-C...co? - Jughead wyglądał na zszokowanego tym, co usłyszał. Jak mogła go kochać?! Jak?!
-Kocham cię, Jugheadzie Jones. - Powiedziała cicho dziewczyna, zaciskując palce na jego koszulce i przyciągając do siebie. - Kocham cię, zawsze cię kochałam. Nie przestałam... Nie wiem, czemu. Naprawdę tego nie chciałam. Chciałam o tobie zapomnieć. Poznać kogoś nowego, odrzucić to uczucie... Ale z nikim to nie wychodziło. Nikt mnie nie interesował w najmniejszym stopniu. Zawsze coś mi nie pasowało, a ja podświadomie porównywałam tych wszystkich typów do ciebie. I żałowałam... Żałowałam, że cię nie wysłuchałam. Nie zrozumiałam. Nie wybaczyłam...
Tęskniłam za tobą. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. I kiedy cię zobaczyłam, wtedy, na stołówce... Byłam wściekła, ale jednocześnie poczułam, że w moje żyły wkrada się niespotykana energia. Nie zdawałam sobie z tego sprawy... Nie zastanawiałam się nad tym. Nie chciałam się zastanawiać i komplikować jeszcze bardziej moich uczuć. Chciałam tylko... Zapomnieć.-Ja też. - Wyszeptał, wpatrując się w jej wargi. - Też chciałem zapomnieć o uczuciu, którym cię darzę. I, jak wszyscy widzieli w stołówce, zupełnie mi się to nie udało.
-Juggie... - Jęknęła cicho, tak bardzo pragnąc, żeby ją w tej chwili pocałował.
-Ale to nic nie zmienia. - Powiedział nagle, a głos mu stwardniał. - Ja... Kocham cię, kocham, Betts, ale... Już za dużo nas dzieli. Za dużo się zdarzyło, żeby nam się udało. Zasługujesz na kogoś lepszego.
-Przestań. Przestań, Jug. Musisz zrozumieć, że ja się nie poddaję.
-Wiem, ale tym razem nie wygrasz. Bo w tej zabawie potrzeba zaangażowania obu stron, a ja nie zamierzam w tym uczestniczyć.
-Nie... Nie chcesz mnie? - Odezwała się po chwili łamiącym głosem.
-Nie o to chodzi. To ty nie chcesz mnie, ale jeszcze o tym nie wiesz. Betty, po co ci chłopak z zaburzeniami psychicznymi, który nie potrafi przestać myśleć o śmierci? Chłopak bez zupełnych perspektyw na życie, żyjący w rozpadającej się przyczepie. Co ja ci mogę zaoferować?!
-Siebie. - Po wypowiedzi dziewczyny zapadła cisza. Jughead patrzył się na nią zezłoszczony i przybity, a ona miała determinację w oczach.
-Naprawdę byś tego chciała? - Odezwał się po pewnym czasie chłopak. - Naprawdę chciałabyś się ze mną męczyć, użerać, chciałabyś walczyć z moją pokaleczoną duszą?
-Nie chcę walczyć z tobą, Juggie. Chcę ci pomóc, bo cię kocham. - Powiedziała dziewczyna, dotykając delikatnie jego policzka.
-Czemu więc nie możesz zrozumieć, że MI nie da się pomóc?
-Nie gadaj głupot, kochanie. - Rzuciła, lekko wkurzona. - Nie możesz się poddawać. Jesteś wspaniałą osobą. Moim najlepszym przyjacielem, pierwszą osobą, którą pokochałam bezwarunkową miłością. Nie... Możesz... Się... Poddać! - Z każdym słowem dźgała go w pierś, ale chłopak zaczął gorączkowo kręcić głową.
-Nie poddaję się. Nie... Ale po prostu nie wiem, jak ty to sobie wyobrażasz. - Zacisnął zęby.
-Co... Co sobie wyobrażam?
-Nas. Jeśli byliby jacyś "my". Jak to niby miałoby funkcjonować?! Po tym wszystkim, co sobie zrobiliśmy?! Ja wrócę do szkoły, jak gdyby nigdy nic, a ty powiesz, że jednak miałaś chwilowe zaćmienie i wcale nie jestem głupim chujem bez serca?! To. Nie. Zadziała, Betts. Nie mamy szans. Naprawdę myślisz, że zapomnę?! Że dam radę wyrzucić z pamięci to, jak dosłownie oplułaś mnie przy wszystkich, zrobiłaś ze mnie potwora przed moimi przyjaciółmi, nie pomogłaś mi, kiedy najbardziej tego potrzebowałem. Wiem, że byłaś skrzywdzona! Wiem to bardzo dobrze! Ale to i tak niczego nie usprawiedliwia. Jestem... Dziękuję ci, że mnie uratowałaś. Wiem, że oczekujesz tych podziękowań...
-Nie oczekuję żadnych podziękowań, Jughead! Nie chcę, żebyś mi za cokolwiek dziękował. Po prostu... Nie wiem, co robić. Wcześniej... Wcześniej wszystko, ale to wszystko zjebałam. Przyznaję się bez bicia. Zraniłam cię niezliczoną ilość razy. Byłam suką. Prawdziwą, zimnokrwistą suką. Ale... Ale, Jug... Kiedy domyśliłam się, że możesz mieć w planach zrobienie czegoś głupiego, zrozumiałam, że mi na tobie zależy. Zależy mi na nas. Juggie, gdybyś tylko pozwolił nam spróbować... Być! Błagam cię, pomyśl o tym.
-Betty, to... - Przez chwilę myślała, że go przekonała. Zobaczyła w jego oczach znajomy błysk ekscytacji, ale po chwili znów przysłoniła go ta specyficzna mgła. - Niemożliwe. Po prostu... Nie mogę przebywać w twoim towarzystwie bez ciągłego myślenia o tym, co było kiedyś. Zarówno złe, jak i dobre momenty przynoszą mi ból, bo wiem, że nie damy rady wrócić do tego, co było wcześniej. O mój Boże, Betts! Naprawdę uważasz, że wszystko byłoby w porządku?! Zeżarlibyśmy się prędzej, czy później.
-Wca...wcale nie. - Wykrztusiła Betty. Czuła, że od dłuższego czasu łzy swobodnie spływają jej po twarzy, kiedy chłopak rujnował ich szansę na miłość. Na szczęście. - Czemu nie chcesz choćby spróbować?!
-Bo, w moim życiu zdarzyło się już za dużo zła, Betty. Za dużo cierpiałem. A wiem, że nasz związek skończyłby się prędzej czy później, właśnie wtedy, kiedy zrozumiałabyś, kim naprawdę jestem i że u mojego boku nie czeka cię nic dobrego. Wtedy, kiedy uświadomisz sobie, że tak naprawdę mnie nie kochasz. Błagam, nie wmawiaj tego sobie tylko dlatego, żebym się nie zabijał, bo mam dla kogo żyć.
-Jesteś dupkiem, Jones. - Wysyczała Betty. - Kto ci dał prawo do oceniania moich uczuć?! Skąd wiesz, co czuję?! Nie wiesz! Nie wiesz, i nie chcesz wiedzieć! Bo się boisz! Boisz się szczęścia! Boisz się spróbować!
-Tak! Boję się! Boję się, że znów mnie zranisz! Mało razy to robiłaś?! A co, jeśli w ogóle się nie zmieniłaś?!
-Jugheadzie Jones, jesteś niewiarygodny. - Powiedziała gorzko Betty, wycierając łzy z policzków. - Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać. Muszę... Pójdę. Zniknę z twojego życia, tak jak chcesz. Ale masz mi coś obiecać. - Powiedziała, kurczowo obejmując jego twarz dłońmi. - Jeśli mnie kochasz, jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś, musisz mi obiecać, że więcej tego nie zrobisz. Obiecaj mi, że nie będziesz chciał się zabić. Błagam cię. Przyrzeknij. Tą jedną rzecz. Proszę, Juggie... - Poczuła, że jej głos się łamie, odetchnęła więc, kiedy chłopak kiwnął głową i powiedział:
-Obiecuję. - Przybliżyła wtedy swoją twarz w jego stronę i pocałowała krótko. Na chwilę poczuła, że traci nad sobą kontrolę, kiedy chłopak to odwzajemnił. Po chwili spojrzał na nią pytająco, na co rzuciła:
-Skoro ty mogłeś, to ja też. - Pogłaskała go po policzku i odeszła, czując serce pulsujące w gardle. Nie chciała tego robić. Chciała zostać i kochać się z nim. Być z nim. Ale, jak wiadomo, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. A Betty nie otrzymała nic, oprócz tego jednego, małego pocałunku.
CZYTASZ
Unforgivable//Bughead
FanfictionBetty przybywa do tego samego miasta, w którym mieszka chłopak, odpowiedzialny za złamanie jej serca. Nie spodziewa się, że oprócz nienawiści może znów poczuć do niego coś więcej. ~ -Nienawidzę cię, Cooper. -Z wzajemnością, Jones. -I nienawidzę też...