-Jestem niewinny. - Powtórzył już chyba po raz dziesiąty chłopak, siedząc skuty w pokoju przesłuchań. Wariował, nie miał pojęcia, czemu tu się znalazł i jaki idiota mógłby oskarżyć go o zgwałcenie tych wszystkich dziewczyn i Betty. Jak?!
-Jak więc wytłumaczysz anonimowe wezwanie na twój adres z informacją, że to ty jesteś sprawcą? I chustkę, rękawice i czarne ubranie identyczne, jak gwałciciela?
-Nie wiem! To nie moje! Nie mam nawet pojęcia, gdzie to znaleźliście! Panowie, od paru dni mieszkam z moją dziewczyną, która również padła ofiarą gwałtu. Naprawdę myślicie, że by mnie nie rozpoznała? Albo nie odkryłaby czegoś podejrzanego? - Policjanci lekko się zawahali.
-To jednak nie wyjaśnia tego, że znaleźliśmy to na jednej z pana półek w pokoju. - Tym razem jeden z policjantów wyjął zapakowane w folię dowody. Jughead rzucił na nie okiem i powiedział po prostu:
-Pozwólcie mi się w to ubrać. - Funkcjonariusze wymienili spojrzenia.
-Po co?
-Panowie, te rzeczy będą na mnie o parę rozmiarów za duże. Widzę to już stąd. Nie ma mowy, żebym to był ja, szczególnie, że może jestem wysoki, ale ostatnio mam problemy z jedzeniem i jestem cienki jak patyk. Nie zrobiłem tego, panowie. Naprawdę. Nie wiem, kto to, ale nigdy nie skrzywdziłbym tak kobiety. A szczególnie takiej, którą kocham. Nie wiem, kto mnie wrobił, ale pierwszy raz widzę te wszystkie rzeczy na oczy.
-Gdzie pan był wczoraj w nocy w godzinach dwudziesta-dwudziesta druga? - Zapytał jeden z policjantów, a Jughead zmarszczył brwi.
-W przyczepie. Z moją dziewczyną, Betty. Oglądaliśmy film.
-I nie wychodził pan na dwór nawet na chwilę? - Chłopak pokręcił głową. - No cóż. Pana alibi jest teraz pani Cooper. Jeśli potwierdzi ona to, co pan mówi, zostanie pan wypuszczony, ale zrobilibyśmy jeszcze konfrontację wobec wszystkich ofiar, żeby być pewnym.
-Czyli rzeczywiście ubierzecie mnie w ubrania gwałciciela? - Wzdrygnął się Jughead.
-Przed chwilą sam pan tego chciał. Ale tak, będzie to konieczne. Zadzwoniliśmy już do poszkodowanych i za jakieś pół godziny, o ile oczywiście pani Cooper potwierdzi pana alibi, zrobimy rozpoznanie. Na razie będzie pan tu musiał poczekać.
Po paru minutach do pokoju wpadła Betty.
-Jug! Jug... Jak się czujesz?
-Jak ktoś, kto został oskarżony o gwałt pięciu osób. - Wymamrotał, ukrywając twarz w rękawie.
-Nie wiem, co tu się dzieje, Juggie, ale nie martw się. Nie ma mowy, żeby dłużej cię tu trzymali. - Dziewczyna usiadła naprzeciwko niego i złapała jego dłonie w swoje. - Juggie. Naprawdę wszystko będzie dobrze. - Chłopak wypuścił z płuc płytki, nierówny oddech i pokręcił głową.
-B...Betty, oni... A jeśli mnie w to wrobią? J... jeśli... Mogą ci nie uwierzyć! Powiedzą, że mnie kryjesz, bo jesteś moją dziewczyną, że coś ci się pomyl...iło, i mnie zamkną! A...albo jedna z tych dz...dziewczyn mnie rozpozna i... - Jego oddech stawał się coraz cięższy, kiedy coraz szybciej zaczęła go ogarniać panika i histeria. Nie panował już nad sobą i po jego twarzy niekontrolowanie płynęły łzy. Przygryzł mocno swoją wargę i Betty drgnęła, kiedy zobaczyła między jego zębami krew.
-Jug! Jughead, uspokój się. Proszę cię, kochanie. Wszystko będzie dobrze. Spokojnie. Oddychaj. - Wstała i podeszła do niego szybko, wtulając jego twarz w swój brzuch. Poczuła na swojej koszulce gorące łzy i głaskała go po ramionach i głowie, dopóki się trochę nie uspokoił. - Juggie. - W końcu podniosła jego twarz w swoją stronę i wytarła jego mokre policzki. - Nie pozwolę, żeby cię skazali. Żeby cię oskarżyli. Nie zrobią tego, kochanie. Nie, kiedy ja tu jestem. - Pochyliła się i pocałowała go w drżące i wilgotne usta. Oddech chłopaka powoli się unormował i kiedy przyszedł do nich jeden z funkcjonariuszy, uspokoił się na tyle, żeby wysłuchać jego poleceń i założyć na siebie ubrania. W których od razu utonął.
-Wygląda pan kuriozalnie. - Westchnął policjant, kręcąc głową. - I w dodatku jestem pewien, że nie jest pan na tyle silny, by dał pan sobie radę z tymi dziewczynami. Niektóre z nich naprawdę mocno walczyły i mówiły, że napastnik był postawny, umięśniony i silny. Co pana dyskwalifikuje. Ale może... Zna pan tą osobę i przechowuje jej rzeczy? - Zapytał, celując w niego długopisem. - Pana ojciec, brat...
-Nie mam brata. - Powiedział cicho chłopak, zaciskając usta. - A mój ojciec nie żyje. Nie, nie ukrywałem tego dla nikogo. Nie jestem też wspólnikiem jakiegoś pojeba gwałcącego kobiety. Nie mam z tym nic wspólnego, oprócz tego, że jedną z ofiar jest moja dziewczyna!
-A może to kogoś zemsta? Nie myślał pan nad tym? Czy ktoś tak bardzo pana nienawidzi, że wrobiłby pana w gwałt? - Jughead pokręcił głową.
-Nie. Nie sądzę. Dotąd myślałem, że nie mam wrogów. Oczywiście, parę osób mnie nie lubi, i to z wzajemnością, ale nie aż tak, żeby robić coś takiego.
-No cóż, czyli sprawa pozostaje otwarta. Zrobimy jeszcze krótką konfrontację i będziemy mogli pana wypuścić. - Chłopak pokiwał powoli głową i poprawił chustkę, zasłaniającą mu pół twarzy. Czuł się zbrukany i obrzydzony oskarżeniem. Czuł się... Złamany.
•••
Po tym, jak wyszli z komisariatu, bo oczywiście żadna z ofiar nie rozpoznała w nim napastnika, Betty zadzwoniła po Archiego, prosząc, żeby podwiózł ich do domu.
-Arch, odwieź Betty do jej mieszkania. - Powiedział cicho chłopak, patrząc na swoje zaciśnięte pięści.
-Nie ma mowy, Jug! Nie zostawiam cię! - Krzyknęła, oburzona.
-Betty, czy ty nie rozumiesz?! - Wrzasnął Jughead, doprowadzony na emocjonalny skraj. - On był u mnie! U mnie w przyczepie! GWAŁCICIEL, twój gwałciciel był tam, włamał się i zostawił te rzeczy! To nie jest bezpieczne, żebyś tam była. Nie zgadzam się.
-No to zostaniemy u mnie! Jug, masz się ode mnie nie odgradzać. - Powiedziała, bliska płaczu.
-Nie odgradzam się od ciebie, Betty, ale chcę trochę czasu dla siebie. Muszę pomyśleć, posiedzieć sam, a ty mi w tym przeszkadzasz! Jedna noc. Betty, spędzimy osobno jedną noc. To nie takie straszne.
-A jeśli oni wrócą i cię zaatakują? A jeśli... Będę miała... Koszmary? A ciebie nie będzie? Jak ja mam sobie z tym poradzić?
-Nie jestem jebanym cudotwórcą, Betty! Nie wiem! Ale wiem, że w tym momencie JA cię nie chcę. I nie potrzebuję. Czy możemy zrobić chociaż raz w życiu coś pode mnie, a nie ciebie?! - Krzyknął i milczący Archie zatrzymał się akurat pod domem dziewczyny, która powstrzymywała łzy.
-Dobrze. Jeśli tego chcesz. - Rzuciła cicho i wypadła z samochodu, od razu wybuchając szlochem. Jughead warknął bezsilnie i uderzył głową w szybę.
-Wiem, że jesteś idiotą, stary, ale to nie powód, żeby demolować mi auto. - Mruknął Archie i spojrzał na niego poważnie. - Jeszcze masz szansę za nią iść. - Chłopak pokręcił głową i zapatrzył się w tapicerkę.
-Są takie momenty, że musisz zostać sam, Arch. I to jest właśnie jeden z nich. Nieważne, jak bardzo boli.
CZYTASZ
Unforgivable//Bughead
FanfictionBetty przybywa do tego samego miasta, w którym mieszka chłopak, odpowiedzialny za złamanie jej serca. Nie spodziewa się, że oprócz nienawiści może znów poczuć do niego coś więcej. ~ -Nienawidzę cię, Cooper. -Z wzajemnością, Jones. -I nienawidzę też...