i like you a lot

1.2K 155 164
                                    

Strumień wody tryskający ze srebrzystego kranu ustaje. Ciarki szarpią ciałem Harry'ego, który zgarbiony wypatruje reakcji Louisa. Ten z kolei opiera pokaźne ramiona na brzegu blatu, stojąc do niego tyłem i niemiłosiernie denerwując go tworzącą się ciszą. I jedynym co słyszą jest chlaszczący odgłos prysznica, wydobywający się z łazienki oraz nierówny oddech Harry'ego. Gorąco wsiąka w jego skórę, a duchota powoduje jeszcze większy ból głowy, niż dotychczas. Co on sobie w ogóle myślał? Dlaczego to powiedział? Ma dość nawet siebie samego, cholera.Po chwili Louis po prostu na niego patrzy. Grube, ciemne rzęsy okalają jego przejrzyste niczym szkło oczy, gdy odwraca się do niego przodem, osuszając dłonie ściereczką i podążając w jego stronę. Brunet natychmiast cofa się do tyłu, wbijając swoje plecy w drewniany blat. Jego skóra zaczyna swędzieć, a język jakby zamienił się w suchą gąbkę. Wyższy o kilkanaście centymetrów Louis spoziera na niego z góry; pozbawiony koszulki, emocji i człowieczeństwa. Nagle wciska dłonie w drewno za Harrym, nieznośnie przybliżając się tym samym do jego ciała. I wszystko nagle staje się gęste i lepkie, a sam Louis znów jest małomównym, enigmatycznym typem z kupą głębokich szram na ciele.

Patrzą na siebie. Bladosine wargi Harry'ego drgają, kiedy ciepły oddech nasączony miętą i papierosami zalewa jego policzek, a sam szatyn znajduje się kilka centymetrów od niego. I wszystko wiruje, ponieważ po części cholernie boi się mężczyzny, którego zapachem się delektuje, a jednak stara się mu zaufać i udowodnić sobie, że on naprawdę nic mu nie zrobi. Jednakowoż brunet wciąż pamięta, jak bardzo złym człowiekiem jest niebieskooki, pamięta moment, w którym jego nóż prawie go zabił, więc ślamazarnie przykłada szorstkie dłonie do jedwabistej i rozgrzanej klatki szatyna, próbując go od siebie odepchnąć. Nie udaje mu się, lecz nie zabiera dłoni. Woda kolońska Louisa sprawia, że zaczyna kręcić mu się w głowie, więc wciska ją między swoje ramiona. Wzdycha z rezygnacją i z trudnością przełyka ślinę.

Louis jest blisko. Bardzo blisko i narusza jego przestrzeń osobistą, sprawiając że jest cholernie spięty i przytłoczony, ale nie chce przestać dotykać jego gorącej skóry. Nie chce i odrobinę go to przeraża.

Nagle rozżarzone dłonie Louisa spoczywają na śnieżnobiałej szyi młodszego, który ze świstem nabiera powietrza. Żółć wypala jego gardło, gdy szatyn zręcznie unosi jego ciężką głowę za pomocą kciuków. Delikatne opuszki muskają ostrą żuchwę Harry'ego, kiedy obejmują się wzrokiem w tak intymnej sytuacji. Brunet nie ma zielonego pojęcia, co wyprawiają, ale wszystko wydaje się takie miodopłynne i płomieniste, że uwalnia piekące powietrze z rozwartych i lśniących od śliny ust i skupia się na zapierających dech w piersiach oczach Louisa. Nagle zauważa najmniejsze detale w jego twarzy; w jego ciele i choć wie, że nie powinien – nie może – tak myśleć o kimś tego pokroju, to robi to.

Patrzy na mordercę, marząc by znalazł się jeszcze bliżej niego, choć kilka minut temu oznajmiał mu, iż czytał dokument zawierający wszystkie najokropniejsze rzeczy, których dokonał w ciągu zaledwie dziesięciu lat. Miał jedynie osiemnaście lat, gdy zszedł na złą drogę, gdy powoli stawał się barbarzyńcą. Był w wieku Harry'ego.

Z bliska jest zwykłym człowiekiem. Kości, mięśnie, skóra. Jest człowiekiem z przeciętnym wyglądem, jednak niespotykanym wnętrzem. I Harry nienawidził go od samego początku – od momentu, gdy leżał na więziennym łóżku i łaszczył się na jego strach. Nadal go nienawidzi. Nielitościwie dla siebie samego napawa się ciepłem kogoś, kto codziennie zatruwa jego organizm, kto go od siebie uzależnia. Bez niego Harry traci poczucie bezpieczeństwa. Nie chce się tak czuć; nie chce czuć pustki, gdy Louisa przy nim nie ma.

- Puść mnie – szepcze, po tym gdy odkleja się od jego ciała.

Louis udaje, że nie słyszy. Oblizuje swoje wiśniowe wargi i uwalnia młodszego od swych dłoni, ale Harry nie zwraca na to uwagi. Wszystkim, co rejestruje jest fakt, że Louis najpierw zaciska wargi, a dopiero potem wciska pomiędzy nie język i okej, nigdy wcześniej tego nie widział – ma prawo być pod wrażeniem. Ma prawo.

BloodstainedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz