Problem Harry'ego polega na tym, że się zgubił.
Zgubił się w sklepie, w którym razem z Louisem kupował papierosy, choć był naprawdę mikroskopijny. Zgubił się w drodze do kamienicy, w której mieszkał Louis. Zgubił się w biurowcu, w którym pracuje żona Sebastiana, gdy miał wręczyć jej dokumentację i cholera, gubi się. Ciągle i ciągle i wszystko wydaje się tak cholernie irytujące i ciężkie do przetworzenia; zniesienia, że nie potrafi odpowiedzieć na proste pytania doktor Olsen podczas kolejnej wizyty, nie chce jeść i nie może spać.
Nie szuka miejsca, osoby, którą w danej chwili musi znaleźć, nie szuka siebie. Szuka Louisa i chyba właśnie to przytłacza go najbardziej.
Widzi go w każdym zakapturzonym mężczyźnie na ulicy; zgarbionym, z głową spuszczoną w dół, chroniącym się przed deszczem. A potem nagle do niego dociera, że przecież... Louis odszedł. I Harry nie ma zielonego pojęcia na jak długo lub czy w ogóle wróci, bo jedyne co trapi jego umysł w tej chwili to fakt, że na niego czeka. Każdego dnia trzeźwieje z nadzieją, że to właśnie ten pieprzony moment, te dwadzieścia cztery godziny. Jego powrót.
Ale razem z niepokorną nadzieją mijają dwa tygodnie, podczas których czas spędza z rodziną swojego rodzaju ochroniarza, a dziura w jego sercu nabiera niewyobrażalnych rozmiarów.
Ludzie mawiają, że czujemy się puści, ponieważ zawsze zostawiamy okruchy siebie w kimś, kogo kochamy. I dziś, dwudziestego listopada, Harry w końcu może przyznać im rację.
Siedzi przy stole. Ładnym, schludnym, z przyjemną zastawą, z pachnącym i wyśmienicie wyglądającym obiadem na środku. Nie sięga po widelec tak jak Sebastian, jego żona i teściowa. Najpierw wpatruje się w warzywa na parze, następnie pozwala swojej głowie zawirować z odwodnienia, a dopiero na końcu ślamazarnie chwyta sztućce w obie dłonie. Pierwotnie nakłada na talerz małą porcję, jednak zauważywszy jednoznaczny wzrok babuni, niechętnie dokłada sobie odrobinę marchewki.
- A więc - przemawia usatysfakcjonowana staruszka, przenosząc wzrok na swoją córkę - Co u was słychać? Dawno cię nie widziałam, kochana.
I nagle telefon Sebastiana poczyna bestialsko dzwonić. Jego teściowa spoziera na niego wymownie, a żona z małym rozczarowaniem wpycha do ust kawałek kurczaka, jakoby miał zatamować potok słów. Jej mąż wychodzi. Zaszywa się w łazience, by spokojnie odebrać służbowy telefon i nie narażać się na ciekawskie spojrzenia rodziny.
- Będzie za mną tęsknić, gdy mnie nie będzie - wzdycha staruszka beznamiętnie.
Ramiona Harry'ego opadają. Marszczy brwi w skoncentrowaniu, ignorując szczebiot sztućców opadających na talerz i garbi się na krześle. Przełyka kawałek gotowanej na parze marchewki i odgarnia włosy na bok. Można usłyszeć szepty Sebastiana i urywany oddech nastolatka, który niespokojnie zaciska dłoń na podłokietniku.
Będzie za mną tęsknić, gdy mnie nie będzie.
Ślina oblepia mu język, broniąc przed wypowiedzeniem choć jednego słowa. Jakiegokolwiek dźwięku.
- Jak możesz być tak cholernie opanowany, nie wiedząc czy Zayn jest żywy?
- Jak możesz być tak cholernie zestresowany, wiedząc, że i tak nie masz nic do stracenia?
Strata Louisa boli. Czuć ją pełzającą pod skórą, skrobiącą nerwy i atomy. Bardzo boli. Harry czasami nie potrafi już rozróżnić bólu fizycznego od emocjonalnego. Nadal łudzi się, że zakochał się w idei posiadania kogoś takiego jak Louis, a nie w nim. Wszystko się wali, a on nie potrafi dać sobie rady nawet z przyjaciółmi u boku.
CZYTASZ
Bloodstained
FanfictionLarry AU, w którym Harry jest synem zamordowanego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, a Louis to płatny morderca, mający za zadanie pomóc FBI w odnalezieniu jego zabójcy. ©degradacja, 2019/2020 all rights reserved