Pacyfica POV
Od spotkania z Willem minęło kilka dni, a ja z Gideonem tylko łapaliśmy potwory. Chociaż w sumie nie mam na co narzekać, przecież mu nic nie powiedziałam. Posmutniałam na tą myśl i leniwe wdrapałam się na ukochany dach chaty. Rozsiadłam się na dachówkach i podwinęłam nogi do klatki piersiowej. Czemu mu nic nie powiedziałam. Pewnie pomógł by mi tylko to wszystko ogarnąć, ale z drugiej strony nie chce go w to mieszać.- AAAAAA! – krzyknęłam - ale to trudne... - Westchnęłam soczyście. - Co jest trudne? - Usłyszałam opanowany głos obok mojego ucha. Podskoczyłam lekko i odsunęłam się z chęcią zobaczenia owego ktosia. Na dachu stał dziwny mężczyzna w szarym płaszczu, czerwonym swetrze i zbitych okularach.- Dzień dobry... - Przywitałam się lekko przestraszona.- Witam, ty to zapewne Pacyfica. - Ukłonił się mężczyzna i podszedł do mnie bliżej na co ja się delikatnie odsunęłam. - Przepraszam ale... Kim pan jest? – Zapytałam nieśmiało w obawie, że stanie się nie miły. - Nazywam się Stanford Gleeful, dla przyjaciół Ford. - Przedstawił się dumnie i wziął moją rękę. - Jestem tu aby się z tobą przywitać - lekko ją ścisnął - Niedługo się wszystko zacznie, a ty grasz znaczącą rolę w tym przedstawieniu, dwa znienawidzone światy dzięki tobie staną się jednością - puścił mnie i się odsunął po czym skoczył z dachu. Ja przerażona nie umiałam się nawet poruszyć. Przypomniałam sobie jego słowaTo ja mam zespoić dwa nienawidzące się światy.
__________________________________________________
Po długim czasie zebrałam w sobie ostatki sił po matematyce i coś wrzuciłam.
STRASZNIE (tak bardzo, że aż napisałam capslockiem)
DZIĘKUJE hojnej osóbce jaką jest Mizuri103, której chciało się to poprawiać. Bez niej było by tu tyle błędów, że oczy palą, więc dziękuje ponownie.
Peace and love od ReverseSoul
CZYTASZ
Reverse Falls
RandomDo małego miasteczka Gravity Falls pewnego dnia przyjechało niepodobne do siebie rodzeństwo Pacyfica i Gideon Pines. Jeśli ciekawi was ich historia będzie mi bardzo miło jeśli przeczytacie. Uwaga Nikomu tak naprawde nigdy nie udało opuścić się Gr...