Rozdział 15 wkońcu !!!

1K 85 86
                                    

Po powrocie do Konohy, rozpocząłem nową misję, noszącą nazwę: "Obserwacja rodziców". Zacząłem ich codziennie obserwować, oraz ich znajomych. Byłem ciekaw, jak wyglądała ich calusieńka historia.

Opowiadanki mojej mamy to coś innego niż zobaczenie tego na żywo.

Jak się okazało ojczulek i ciocia Sakura wraz z wujaszkiem Sasuke szykowali się na swoją pierwszą misję poza Konohą.
Szkoda, że nie będę mógł tego zobaczyć. Naruto nigdy nie opowiadał mi o swojej pierwszej misji...

A może jednak będę mógł to zobaczyć...?

-To jest plan!- poł szepnąłem, pół krzyknąłem, siedząc przy biurku.
Wymkne się i będę ich śledzić... to jest świetny plan, tylko musze dowiedzieć się, kiedy konkretnie wyruszają i o której.

Wyszedłem z domu i poszedłem do sklepu, kupiłem sobie prowiant na kilka dni, namiot, trochę broni i byłem gotowy na wyprawę, na której rozpoczne śledzić drużyne tatulka.

Zaszedłem spowrotem do domu i zostawiłem rzeczy dobrze ukryte pod łóżkiem, aby nikt nie zorientowałem się co planuje i znów wyszedłem z domu, tym razem oknem.

Przemieszczałem się po dachach budynków, wypatrując drużyny ojczulka. W końcu znalazłem ich i wysłuchałem się w ich rozmowę, z której wynikało na końcu, że wyruszają następnego dnia o godzinie siódmej.

-No to nieźle, Boruto...- powiedziałem do siebie z niepewnym uśmiechem.

*Następny dzień*

-Już wyruszyli.- mruknąłem do nich, gdy byli kilkanaście metrów dalej od bramy Konohy. Wyszedłem zza ściany. Na szczęście rzeczy, które wczoraj kupiłem, miałem w zwojach. Specjalnie wczoraj prosiłem (do czego ja się zniżyłem) Sarade, aby wyszlifowała trochę moje umiejętności pieczetowania... ale nic za darmo. Zapłaciłem za to całymi moimi oszczędnościami, które ona wyda na dango.

***

Szedłem juz jakiś czas za drużyną siódmą, lecz nie działo się nic ciekawego.

Nagle kiedy drużyna zaczęła mijać jakąś kałuże zauwarzyłem, że wujaszek Kakashi gdzieś zniknął. Zacząłem panikować, bo już myślałem, że wyczuł moją i tak już ukrytą czakre, ale na szczęście lub nieszczęście, zarz się pojawił spowrotem, a ja biegnący po drzewach zostałem uspokojony, lecz nie na długo. Zaraz po jego ponownym pojawieniu się, została zaatakowany, tak jak cała drużyna.

Chciałbym pomoc, ale pamiętając, iż tak mógłbym zmienić przeszłość i przyszłość, powstrzymywałem się.

Stanąłem głęboko ukryty w drzewach i obserwowałem dość krótką walkę, w której mój tatulek został ranny zatrutym narzędziem.

Wiedziałem, że jest słaby, skrzywiłem się, chociaż zaraz szeroko otwartymi oczyma zobaczyłem, jak w miejsce zranienia, wbija sobie kunai.

Czy on tak pozbędzie się trucizny?

-Nie wrócę teraz do Wioski!- usłyszałem jego krzyk.

*Pov.Narrator*

Gdzie jest ten idiota?, myślała Sarada szukając go w całym domu, a przedtem w wiosce.
-Kogo tak szukasz, Sarada?- zapytał się Mitsuki.
-Tego bęcwała. Nie mogę go nigdzie znaleźć.- mruknęła czarnowłosa.
-Szukasz Boruto?- dopytał, a ona przekręciła oczami.
-Nikt inny nie jest takim idiotą, jak on.
-Widziałem dziś rano, w momencie gdy przycinałem kwiatki w ogrodzie, jak wymykał się gdzieś przez okno.- rzekł z uśmiechem, a Uchiha przybiła sobie piątkę z czołem.
-Ten idiota...- mruknęła pod nosem i zbiegła na dół do Konohamaru.

***

Minęło kilka dni, podczas których Boruto obserwował drużynę pod opieką szarowłosego Jonina.

Codziennie nocował kilometr, lub dwa od domku, gdzie zatrzymali się shinobi, a dniami obserwował, to co robią.
-Pamiętaj Boruto. Choćby coś się działo i ktoś miałby stracić życie, nie możesz w nic ingerować.- powtórzył sobie to wychodząc z namiotu, tak jak robił to kilka dni pod rząd, wcześniej.

Było już jasno i postanowił, że pójdzie od razu koło mostu, a nie tak jak wczoraj - zacznie od domu.

Brzegiem się trochę, ale zaraz się zatrzymał, wyczuwając złowrogą czakre, przez którą ciarki przeszły mu po plecach.

Otrząsnął się kilka chwil potem i znów zaczął biec, tym razem szybciej, dzięki czemu zdarzył zobaczyć końcówkę rzezi jaka odbyła się na moście.

-Czyli to dlatego nazwali go mostem "Naruto".- mruknął do siebie blondyn z czterema paskami na polikach, na każdym po dwa.

Wrócił się do swojej "kryjówki" i zapieczętował rzeczy w zwoju, który wsadził do kieszeni spodni, i zaczął wracać.

Podczas przepływania przez rzekę, spojrzał się za siebie i z uśmiechem kontynuował swoją podróż powrotną, chociaż ten uśmiech na jego twarzy zszedł tuż po tym, jak wysiadł z łodzi.

-Boruto!- krzyknęła Sarada, a chłopak nie zdarzył uchylić się przed jej ciosem, przez co pewnie przez ponad tydzień będzie chodzić z limem pod okiem.
-Czy ty zwariowałes?! Mogłeś niechcący przez swoją nieuwagę coś zmienić!- krzyczała.

Uzumaki skierował wzrok na swojego senseia, a on ze zrezygnowaniem pokręcił głową.

Ale było warto..., pomyślał.

Zobacz PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz