3.

210 18 31
                                    

Następnego dnia obudziłam się koło jedenastej, czując dziwny zapach męskich perfum w moim mieszkaniu. Wstałam zdezorientowana i narzuciłam na siebie lekki szlafrok, w którym wyszłam z pokoju.

W mojej kuchni, przy stole, zastałam pieprzonego Harry'ego Stylesa grzebiącego coś w telefonie. Stałam dosłownie naprzeciwko niego, a gdy w końcu podniósł wzrok i mnie zauważył, zlustrował mnie od góry do dołu i oblizał wargi.

- Takie widoki mogę mieć codziennie, skarbie. Przyniosłem śniadanie.

- Żartujesz sobie ze mnie?! Jak się tu dostałeś?! Zresztą, wyjdź z mojego domu, bo zadzwonię po policję!

- Nigdzie nie zadzwonisz, bo ci nie uwierzą. Zbieraj się, jedziemy. Muszę zacząć artykuł.

- Dlaczego do cholery ty mi rozkazujesz?! Przypominam ci, że nasz układ ma się wcielić w życie dopiero dwudziestego czwartego grudnia, a popatrz, do tego dnia zostało jeszcze dwadzieścia dni!

- Po pierwsze, nie krzycz na mnie. Po drugie, musimy się do siebie zbliżyć, żeby to było naturalne. A po trzecie, chciałem być miły przynosząc ci śniadanie, ale wszystko spieprzyłaś! Masz dwadzieścia minut, poczekam przy samochodzie.

Po jego słowach fuknęłam pod nosem, rzucając łańcuszek przekleństw na kędzierzawego, ale ostatecznie poszłam się szybko ubrać i pomalować. Gdy już wyszłam z łazienki po skończonych porannych czynnościach, nałożyłam buty, chwyciłam kurtkę z wieszaka i zabrałam torbę, do której wrzuciłam najprzydatniejsze rzeczy. Po zamknięciu drzwi zbiegłam schodami na dół, a na dole czekał Harry. Tak jak mówił, czekał przy samochodzie.

Wyglądał naprawdę dobrze w związanych włosach i okularach przeciwsłonecznych na nosie. Po chwili dotarło do mnie to, co pomyślałam, za co skarciłam się w myślach i podeszłam do bruneta, który gestem ręki kazał mi wsiąść do samochodu. Tak też zrobiłam. Po chwili Harry wsiadł na miejsce kierowcy i ruszyliśmy.

Po upływie około dziesięciu minut dotarliśmy na miejsce. Harry, niczym prawdziwy dżentelmen, otworzył przede mną drzwi samochodu. Uśmiechnęłam się na ten gest i skierowałam w stronę budynku. Już na wejściu do moich uszu dotarł pisk oznaczający zabawę dzieciaków.

Cały czas z uśmiechem podążałam za wesołymi krzykami, aż dotarłam do kuchni, w której Niall Horan - najlepszy cukiernik jakiego znam i piłkarz w jednym - piekł z dziećmi pierniczki, przy czym miał niezły ubaw. Przy nim w różowym fartuszku stała Margo, która jest dziewczyną Horana, a Liam i Zayn siedzieli na kanapie w pokoju głównym.

Spojrzałam kątem oka na Harry'ego, który również się uśmiechał, co roztopiło moje serce. Jego uśmiech był jednym z najładniejszych uśmiechów, jakie widziałam. Stop. Skierowałam się do Liama i Zayna, a ci intensywnie się przyglądali komuś za mną. W końcu Liam nie mógł się opamiętać, oczywiście, jak zwykle, i wydarł swoją niewyparzoną japę.

- Tak jest, suko! Mówiłem, że ci się uda! Jesteśmy uratowani!

Po swoich słowach wstał i zaczął tańczyć naokoło Zayna, który go uderzył, a ten opadł na kanapę. Zrezygnowana zrobiłam to samo, a zaraz za mną Styles. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała Margo z Horanem. Chłopak niósł tacę z wyrobami dzieciaków. Podał nam po jednym pierniczku, a następnie, jak gdyby nigdy nic, przywitał się z Harrym, który był w znacznie lepszym humorze niż rano.

Spojrzałam na nich zdziwiona, ale zignorowałam to, myśląc, że to po prostu zbieg okoliczności i tak najprawdopodobniej było. Po krótkiej chwilii Harry poszedl się rozejrzeć, żeby zacząć artykuł, a ja zostałam sam na sam z Liamem i Zaynem. Wręcz zostałam zaatakowana pytaniami co się stało i jak do tego wszystkiego doszło, ale zbyłam ich, mówiąc, że porozmawiamy kiedy indziej.

Weszłam do kuchni i włączyłam się do rozmowy Margo i Nialla, którzy również wypytywali mnie o wszystko związane z brunetem.
Mając tego dosyć, zbyłam ich tak samo, jak chłopaków.

Rozmawialiśmy tak naprawdę o wszystkim i o niczym, aż w końcu Horan wpadł na całkiem niezły pomysł, żebyśmy wybrali się w Mikołajki do jednego z londyńskich klubów. Oczywiście zgodziłam się, bo co miałam innego do roboty w piątkowy wieczór? Margo również się zgodziła, na co cieszyłam się w duszy, bo Jade i Kylie na pewno nie pójdą, ponieważ muszą być cały czas przy naszych najmłodszych podopiecznych, a ja nie chciałam zostać jedyną dziewczyną.

Horan poszedł powiedzieć o swoim pomyśle Liamowi i Zaynowi, a do nas podszedł Harry, mówiąc, że ma już napisaną sporą część materiału i skończy go w najbliższych dniach. Porozmawiałyśmy z nim chwilę, ale zrobiło się późno, więc poszłam na krótką rozmowę z moimi wychowankami i znowu dołączyłam do dwójki, z którą rozmawiałam przed chwilą. Poinformowałam ich, iż będę się zbierać do domu. Harry odparł, że mnie odwiezie, bo jest już ciemno, a nie wiadomo co może się stać i takim oto sposobem wylądowałam w samochodzie Harry'ego, gapiąc się w szybę i słuchając jakiejś piosenki, która leciała w radiu.

Nim się obejrzałam, byłam już pod domem. Podziękowałam cicho Harry'emu i chciałam już wychodzić z samochodu, ale złapał mnie za rękę.

- Przepraszam, Kendall. Nie chciałem rano na ciebie naskoczyć, to było głupie. Trzymaj się. Jutro też wpadnę.

Nie odpowiadając, wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Byłam zdenerwowana. Co on sobie myśli? Najpiew jest niemiły, włamuje się do mojego mieszkania i ma jeszcze pretensje, a w British Orphanage zachowuje się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, a teraz mnie przeprasza?

Odgrzałam sobie obiad, zrobiłam herbatę, przebrałam się w coś wygodnego, a następnie usiadłam na kanapie włączając mój ulubiony serial. W jego trakcie ktoś zapukał do drzwi, a ja lekko przestraszona, odruchowo zabrałam z szafki przy drzwiach gaz pieprzowy i lekko uchyliłam drzwi. Nagłym gościem był nikt inny, jak Harry Edward Styles, który patrzył na mnie z rozbawieniem.

- Gaz pieprzowy? Serio? - Znowu się ze mnie nabijał.

- Zawsze większe szanse na ucieczkę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- No nic. Przyszedłem oddać ci telefon. Najwyraźniej ci wypadł.

- Um, okej. Dzięki, Harry. Do jutra.

- Do jutra, skarbie.

Po swojej odpowiedzi wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie znowu w szoku. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam, co się dzieje i do czego to doprowadzi. Nie odpowiadajac sobie na zadane przez siebie samą pytania, położyłam się spać zapadając w długi i błogi sen.

Christmas Charity |Harry Styles|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz