~6~ No chance to start once again.

2.6K 188 26
                                    

Betty wracała do domu po całym dniu wrażeń, rozmyślając, jak złośliwy jest los, że popchnął ją znów w Jego stronę. Odetchnęła głęboko, niepewnie dotykając ukrytego pod bluzką naszyjnika. Tego, który dostała w najlepszą noc swojego życia. Tyle razy zastanawiała się, czy go nie porwać, zniszczyć, ale uznała, że zostawi go sobie na pamiątkę. I przestrogę, by nigdy już nie zaufać żadnemu facetowi. Nie dopuszczała do siebie myśli, że skrywało się za tym coś więcej.

•••

-Skrzywdziłeś tak tą dziewczynę, naszą przyjaciółkę, i oczekujesz, że będziemy się z tobą spotykać jak gdyby nigdy nic? - Wrzasnęła Cheryl następnego dnia, kiedy tylko zobaczyła, jak Jughead idzie w kierunku ich stolika.

-Cher, spokojnie...

-Nie! Nie będę spokojna, V! Nie mam zamiaru zadawać się z kimś, kto tak traktuje kobiety! Z podłym chujem! Nie pokazuj się tu więcej!

-Cher, kurwa! Daj mu może chociaż dojść do słowa! Nie przedstawił nam swojej wersji wydarzeń.

-SWOJEJ wersji?! Czy ty się słyszysz, Veronica?! Nie obchodzi mnie to, że kiedyś się w nim podkochiwałaś i dlatego teraz bierzesz jego stronę! Jest podłą szują bez serca i tyle!

-Dobrze. - Przerwał jej Jughead, wysoko unosząc podbródek i patrząc się na swoich, teraz prawdopodobnie już byłych, przyjaciół. - Dobrze. Pójdę stąd. Nie będę was niepokoił. Nie musisz się przejmować, Ronnie. Poradzę sobie. Zawsze sobie radzę, czyż nie? A najlepiej z samotnością. - Powiedział sucho i odwrócił się na pięcie, kierując w stronę wyjścia. Przy drzwiach minął Betty, która tylko obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i wysyczała:

-Grzechy z przeszłości cię ścigają, Jones? - Zacisnął pięści tak mocno, że odłamał kawałek tacki. Podszedł do kosza i wyrzucił całą jej zawartość jednym ruchem. Potem poszedł do biura Blue&Gold, szukając spokoju. Samotności. Westchnął głęboko, siadając przy biurku i biorąc twarz w dłonie. Wszystko było nie tak...

•••

Kiedy Betty podeszła do stolika, przy którym siedziały dwie skłócone dziewczyny i dwóch chłopców z przerażonymi minami, poczuła coś na wzór wyrzutów sumienia. Zaatakowały ją równie silnie, co tego dnia, kiedy sprawiła, że Jughead nie miał życia w starej szkole. Ale one nic nie zmieniały. Tylko w jej sercu pulsowała mocno jakaś wyrwa, kiedy przypominała sobie to jego zranione spojrzenie...

•••

Nie dało się tak żyć. Nie mógł tak dalej żyć, z przeświadczeniem, że cały świat jest przeciwko niemu. Poczuł, że powoli się poddaje. Że wraca to coś, co czuł rok temu. I wtedy też nikogo nie było obok. Ale wtedy jeszcze miał nadzieję. Jakąś perspektywę. A teraz? Nawet pies z kulawą nogą jest dla jego przyjaciół więcej warty, niż on. I dla niej... Zacisnął pięści, przypominając sobie tę pogardę w jej oczach. To obrzydzenie. Jak jedna osoba, która kiedyś znaczyła dla niego wszystko, potrafiła doszczętnie zniszczyć całe jego dotychczasowe życie?

•••

-Betty, nie musisz się przejmować. Już dłużej nie będziemy zadawać się z Jugheadem. Nie moglibyśmy po tym, co ci zrobił. - Powiedziała po jakimś czasie Cheryl, uśmiechając się do niej ciepło. Blondynka spojrzała wokoło, widząc same kiwające głowy. Przytaknęła nawet Veronica, choć zrobiła to z największą niechęcią. Betty wykrzywiła wargi w udawanym uśmiechu.

-Bawimy się teraz w ostracyzm, co? - Westchnęła, rozrywając kromkę chleba na kawałki i przypominając sobie to zranione spojrzenie. Nigdy mi nie wybaczy. A ja nie wybaczę jemu.

-Uważasz, że niesłusznie? - Veronica spojrzała na nią ostro. Ona była najbardziej skłonna do uwierzenia, że Jughead jest niewinny.

-Tylko tyle... Że to wasz przyjaciel. I z tego, co wiem, chyba go lubiliście. Więc... Może się zmienił przez ten rok? - Poczuła, że dławi się słowami. Ona... Ona go broniła? BRONIŁA Jugheada Jonesa?

-Takie świnie się nie zmieniają. Śmieć zawsze pozostanie śmieciem. - Stwierdziła kategorycznie Cheryl, na co Betty zagryzła wargi. Śmieć zawsze pozostanie śmieciem, Jones... Zapamiętaj to sobie. Nawet dziewczyna, którą miałeś w sobie rozkochać, tak twierdzi.

-A ja cały czas wyczuwam pomiędzy wami nieznośne wprost napięcie seksualne. - Odezwał się Kevin, rozkładając szeroko ramiona. - Betty! Wy desperacko pragniecie siebie nawzajem!

-Oh, zamknij się, Keller. - Odezwała się opryskliwie Cheryl. - Nie wiem, jak nisko musiałaby upaść Betty, żeby nadal coś czuć do typa, który ją tak potraktował. - No właśnie. Jak nisko musiałabym upaść?! Dziewczyna potrząsnęła głową i wreszcie zdobyła się na prawdziwy uśmiech. Miłość miłością, ale nienawiść nie wygasa. A już na pewno nie w jej żyłach.

•••

Westchnął głęboko, słysząc dzwonek na lekcje. Nie miał najmniejszej ochoty tam iść i do tego jeszcze się użerać z nauczycielami, ale nie miał wyboru. Oczywiście mógłby pójść na wagary, ale ostatnio już za długo go nie było w szkole. Podniósł więc wysoko brodę i wyszedł z pomieszczenia, przeciskając się między uczniami. Niektóre dziewczyny spoglądały na niego pogardliwie, więc pewnie dowiedziały się o tamtej sytuacji sprzed roku. Poczta pantoflowa działa wyśmienicie w Riverdale High. Jutro pewnie będzie wiedziała cała szkoła. No no no, Jones... Syn mordercy i do tego jeszcze wykorzystujesz dziewczyny... Można upaść niżej? A może chciałeś pójść w ślady tatusia i dlatego tak wypisujesz do Betty? Chcesz ją zwabić, zgwałcić, a potem... Zabijesz? Prawda, Jones? To to, co zwykle robił twój tatuś? Chłopak zatrzymał się przed drzwiami do sali, przypominając sobie, że na matematyce siedzi z Cheryl. A raczej siedział, bo na jego miejscu usytuowała się już pewna blondynka. Jughead ominął obojętnie swoje dawne miejsce i usiadł w rogu klasy, zaciskając dłonie na ławce. Wdech. Wydech. Zniszczyła. Zniszczyła mi wszystko.

Przez całą lekcję nie mógł się skupić i kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek, spakował swoje rzeczy do torby i ruszył do drzwi. Zobaczył jednak, że Betty potyka się o ławkę i automatycznie wychylił się, żeby ją złapać. Kiedy poczuł jej ciało w swoich ramionach, zaczął się trząść z emocji. Pachniała tak samo, jak kiedyś. Osobliwa, kwiatowa mieszanka. Lawenda i bez.

-Dzię... Jug?... - Coś się w nim zatrzęsło, kiedy powiedziała jego imię, ale oczywiście po chwili cały czar prysnął. - Nie obłapiaj mnie, zboczeńcu. - Wykrzywił gniewnie wargi i spojrzał ironicznie na dziewczynę.

-Upadłabyś, gdyby nie ja. Należą mi się jakieś podziękowania.

-Wolałabym spotkanie z podłogą, niż z twoim ciałem. Nie dotykaj mnie. - Warknęła i wyrwała się z jego uścisku.

-Nie ma za co, Cooper. - Powiedział, zaciskając pięści. Im nigdy nie będzie dane się dogadać. Zawsze zostaną wrogami. Bo żadne z nich nie wybaczy.

Unforgivable//BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz