wanna suck something?

1.3K 158 271
                                    

Czy Harry żałuje, że rzucił tak wypraną z sensu prośbą? Najprawdopodobniej.

Mógł poprosić o cokolwiek, a kazał mu pokazać twarz. Co za frajer. Właśnie popełnił największy błąd swojego życia. Zaciska oczy. Ma ochotę je sobie wydrapać i już nigdy w życiu nie patrzeć na ludzi pokroju Louisa. Bądź też w ogóle na ludzi.

- Zawsze tak filozofujesz w nocy?

Rozwiera sine powieki. Jego ciemne rzęsy trzepoczą, kiedy z zażenowaniem wypalającym skórę spoziera na Louisa. Ludzie zazwyczaj tak robią, prawda? W nocy ich myśli zawsze są jednym wielkim bałaganem. Możliwe, że to księżyc. Możliwe, że to samotność i ciemność. Możliwe, że wszystkie te czynniki jednocześnie.

- Chciałabym... – szepcze, spuszczając mętny wzrok na skrzypiące deski.

Co właściwie chciałby, by Louis zrobił lub powiedział? Nie wie. Nie wie, choć sam poprosił, by Louis się przed nim otworzył. Nie chce się do niego zbliżać. Cholernie nie chce, jednak pragnie zostać obdarzonym odpowiedziami na wszystkie dręczące go pytania.

- Gdy cię poznam będę miał o tobie inne zdanie? - chrypi, po czym niepewnie unosi głowę, by wbić oczekujące spojrzenie w kamienną twarz szatyna.

Patrzy. Jego oczy błyszczą w żarze księżyca, a karmelowe kosmyki tańczą na łagodnym wietrzyku, wpuszczonym do pomieszczenia przez rozwarte na oścież okno. Wpatruje się w twarz Harry'ego, lecz – gdy ten powraca do niego wzrokiem – ociężale przenosi spojrzenie na kotary tuż za nastolatkiem. Wydaje się myśleć, choć jego wyraz twarzy o tym nie świadczy.

- A jakie masz o mnie zdanie? – pyta i finalnie zatapia tęczówki w tych Harry'ego, przechylając głowę na bok.

Czy powinien powiedzieć mu całą prawdę? Zniechęci go do siebie negatywną opinią. Bądź też Louis będzie pod wrażeniem odwagi i bezpośredniości nastolatka w takiej sytuacji.

- Sądzę, że jesteś bardzo złym człowiekiem – odpowiada jedynie.

Przełyka ślinę. Jego oczy są przekrwione, włosy potargane, a on sam sponiewierany. Powiedzenie, że czuje się fatalnie byłoby zbyt łagodne. Louis nie wygląda lepiej. I to go pociesza.

- Tylko tyle?

Harry marszczy brwi.

- Nie chcesz nam pomóc. Chcesz pieniędzy za znalezienie mordercy i to dlatego tak bardzo ci na tym zależy. Zabiłeś tak wielu ludzi, do jasnej cholery i wydajesz się być z tego dumny. Nie rozumiem cię. Kompletnie cię, kurwa, nie rozumiem i myślę, że nigdy tego nie zrobię. Nie wiem, pewnie jesteś w niektórych momentach miły, żebym ci nie wadził. Po prostu – wzdycha, zaciskając palce na grzbiecie nosa – Po prostu nie mam ochoty cię znosić. I... Cholera. Jesteś tajemniczą kupą gówna, praktycznie nic nie mówisz, a jak już to robisz, to denerwujesz mnie każdym najmniejszym słowem i nie wiem, jak do jasnej kurwy mam z tobą wytrzymać. Boję się ciebie.

Louis przez cały czas trwania wypowiedzi młodszego się w niego wpatruje. Nie ruszyło go to. Stoi w miejscu – w tej samej pozycji – wyglądając na pieprzonego masochistę. Łaszczy się na kolejne słowa pogardy. Chce cierpieć, chce odczuwać ból. Nawet nie ukazuje jakiegokolwiek wzruszenia czy gniewu.

- Jestem mordercą, prawda. Płacą mi za to, prawda. Czy jestem z tego dumny? – mężczyzna zawadiacko unosi kącik ust – Znałbyś odpowiedź na to pytanie, gdybyś przeczytał moje akta.

Stres jakoby ulotnił się z jego ciała i Harry nie wie, jakim cudem może być tak bardzo opanowany, podczas gdy nie wie czy jego przyjaciel w ogóle żyje.

BloodstainedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz