się przebłagać młodszego, ale chyba niezbyt mu się udało, skoro już pół godziny później stali po bilety na atrakcje.

- Chodźmy na Diabelski Młyn, Yonnie! - krzyknął Park i już po chwili stali w kolejce na te koło śmierci.

Gdy wchodzili do swojego przedziału, odmówił szybko jakąś modlitwę, nie wiedział jaką, ale ponoć liczą się intencję.

Zapiął drżącą ręką pasy i z udawanym uśmiechem, patrzył na drugiego, który patrzył z wielkim zafascynowaniem na dół.

Pomyślał by wtedy, że jest on najbardziej rozkoszna osobą, jaką w życiu poznał, ale przeszkodziło mu w tym ruszenie tego piekielnego koła, na co krzyknął i wtulił się szybko w ramię młodszego.

Jimin natomiast nadal patrzył na wszystkich ludzi, którzy wydawali mu się tacy malutcy, ale gdy nagle jego zrobiło się mokre, spojrzał w bok i ten obraz złamał jego serce.

Czarnowłowy diabeł, wtulał się w niego mocno, a z zaciśniętych oczu wylewały się okropne łzy, które miał ochotę wtedy scałować, by tylko ich nigdy nie widzieć.

W dłonie złapał twarz starszego, i zanim ten otworzył oczy, delikatnie go pocałował, przesyłając mu tym wszystkie swoje uczucia, a gdy ten nieśmiało oddał pocałunek, drżącymi od strachu ustami, pogłębił go, dając mu znać, że jest u niego bezpieczny.

W ciągu wszystkich chwil z Yoongim i tysiącami pocałunków, ten był zdecydowanie ich najlepszym. Nie chodziło tu o namiętność czy pożądanie, ale o uczucia. Wtedy zrozumiał, że Min Yoongi naprawdę nie jest mu obojętny i, że darzy go czymś głębszym niż zauroczenie, jednak czymś mniejszym niż miłość.

A Yoonie zrozumiał, że nigdy nie poznał kogoś tak cudownego i innego, nie Park Jimin i, że nigdy kogoś takiego nie pozna.

I tylko przy nim mógł płakać, bo ten go nie wyśmiewał, a on czuł się... czuł się po prostu błogo ze swoim, najlepszym uczniem.

a/n  podzieliłam ten rozdział na dwie części, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chciałam, by to był bardzo uczuciowy wątek i chyba mi się udało. Kocham Wasze komentarze i Was, słoneczka!

ғᴀᴠᴏᴜʀɪᴛᴇ ʙɪᴏʟᴏɢʏ ʟᴇssᴏɴs |ʏᴏᴏɴᴍɪɴ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz