tonight you belong to me

1.1K 106 308
                                    

Pistolet trzyma luźno. Jakby nie przejmował się tym, że za chwilę niebezpieczna broń po prostu wyślizgnie mu się z dłoni i zderzy z płytkami. Normalnie wolałby tego uniknąć. Zakraść się jak najciszej i wykonać swoją robotę bez zbędnych ceregieli. Teraz tak nie jest. Kroczy przez pogrążony w ciemności korytarz w ciężkich butach do połowy umięśnionych łydek, nie bacząc na ich tupot. Joggery lekko szeleszczą, gdy spokojnym krokiem przemierza jedno z pomieszczeń, by po chwili znaleźć się przed drewnianymi drzwiami. Doskonale wie dokąd prowadzą. 

Przekręca zimną gałkę nie napotykając żadnego oporu, po czym wkracza do ogromnego biura z hukiem u boku. Natychmiast wbija sztylet w pierś długowłosego blondyna, zadając mu śmiertelny cios. Głośny skowyt skrobie mu nerwy, gdy kątem oka obserwuje jak wysokie, umięśnione ciało upada na dywan. Unika pocisku wystrzelonego przez drugiego ochroniarza, kiedy schyla się nad ciałem, ażeby wyciągnąć swój nóż i skazać ofiarę na szybkie wykrwawienie się. Potem unosi dłoń dzierżącą pistolet i celuje w głowę bruneta, który kilka sekund temu usiłował go zabić. Ciągnie za spust z kamienną twarzą, a potem z ciężkim oddechem wstaje z podłogi. Słyszy odbezpieczanie broni po swojej prawej, jednak nic sobie z tego nie robi. Spogląda na ociekający krwią sztylet, wyciera go o spodnie blondyna, którego właśnie zamordował, a potem odwraca się w stronę mosiężnego, mahoniowego biurka. Starzec z widocznymi zakolami mierzy do niego z byle jakiego pistoletu, najwyraźniej zdobytego na czarną godzinę, która nigdy miała nie nadejść.

- Stój! – warczy, gdy zamaskowany facet wciska ostrze za pasek spodni. – Stój albo cię zastrzelę.

Lazurowe tęczówki świecą w świetle ciepłego światła szmaragdowych lamp. Niezmiernie przerażające i enigmatyczne.

- Styles – przemawia niebieskooki oślizgłym głosem, zawadiacko stukając gnatem o swe udo.

Ręka starca drga. Wbija wystraszony wzrok w zakapturzonego mordercę i czuje się bezradny.

- Tomlinson? – bardziej stwierdza niż pyta odziany w przylegający, idealnie dopasowany grafitowy garnitur.

Napastnik usłyszawszy jego słowa, zaciska palce na broni. Jego powieka zauważalnie drga ze wściekłości, a oczy się mrużą.

- Tereshchenko – poprawia go, cedząc przez zaciśnięte zęby.

Na twarz pomarszczonego starucha wpływa obślizgły uśmieszek, jakby wiedział, że jego słowa łatwo wyprowadzą go z równowagi. Że zaraz po tym popełni błąd.

- Słyszałem o tobie – przyznaje, cofając się nieco do tyłu.

Jego fałszywa ekscentryczność, którą próbował wybudować dla wyjścia z sytuacji bez szwanku, znika tak szybko jak Louis pociąga za spust, a pocisk wwierca się w jego udo. Dławi się jękami bólu i podpiera ściany, uciskając ranę postrzałową.

- Nie mam czasu. Powiedz mi wszystko, co wiesz o Stylesie – słyszy naprzeciw siebie.

Krew szybko schnie mu na dłoni. Żółć oblepia gardło, a tchórzostwo rwie neurony. 

- I tak wiemy, że mnie zabijesz – śmieje się bez nuty rozbawienia, unosząc cięższą niż zwykle głowę – Nikt, kogo spotykasz, nie uchodzi z życiem.

Louis uważnie mu się przygląda. Jego wąskie, sinawe usta wyginają się w chytrym uśmiechu. Zdejmuje czarną chustę z twarzy powolnym gestem, a potem odrzuca ją na bok. Postrzelony mężczyzna gna za nią przerażonym wzrokiem aż do momentu, gdy ta z gracją układa się na martwym ciele jego pracownika. Człowieka, który był specjalnie wyszkolony do ludzi pokroju Louisa Tereshchenko. A jednak mężczyzna okazał się jeszcze groźniejszy niż kilka lat temu.

BloodstainedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz