R1: Xiumin i Chen

142 13 1
                                    

Z samego rana do mojego domu przyjechał mój kurator. Przedstawił mi się krótko i bez słów opuściliśmy puste mieszkanie. Miałem wyjątkowo szczęście, bo żadnego z rodziców nie było w domu. Inaczej dawno bym już miał połamane ręce.

Droga zajęła nam piętnaście minut i gdy wysiedliśmy na przystanku przed Hospicjum Sunny, zrozumiałem jak przechlapane miałem. Nie dość problemów sprawiał mi mój przyjaciel, to jeszcze będę musiał zajmować się dziećmi, mając wiedzę, że mogą to być ich ostatnie dni.

Przeszliśmy w ciszy do recepcji, za której ladą czekała starsza pielęgniarka. Mój kurator przedstawił jej powód naszej wizyty i po podpisaniu jakiś tam papierów przeszła do przedstawienia mi regulaminu miejsca. Widziałem, jak spogląda na mnie trochę sceptycznie, więc biorąc oddech zapytałem, o co chodzi. Jak zwykle usłyszałem, że powinienem zadbać bardziej o swój wygląd i ubiór, ale co mogłem powiedzieć, "Przepraszam, ale ledwo mi starcza na jeden posiłek dziennie?" Widząc, że nie wiem jak jej odpowiedzieć, kobieta zaproponowała mi, abym używał w pracy stroju pracowniczego. Podziękowałem jej skinieniem głowy i przyjąłem zielony strój i białą podkoszulkę na długi rękaw.

Chwilę później dołączył do nas młody pielęgniarz i uśmiechnął się do mnie szeroko na powitanie.

- Nazywam się Zhang Yixing i pracuje jako główny pielęgniarz na tym oddziale. Będę twoim opiekunem na czas twojego wolontariatu. Mam nadzieję, że dobrze nam się będzie pracować.

- Kim Jongdae. Ja również. - uścisnąłem jego wyciągniętą dłoń.

- Czy my się kiedyś nie spotkaliśmy? - zapytał mężczyzna, uważnie przyglądając się mojej twarzy.

- Nie wydaje mi się. - uciąłem krótko i opiekun nie drążył dalej tematu, tylko przeszedł do tłumaczenia mi zasad pracy oraz obowiązków.

Pożegnaliśmy mojego kuratora i zabrano mnie na oddział numer 3. Kiedy szliśmy korytarzem, cały czas obserwowałem otaczające mnie pomieszczenia. Większość sal zajmowały dzieciaki między 7 a 12 rokiem życia, dzieląc jeden pokój średnio przez trzy osoby.

Lay, bo tak kazał siebie nazywać pielęgniarz, zabrał mnie do świetlicy oddziałowej, gdzie kilkoro dzieci bawiło się ze sobą w berka. Małe główki pokryte kolorowymi chustkami przelatywały mi przed oczami. Mimo, że walczyły ze śmiertelną chorobą, nie przeszkadzało im wykorzystywać każdej możliwej chwili, aby chociaż przez krótki czas być jak każde inne dziecko. Nie lubiłem takich klimatów. To nie chodzi o to, że nie mam serca. Wręcz przeciwnie. Wolałem nie myśleć o tym, że ktoś może mieć bardziej przesrane niż ja, bo świadomość, że nie mogę mu pomóc, przyprawiała mnie o ból żołądka.

Stałem chwilę, przyglądając się im, kiedy kątem oka dostrzegłem młodego chłopaka, całkiem możliwe, że w moim wieku. Ubrany był w czarne spodnie i granatową bluzę z kapturem marki adidas. Miał krótko ścięte, ciemne włosy i, gdy się śmiał, jego uśmiech odsłaniał idealnie równe, śnieżnobiałe zęby. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę pociągająco. Chłopak nagle podniósł na mnie wzrok i przywitał mnie tym niesamowitym uśmiechem. Skinąłem głową, myśląc, że zapewne tak jak ja również jest tutaj wolontariuszem. Nie miałem jednak w sobie na tyle odwagi, aby pójść i się przywitać, więc zabrałem się do pracy i zgodnie z poleceniem Laya, zacząłem zbierać zabawki porozrzucane po całej sali i układać je na półki.

Gdy skończyłem swoją pracę, okazało się, że w pokoju zostałem tylko ja i ten tajemniczy nieznajomy. Zmęczony po doprowadzaniu bałaganu do porządku, zająłem miejsce w kącie pokoju i usiadłem na jednym z krzeseł, by chwilę odpocząć i napić się wody. Jakby czekając tylko, aż przerwę swoją pracę, zjawił się przy mnie ten chłopak i usiadł naprzeciwko mnie. Nie dawał mi spokoju, cały czas uśmiechając się do mnie szeroko, nawet gdy próbowałem go zbywać. Zrezygnowany, wreszcie postanowiłem do niego zagadać.

- Czy ty czegoś ode mnie potrzebujesz, czy lubisz po prostu bawić się w stalkera? - odezwałem się, patrząc na niego bez wyrazu, czego od razu pożałowałem, widząc, jak speszył się z zawstydzenia, zapewne nie spodziewając się takiego tonu.

- Wiesz, w sumie to chciałem się tylko przywitać, bo wyglądasz na nowego, ale nie wydaje mi się, żebyś miał na to ochotę, więc pójdę już. Przepraszam, jeżeli wprawiłem cię moim patrzeniem w dyskomfort. - odpowiedział, wstając szybko z miejsca i zrobiło mi się cholernie głupio, więc nie zastanawiając się za długo, chwyciłem go za chudy nadgarstek, prosząc, aby został.

- Sorry, po prostu nie jestem dobry w ludzi.

- Nic nie szkodzi, jestem Xiumin. Miło mi cię poznać. - chłopak znowu posłał mi ten śliczny uśmiech, który sprawił, że trochę zmiękłem.

- Mów mi Chen. - przedstawiłem się krótko, ale to starczyło, by w oczach chłopaka pojawiły się radosne płomyki. - Czy coś mam na twarzy, że tak cieszysz michę? - zapytałem, bo zachowywał się naprawdę dziwacznie.

- Nie, dlaczego? Po prostu jestem szczęśliwy. Dawno już nie rozmawiałem z nikim w moim wieku. - odparł, na co ja tylko pokiwałem głową. Dziwny był z niego dzieciak. - Plus jesteś przystojny, więc nie mogłem tak po prostu udawać, że nie istniejesz. - zaśmiał się, a ja prychnąłem, bo czy on właśnie nie próbował ze mną flirtować.

- Ty też jesteś nie najgorszy. - wypaliłem bez zastanowienia i widząc, jak policzki chłopaka pokrywają się delikatnym odcieniem różu, kaszlnąłem, w głębi duszy czując jednak coś podobnego do dumy. Widziałem, że Xiumin chce powiedzieć coś jeszcze, ale uniemożliwił mu to mój dzwoniący telefon. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i widząc, czyje imię wyświetliło mi się na ekranie, przeprosiłem nowego przyjaciela i odszedłem na bok, by odebrać połączenie.

Po tym, czego dowiedziałem się od mojego rozmówcy, widziałem, że muszę natychmiast stąd wyjść, jeżeli chcę pomóc mojemu przyjacielowi. Przeprosiłem chłopaka, który wyglądał na lekko zawiedzionego, że już idę i po przebraniu się w moje stare ubrania, opuściłem hospicjum. Wskakując do najbliższego autobusu, jaki podjechał na przystanek, skasowałem bilet i ruszyłem, aby zobaczyć się z moim najlepszym przyjacielem, Chanyeolem.

Not Far Away [XiuChen] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz