1.

333 20 10
                                    

Z racji tego, że jest pierwszy grudnia i do Londynu, w którym zresztą zawsze jest zimno i deszczowo przyszły mrozy, owinęłam się szalikiem i włożyłam na głowę czapkę. Następnie zamknęłam drzwi i skierowałam się do dobrze znanego mi miejsca.

Wchodząc do budynku, już na wejściu wiedziałam, że coś jest nie tak. Było bardzo cicho i smutno. W pokoju wspólnym nikogo nie ma, wszyscy są w swoich pokojach. Nie ma tutaj żywej duszy. Weszłam po schodach do góry i zapukałam do gabinetu mojej przełożonej, która po chwili otworzyła mi drzwi i zaprosiła gestem ręki do środka.

- Co się dzieje? Dlaczego jest tak cicho? Przecież nigdy tutaj tak nie było.

- Kendall, dziecko moje, usiądź proszę.

Pokiwałam głową i usiadłam w wygodnym fotelu, który stał przy jej biurku. Starsza kobieta usiadła po drugiej stronie i kontynuowała.

- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Wiem, że to może być dla ciebie trudne, bo wychowałaś się tutaj i jesteś tutaj teraz wychowawcą, za co jestem ci ogromnie wdzięczna. Dużo osob na twoim miejscu po prostu by odeszło i zapomniało o tym miejscu, a ty wciąż do niego wracasz. Myślę, że nadszedł ten czas, abyś również i ty zapomniała o tym miejscu, bo niedługo go nie będzie... Dom dziecka zostaje zamknięty ze względu na brak środków finansowych. British Orphanage zostaje zamknięty zaraz po świętach Bożego Narodzenia.

- A co z dziećmi? Przecież nie mogą zostać wyrzucone na bruk. Co z nimi, pani Holister?

- Zostaną rozesłane po całej Wielkiej Brytanii do różnych domów dziecka, gdzie zapewnią im dobre warunki. Mam nadzieję, że tam będzie im lepiej.

Pani Holister była moją przełożoną, jak i matką, której nigdy nie miałam. Pracuję tutaj dlatego, że wiem, co czują te dzieci. Jeszcze do niedawna sama byłam na ich miejscu. Gdy wyszłam na prostą i skończyłam studia z dobrym wynikiem, od razu zatrudniłam się tutaj i jest to praca, która co prawda jest trudna, ale nie zmieniłabym jej na żadną inną. Dzieci, które tutaj mieszkają, mają za sobą okropne przeżycia. Tutaj staramy się dać im jak najlepszy dom oraz rodzinną atmosferę.

Kilka dni później razem z grupą wychowawców zaczęliśmy działać. Chcieliśmy spędzić ostatnie święta razem, ale także uratować to miejsce przed sprzedaniem. Postanowiliśmy zrobić zbiórkę pieniężną i rozgłosić sytuację w Internecie z prośbą o pomoc. Wpadłam na pomysł, aby przebrać się za mikołajki i pozbierać pieniądze do puszek na ulicach. Tak też zrobiliśmy. Przez kilka dni zebraliśmy sporą sumę, którą wykorzystamy na prezenty dla podopiecznych, a resztę tego, co zbierzemy, przeznaczymy na pomoc pani Holister.

Czwartego dnia zbiórki zebrałam się na odwagę i wybrałam się do największego biura redakcyjnego, które mogłoby rozgłosić to w mediach. Wchodząc do budynku poczułam się nieswojo ubrana w czerwoną sukienkę i z czapką Mikołaja na głowie, ale co innego miałam zrobić?

Podeszłam do lady w recepcji, przy której nikogo nie było. Stałam przy niej jakiś dłuższy czas, ale nikt się nie zjawił, więc postanowiłam po prostu odnaleźć biuro redaktora naczelnego Harry'ego Stylesa, o którym już od dobrych kilku tygodniu huczyło w Internecie. Wchodząc do windy zderzyłam się z kimś, przez co puszka z pieniędzmi wypadła mi z rąk.

Zdenerwowana miałam ochotę się wydrzeć na osobę, która spowodowała wypadek, ale gdy zdałam sobie sprawę, kto stoi przede mną, zamilkłam. Podnosząc przedmiot z ziemi, czułam, że mi się przygląda. Dosłownie chwilę po tym jak się wyprostowałam, usłyszałam:

- Uciekłaś z planu kręcenia sceny do Mean Girls?

Jego sarkastyczny ton zdenerwował mnie jeszcze bardziej.

Christmas Charity |Harry Styles|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz