Jughead wrócił do siebie do przyczepy, cały czas zszokowany tym, co stało się w szkole. Był pewien, że kiedy tylko zbliży się do Betty, ta go odepchnie i spoliczkuje. Ale... Ten pocałunek... Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł, że naprawdę żyje. Krew w jego żyłach zaczęła się burzyć, a głowa wypełniła się pustką. W tamtym momencie chciał tylko siedzieć i ją całować. Stać i ją całować. Leżeć i ją całować...
Zapomniał, jak ją skrzywdził i jak ona skrzywdziła jego. Otwierał się przed nim piękny krajobraz, gdzie byli tylko we dwoje. Byli oni, i miłość.•••
Zaraz potem jednak dopadły go pulsujące wspomnienia i aż skulił się z bólu. Śmierć jego mamy i siostry. Alkoholizm ojca. Jego "wypady", które zakończyły się w więzieniu. Zamknięty na dwadzieścia lat za morderstwo. Które popełnił na zlecenie ojca Claytona. I jego samobójstwo w zeszłym tygodniu.
Z gardła chłopaka wydarł się przeciągły szloch, kiedy uświadomił sobie, że te półtora miesiąca związku z Betty były ukradzionym czasem szczęścia. Nigdy nie czuł się tak wolny i... I kochany, jak przy niej. Ale to, co potem mu zrobiła, nie zasługuje na wybaczenie. Bo wszyscy krzywdzą go ze wszystkich stron. Wbijają szpilki, obserwując z zaciekawieniem, jak po ostrzu żelaza spływa jego ciepła krew. Czekają na jego śmierć, zacierając ręce. A chłopak postanowił sprostać ich oczekiwaniom. Chociaż raz da światu to, czego oczekuje.
•••
Betty wróciła do domu, cały czas nieprzytomna po ciosie, jakim był dla niej pocałunek Jugheada. Kiedy tylko zamykała oczy, czuła na swoich wargach jego ciepłe usta i palce chłopaka, delikatnie muskające jej podbródek i wplątane w jej włosy. Wypuściła powoli powietrze, mówiąc sobie, że to, co się stało, nic nie znaczy i cały czas go nienawidzi. A potem dotarły do niej jego słowa: Chciałem zrobić to ten jeden, ostatni raz, Betts. Czemu ten OSTATNI raz? Zadrżała, kiedy przypomniała sobie to puste spojrzenie. Zagryzła wargi, obiecując sobie, że porozmawia z nim poważnie, kiedy tylko jutro przyjdzie do szkoły. Wyrazi zdecydowaną dezaprobatę co do całowania ją z zaskoczenia i zapyta, czy nie potrzebuje pomocy. Bo zorientowała się, że jego cierpienie przestało sprawiać jej jakąkolwiek satysfakcję. Oh, powiedzmy sobie szczerze. Nienawidziła widoku tych niebieskich oczu, skąpanych w bólu. Ale kiedyś to jej nie ruszało. Pamiętała, że kiedyś nic nie ruszało jej zatwardziałego serca, nawet widok jego łez. Jej duma była zbyt wielka. A mogła wtedy uratować i jego, i siebie... Bo wiedziała, że nigdy się nie uwolni z tej pułapki, w którą oboje zostali zaplątani. Bo miłość to tak naprawdę jeden z największych błędów ludzkości.
•••
Nie było go. Nigdzie nie mogła go zlokalizować. Poszła nawet do biura B&G, gdzie znalazła tylko kurz i przewrócony stolik, który prawdopodobnie w akcie złości chłopaka miał bliskie spotkanie ze ścianą. Zauważyła jednak trochę książek, należących z pewnością do Jugheada. Uśmiechnęła się lekko, zauważając Beloved, jej ulubioną książkę, którą kiedyś mu podarowała. Otworzyła okładkę, znajdując tam jej dedykację. Za to, że uczyniłeś moje życie piękniejszym. Twoja, Betts. Zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła wyraz twoja przekreślony stanowczo długopisem z małym dopiskiem: Nie moja. Już nie. Przesunęła palcem po stronie, wyczuwając mocne zagłębienie w miejscu przekreślenia. Musiał być zrezygnowany i zły. Może napisał to zaraz po naszym zerwaniu? Albo po tym, co mu zrobiłam potem... Dziewczyna odłożyła książkę, odkrywając, że na oparciu fotela wisi jedna z jego kultowych koszulek z S na środku. Wzięła ją ostrożnie i przytuliła do twarzy, wdychając zapach jego perfum i rozkoszując się wspomnieniami z tym związanymi. Miała ochotę pójść teraz do niego, gdziekolwiek jest, upaść na kolana i błagać o wybaczenie. Chciała wtulić się w jego smukłe ramiona i pocałować w szyję. Chciała być Jego. Chciała znów do niego należeć.
•••
Nie miał pomysłu, jak to zrobić. Jak odebrać sobie życie. Niezbyt bał się bólu, który byłby z tym wszystkim związany, chciał też masochistycznie czuć, że umiera. Zrezygnował więc z przedawkowania leków nasennych. Najpierw wybrał podcięcie sobie żył. Uznał jednak zaraz, że to będzie zbyt melodramatyczne i jednak krew... Tak zabił się jego ojciec. Powiedzieli mu, że podciął sobie tętnice udowe kawałkiem szkła, które w jakiś sposób znalazł. Zacisnął mocno ręce na swoich przedramionach, wyobrażając sobie to zimno, ogarniające jego ciało, gdy zacząłby zapadać się w ciemność coraz bardziej...
Skok z mostu przekonywał go najbardziej, ale jednocześnie bał się, że tylko się połamie i jakoś dadzą radę go odratować. Rzeka w Riverdale nie miała wielu wysokich mostów.
Więc zawiśnie. Powiesi się na grubym sznurze przy suficie, a jego trup będzie dyndał i czekał, aż ktoś go wreszcie znajdzie. A Jughead spodziewał się, że długo będzie musiał czekać. Bo nikogo nie obchodzę.
•••
Miał już wszystko przygotowane, kiedy zadzwonił jego telefon. To adwokat ojca, z którym układano sprawy spadkowe i wszystko inne. Chłopak westchnął głęboko, ale nie chciał utrudniać pracy mężczyźnie, więc odebrał.
-Panie Jones? Witam, z tej strony McCalqain.
-Dzień dobry. O co chodzi? - Wymruczał chłopak.
-Bardzo nam przykro, ale okazało się, że zostało jeszcze parę ważnych dokumentów do podpisania. Niestety, nie będziemy w stanie tego wszystkiego do pana wysłać i stąd rodzi się moje pytanie, czy nie mógłby pan znów przyjechać do Toledo. Wiem, że to dla pana długa i męcząca podróż, ale...
-Dobrze. Wyjadę dzisiaj, spodziewajcie się mnie jutro około 10. - Westchnął ciężko chłopak, postanawiając przed swoją śmiercią zostawić wszystkie sprawy zamknięte. Dotyczyło to śmierci ojca, spraw spadkowych, jakby miał szansę cokolwiek po nim odziedziczyć i... Jego przyjaciół. A może, byłych przyjaciół. I Betts. Wszyscy muszą wiedzieć, że to nie ich wina. To wina świata. To wina tego, że jest taki słaby. Za słaby na życie.
•••
Zabrała jego koszulkę z biura B&G, czując się jak najgorszy złodziej, ale pokusa czucia jego zapachu wokół siebie była dużo silniejsza. Wieczorem, po gorącym prysznicu, założyła ją na siebie, czując się przez chwilę tak, jak kiedyś. W tych zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze bycie szczęśliwym było możliwe...
-Juggie. - Wyszeptała, przymykając oczy i smakując jego imię na języku. Juggie. Jej Juggie. Jego Betts. Tak to powinno brzmieć. Powinni być razem, przeciwko wszystkim na tym świecie. Powinni zawalczyć. Ale o co?! Odezwała się w niej jej bardziej racjonalna strona. Ten chłopak kiedyś cię skrzywdził. Bardzo, bardzo mocno. Nie wybaczyłaś mu tego, a myślisz o powrocie miłości?! Jak niby miałoby to wyglądać? Wy już się nie kochacie. Nienawiść, to jedyne, co was łączy. I tak zostanie, chyba, że chcesz stracić zdrowie psychiczne.
-To nic nie daje. Bo ja i tak nie przestałam tego do niego czuć. Nie przestałam. Nigdy.
CZYTASZ
Unforgivable//Bughead
FanficBetty przybywa do tego samego miasta, w którym mieszka chłopak, odpowiedzialny za złamanie jej serca. Nie spodziewa się, że oprócz nienawiści może znów poczuć do niego coś więcej. ~ -Nienawidzę cię, Cooper. -Z wzajemnością, Jones. -I nienawidzę też...