~4~ Nobody love you like I do.

2.7K 200 20
                                    

Jughead wypadł z bramy szkolnej, trzęsąc się na całym ciele. Przed oczami cały czas miał twarz Betty z wypisaną pogardą i nienawiścią. Zacisnął mocno oczy, próbując zahamować napływ wspomnień. Jeszcze nie teraz. Wsiadł na motocykl i skierował się nad rzekę. W swoje ulubione miejsce. Tam, gdzie zawsze był sam i zawsze miał okazję wszystko przemyśleć. Kiedy usiadł już na trawie, wpatrując się w bystry nurt, pozwolił w końcu przejąć wspomnieniom kontrolę nad sobą.

•••

-Jones. Jak tam się żyje pod jednym dachem z alkoholikiem-mordercą? - Zapytał mnie kpiąco Chuck na przerwie.

-Nie nazywaj tak mojego ojca. - Powiedziałem, starając się, żeby mój głos nie zadrżał.

-Ale ja mówię tylko prawdę. Naprawdę nie wiesz, co twój ojciec robił dla mojego? Jakiego rodzaju pracę wykonywał? - Zacisnąłem mocno szczękę. Wiedziałem. Mój ojciec jest strasznym człowiekiem. Po wypadku mamy i Jellybean zrobił się jeszcze gorszy. Nie ruszał się z domu, tylko pił i czasem wychodził z kolegami w jakieś podejrzane miejsca. Wiem, co on robi. Kradnie, zastrasza, wykonuje brudną robotę. Ale jeszcze nigdy nikogo nie zabił. Gdyby tak było, nawet nie zawahałbym się z podaniem go na policję. Ale mimo wszystko był moim ojcem. Jedyną osobą, która jeszcze mi w życiu została.

-Spierdalaj, Clayton. - Mruknąłem i odwróciłem się do wyjścia, ale ten buc oczywiście zastąpił mi drogę.

-Nie chcesz chyba, żeby policja dowiedziała się o tym wszystkim, co nie, Jones? - Wysyczał z triumfalnym uśmiechem na twarzy.

-Nie strasz mnie. Nie masz dowodów, nic... Nie masz nic... - Zacząłem panikować. Nie mogłem pozwolić, żeby mój ojciec trafił za kratki. To by zniszczyło wszystko, co jeszcze mi pozostało.

-Oh, jesteś tego taki pewien? Ale, ale... Mam dla ciebie pewną propozycję. Układzik. Jeśli zrobisz to, co ci powiem, nikt nigdy nie usłyszy o Fp Jonesie i jego kryminalnym życiu.

-No dobrze. - Westchnąłem ciężko, prawie od razu żałując tego, że się zgodziłem. - Co mam zrobić?

•••

-Hej, Betty. - Uśmiechnąłem się nieśmiało do dziewczyny, czując się wyjątkowo podle. Nie chciałem jej krzywdzić. Nigdy nie miałem zamiaru tego robić. Ale Clayton był nieubłagany.

-Oh, Jughead! - Dziewczyna odwzajemniła wesoło mój uśmiech. - Osoba, której właśnie szukałam! Pomógłbyś mi z moim artykułem? - Spojrzała na mnie oczami słodkiego szczeniaczka, przez co od razu w moim sercu zrobiło się cieplej.

-Oczywiście, Betts. Jestem na każde twoje zawołanie. - Ukłoniłem się teatralnie, co wywołało rozkoszny wybuch śmiechu dziewczyny.

-Cieszę się, Juggie. - Nie mogłem znieść tego, że mam ją skrzywdzić. - Cieszę się.

•••

-Betts, czy... Może... Chciałabyś... Może... Wybralibyśmy... Się na lunch... Albo... Coś innego? Razem? - Wydusiłem z siebie po lekcjach, kiedy odprowadzałem ją do drzwi wejściowych.

-O mój Boże, Jug, jesteś przesłodki. - Dziewczyna wybuchła śmiechem, łapiąc mnie za rękę i zatrzymując przed drzwiami. - Oczywiście, że z tobą pójdę. Dzisiaj, o osiemnastej?

-Przyjadę po ciebie. - Uśmiechnąłem się szeroko, czując w brzuchu mdlące poczucie winy. I to, że od dłuższego czasu Betty Cooper stanowiła dla mnie nie tylko koleżankę, ale sekretny obiekt westchnień, wcale nie ułatwiało mi sprawy. Zadurzyłem się w niej dużo wcześniej, czując, że jest taka... Normalna. Ale oczywiście w dobrym sensie. W tamtym czasie brakowało w moim życiu normalności. Dałbym pokroić się za prawdziwą, kochającą rodzinę, jaką mieli wszyscy dookoła mnie. Z jednej strony zazdrościłem Betty, a z drugiej ją po cichu adorowałem. Uwielbiałem się w nią wpatrywać. W te zielone, przejrzyste oczy i złociste refleksy we włosach. W różowe usta i mały, delikatnie zadarty nosek. Stała się uosobieniem mojego ideału. Wcześniej marzyłem o tym, że kiedyś w końcu się odważę i będziemy razem. A teraz... A teraz bezpowrotnie tą szansę straciłem.

•••

-Wcale nie. - Zaprzeczyłem szybko, pod wpływem impulsu splatając ze sobą nasze palce. - Snape to jedna z moich ulubionych postaci z Harry'ego Pottera. Zawsze uwielbiałem jego backstory powiązane z Lily. On tak bardzo ją kochał!

-Eh, ale i tak przez większość serii był złośliwym zgredem. - Westchnęła Betty, przytulając się do mojego ramienia.

-Miał swoje powody. Zawsze uważałem, że to była zdecydowanie najbardziej skrzywdzona przez los osoba w całej serii. Bo miłość doprowadziła go do dobra, ale musiał je odrzucić, kiedy zgodził się być szpiegiem. Był super.

-No widzę, że cię nie przekonam. Każde zostanie przy swoim. Ja i tak uważam, że czasem mógłby sobie darować. Harry tak naprawdę nie wiedział, czym zasłużył sobie na taką nienawiść.

-To prawda. Mógł nie być taki chamski. Ale czy wtedy jego postać miałaby ten swoisty urok?

•••

-Wiesz co, Jug, nie spodziewałam się, że w końcu zaprosisz mnie na tą randkę. - Zaśmiała się Betty parę dni później, kiedy leżeliśmy razem na łące, przyglądając się chmurom. - Sądziłam, że będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce. - Powiedziała cicho, a ja rzuciłem jej zaskoczone spojrzenie.

-A chciałaś to zrobić? - Zapytałem, nieśmiało łapiąc ją za rękę. W tej chwili zapomniałem o zakładzie, o poczuciu winy, o palącym sumieniu. Bo poczułem, że wpadłem po uszy.

-Od dłuższego czasu, Juggie. - Pochyliłem się nad nią i, niewiele myśląc, pocałowałem. Krew uderzyła mi do głowy, kiedy odwzajemniła pocałunek i wplotła palce w moje włosy, zrzucając tym samym czapkę, którą zawsze nosiłem. Była dla mnie ostoją bezpieczeństwa, ale w tej chwili o tym nie myślałem. Bo zakochałem się. Zakochałem się w Betty Cooper.

•••

-Ten miesiąc był najszczęśliwszym w moim życiu. Dziękuję ci, Juggie. Dziękuję ci, że uczyniłeś go tak pięknym. - Powiedziała Betty, uśmiechając się uroczo i moszcząc w moich ramionach. Pocałowałem ją w czubek głowy i oparłem brodę o jej włosy. W takich momentach znów wracała do mnie myśl, że ją krzywdzę, ale od dłuższego czasu zakład z Claytonem stanowi tylko podkładkę do tego, żeby z nią być. Kocham ją. Panicznie boję się kochać, a jej oddałem własne serce. Chciałbym, żeby to wszystko trwało wiecznie. Żeby nasza historia była wieczna.

-Betts, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - Powiedziałem nagle, tknięty impulsem. - Kocham cię, Betty Cooper. - Wyszeptałem, z zapartym tchem czekając na jej reakcję.

Dziewczyna odwróciła się do mnie powoli, a na jej twarzy pojawił się ten uroczy uśmiech, który tak uwielbiam.

-Ja też cię kocham, Jugheadzie Jones. Kocham cię mocniej, niż możesz to sobie wyobrazić. Kocham cię. I nikt nas nie rozdzieli. Prawda? - Pocałowała mnie mocno, więc tylko lekko skinąłem głową na potwierdzenie. W tej chwili moje wyrzuty sumienia stały się jeszcze bardziej palące. Bo miałem nie dotrzymać danego jej słowa. Miałem ją złamać.

Unforgivable//BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz