Jughead nie wiedział, co ma robić. Bał się wykonać jakiś gwałtowny ruch, a Betty cały czas siedziała skulona z dłońmi kurczowo zaciśniętymi na jego ręce. Postanowił więc z nią porozmawiać.
-Betts... - Odezwał się cicho, ale tak, że był pewien, że go usłyszała. - Betts... Ktoś... Ktoś cię skrzywdził? - Dziewczyna momentalnie przestała płakać i bujała się tylko wprzód i w tył, wbijając paznokcie w jego skórę. Zaczęło go to boleć. - Betty, kochanie, chcę ci pomóc. Mogę... Mogę cię dotknąć? - Milczała przez dłuższą chwilę, a potem odezwała się głosem wypranym z emocji:
-Jeśli się nie brzydzisz. - Poczuł, jak jego żołądek wypełnia gorzka żółć.
-Betts, kochanie, nie wiem, o czym ty myślisz, ale nigdy nie będę się ciebie brzydził, skarbie. - Powiedział delikatnie, wolną ręką dotykając jej policzka i podnosząc ku sobie. - Tak cię przepraszam, przepraszam cię tak bardzo za to, że cię nie ochroniłem. Powinienem z tobą pójść, odprowadzić cię, powinienem... - Poczuł, że po policzkach spływają mu gorące łzy. To wszystko przez niego...
-To... Nie twoja wina. - Powiedziała pusto dziewczyna, puszczając jego dłoń i zaciskając palce na swoich ramionach. Jughead zobaczył, że robi to tak mocno, że zaraz zaczną krwawić, złapał więc za nie i położył sobie na ramionach.
-Kochanie, nie rób sobie krzywdy. Co... Co mam zrobić, żeby ci pomóc...
-Nie... Nie wiem. Cały czas czuję jego brudne łapska na moim ciele, jego oddech na mojej szyi, jego... Powinnam bardziej się bronić, uderzyć go, wyrywać się... A mnie jakby sparaliżowało. Byłam tak przerażona... Ja... - Znów zaczęła płakać, a tym razem chłopak wstał i przytulił ją do siebie kurczowo. Czuł, jak cała drży, nie zastanawiał się natomiast, czy to dlatego, że tak się boi jego dotyku, czy po prostu z emocji. W każdym razie nie wyrywała mu się.
Jughead czuł taką wściekłość na osobę, która to zrobiła, tak bardzo chciał ją skrzywdzić, że nie myślał jasno, cały czas bujał Betty w objęciach, kiedy przyszła jedna z policjantek i dotknęła delikatnie jej ramienia. Dziewczyna podskoczyła i zaczęła się wyrywać. Uciekła w drugi kąt pokoju, wyglądając jak zaszczute zwierzę w potrzasku.
-O mój Boże, przepraszam, ale myślałam, że skoro pozwoliła się panu dotknąć, to nie będzie tak źle. Chcieliśmy ją przesłuchać, może da nam jakieś wskazówki co do sprawcy.
-Świetnie. - Warknął cicho chłopak i powoli podszedł do dziewczyny. - Betts? Wiem, że jesteś przerażona, ale chyba tak jak wszyscy chcesz, żeby ten pojeb został złapany. Musisz... Musisz powiedzieć, czy go widziałaś. Jak wyglądał... Może jakieś znaki szczególne. Proszę... Nie bój się mnie, kochanie. - Głos lekko mu się załamał, kiedy nie zareagowała. - Nie bój się mnie, wiesz przecież, że nigdy, NIGDY bym cię nie skrzywdził. Porozmawiamy chwilę z policjantką i zabiorę cię do domu. Chodź, proszę... - Dziewczyna upadła na kolana, zwijając się w małą kulkę, a Jughead powoli do niej podszedł i podniósł ją z podłogi. Usiadł na krześle i posadził sobie na kolanach, głaszcząc jej plecy.
-Nie wiem, czy to przesłuchanie to teraz najlepszy pomysł. Betty jest strasznie rozbita i...
-Proszę pana, im szybciej dowiemy się pewnych informacji, tym szybciej złapiemy przestępcę. On chodzi na wolności i może robić to też innym dziewczętom!
-O...on był wysoki. - Powiedziała cicho Betty, wpatrując się w guziki na kurtce Jugheada. - Był wysoki i strasznie silny, miał czarne włosy, a na twarzy czarną chustkę. Wi...widziałam tylko jego oczy, ale w ciemności... W ciemności wydawały się czarne. I okrutne. Wy...wyszłam z lasu, szłam już do siebie, kiedy zauważyłam, że ten... Że idzie za mną. Bałam się, tak strasznie się bałam... Zaczęłam biec, ale on był szybszy. Nie... Nie miałam telefonu. Nie miałam nic do obrony. On... Miał skórzaną kurtkę i... I zaczął mnie szarpać.... A... Potem.... - Jughead poczuł, że dziewczyna zaczyna drżeć coraz bardziej, pocałował ją więc w czoło i zwrócił się do policjantki.
-Chyba macie już wystarczająco dużo informacji.
-Tak, ale jeszcze jedno. Czy... Czy on używał jakiegoś zabezpieczenia? Prezerwatywy, czy miał rękawiczki?
-Miał... Miał rękawice. Takie... Grube, motocyklowe. I... I chyba... Tak, chyba używał prezerwatywy.
-Czy panią całował?
-Jakie to ma znaczenie? - Warknął zły chłopak. Chciał zabrać stąd dziewczynę jak najszybciej.
-A takie, że najprawdopodobniej nie zostawił po sobie żadnych śladów, panie Jones. Nie będzie można go zidentyfikować na podstawie DNA. I, niestety, ale to nie pierwszy taki przypadek w Riverdale. Do tej pory zgłosiły się do nas już trzy dziewczyny, podając identyczny opis, co panna Cooper. To ktoś świetnie do tego przygotowany, nie przypadkowy, pijany mężczyzna z podwyższonym poziomem testosteronu. I dlatego też tak bardzo zależało nam na zeznaniach Betty.
-Czemu jeszcze nie zadzwoniliście do jej rodziców? Przecież...
-Nie chciałam, Juggie. - Wymamrotała dziewczyna, wtulając się twarzą w jego kurtkę. - Rodziców nie ma w mieście, wyjechali na dwa tygodnie. Daleko. Nie... Nie chcę ich martwić.
-Martwić?! Betty, ty zostałaś zgwałcona! Nie uważasz, że to coś, o czy powinni wiedzieć?!
-Nie. N..nie. Błagam cię, Juggie, nie... Nie dzwoń do nich. Ja... Nie mam z nimi ostatnio najlepszego kontaktu. Nie... Nie chcę, żeby wiedzieli... - Chłopak zobaczył, że dziewczyna zaczyna trząść się jeszcze bardziej, zaczął więc uspokajająco głaskać ją po plecach.
-Już, już, spokojnie, skarbie. Jeśli nie chcesz, żeby wiedzieli, nie będą. Już, już... - Kiedy Betty trochę się uspokoiła, spojrzał ostro na policjantkę.
-Pani oficer, czy możemy już iść? Ona nic więcej wam nie powie, a potrzebuje teraz spokoju, odpoczynku i ciszy.
-Oczywiście. Zabierz ją do domu, chłopcze, i zajmij się nią. Przeżyła dzisiaj straszne chwile. A jeśli będziemy mieli jakieś informacje, zadzwonimy. Niewykluczone... Niewykluczone, że będziecie potrzebować jakiejś pomocy specjalisty. Taki szok... Może zostawić uraz psychiczny na długo.
-Ro...rozumiem. Tak, zajmę się nią. Do widzenia. Betts... Chodź. Musimy iść. Zabiorę cię do domu. Idziemy do domu, kochanie.
CZYTASZ
Unforgivable//Bughead
Fiksi PenggemarBetty przybywa do tego samego miasta, w którym mieszka chłopak, odpowiedzialny za złamanie jej serca. Nie spodziewa się, że oprócz nienawiści może znów poczuć do niego coś więcej. ~ -Nienawidzę cię, Cooper. -Z wzajemnością, Jones. -I nienawidzę też...