Rozdział 12

1.1K 110 7
                                    

Kiedy dotarłem razem z drużyną do bramy wioski, trójka z Suny już tam stała. Zanim ruszyliśmy w drogę, pokazałem Hiro język i zaśmiałem się, kątem oczu widząc jak na jej czole pojawia się żyłka wnerwu.

Droga strasznie nam się dłużyła. A dlaczego? A dlatego, że ta stara jedzą i jej przyjaciele robili chyba wszystko, aby zeszło nam dłużej. W pewnej chwili myślałem, że nie wytrzymam, kiedy zaczęła śmiać się na cały las. I to ma być ktoś, kto mówił mi i mojej drużynie, iż nie jesteśmy jeszcze gotowi na wyjście z "gniazda"? Pfff.

-Coś jest nie tak...- mruknęła pod nosem Sarada, a ja wyczuliłem swoje wszystkie zmysły. Faktycznie. Kilka metrów od nas, ktoś szedł. Mimo, że miał wyciszoną czakre, to i tak czułem jego mroczną aurę.
-Sensei... ktoś za nami idzie.- pociągnąłem Konohamaru za rękaw bluzy, a on spojrzał się na mnie i zmarszczył brwi.
-Naszą racje.- zatrzymał się po chwili, a ta Hiro na niego wpadła, nie zauważając go.
-Czemu się zatrzymaliśmy?- zapytała nadymając poliki. Bliźniaki od razu zaczęli się rozglądać z wyciągniętymi kunaiami, gotowi do walki, gdybyśmy potrzebowali pomocy. Głupi... przecież damy sobie radę, pomyślałem przekręcając oczyma i także wyciągnąłem broń.
-Sarada, Mitsuki ustawie się po bokach. Ty Boruto, pilnuj tyłów.- powiedział brunet idąc na przód grupy. Wykonałem jego rozkaz i zacząłem przeszukiwać teren. Chyba już wiem, dlaczego drużyna z Suny została zaatakowana... TO WSZYSTKO PRZEZ TĄ BABE!

~~~Pov. Konohamaru~~~

Już wiadomo, dlaczego ta drużyna zostaje cały czas atakowana, pomyślałem przygotowywując się do walki. Mimo, że Boruto powiedział, iż "ktoś" za nami idzie, to nie był ktoś. Było ich kilka.

A ta dziewczyna, która stoi teraz z napompowanymi polikami? Pewnie jest jakąś arystokratką i działa w przebraniu. Tak nie wygląda ninja, który wie o tym, że zaraz zostaniemy zaatakowani, powiedziałem do siebie w myślach i mlasnąłem językiem.

Oj... to będzie długa walka...

~~~Pov. Boruto~~~

-Jestem wykończony... i ranny!- jęknąłem patrząc jak z mojego ramienia cały czas leci krew. Co to ma być?! Zbiegli ninja?! W mojej Konoha czegoś takiego nie było... chociaż teraz wiem, że Ojczulek mówił prawdę na tych wszystkich przemowieniach na początkach roków szkolnych... no i ich zakończenia.
-Nie dramatyzuj.- rzekła Sarada zawiązując sobie bandarz na udzie, a później na dłoni. Mitsuki wyszedł z tego bez szwanku, tak jak i Sensei, dlatego właśnie wężowy potrzeby do mnie i nałożył opatrunek na zranienie.
-Gotowe. To było tylko małe draśnięcie.- uśmiechnął się, a ja przewróciłem oczami.

Po kilku godzinach ponownej wędrówki zaczęło robić się ciemno i znaleźliśmy jakieś miejsce na obóz. Chciałem rozłożyć namiot, ale był jeden problem...
-Nie wzięliśmy namiotów.- przybiłem sobie piątkę z twarzą.
-Po co nam namioty?- zapytał i w tym samym czasie bliźniaki, układając się na drzewie.
-A jedzenie chociaż wzięliście?- zagadnęła z przekąsem kobieta.
-A żebyś wiedziała, że wzięliśmy!- odkrzyknąłem do niej i wstawiłem język, na co ona powtórzyła po mnie ten gest.

Spojrzałem się na Konohamaru, a ten tylko podniusł ręce do góry i położył się pod drzewem. Czyli jednak nie wzięliśmy jedzenia...

Zobacz PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz