R12: Poznaj proszę..

83 9 0
                                    

Jongdae uważał, że w swoim marnym życiu naprawdę miał przechlapane. Wszystko jednak zmieniło się, gdy poznał Minseoka. Chłopak z okrągłymi policzkami i dużymi oczami sprawił, że nastolatkowi na nowo zachciało się wierzyć, że może jakoś to przetrwa. Było mu jednak strasznie przykro z jednego powodu i wcale nie chodziło o to, że urodził się w rodzinie takiej, a nie innej, a bardziej, że ktoś pokroju Mina, kto zawsze się uśmiecha i ma nadzieję, musi cierpieć najbardziej.

Właśnie w chwili, gdy Dae trzymał śpiącego nastolatka w swoich ramionach, który oddychał równo z maską tlenową, stwierdził, że zrobi wszystko, aby go uszczęśliwić. Nawet jeśli miałoby to trwać krótko, bo Min miał coraz mniej czasu. Zdeterminowany postanowił się nie poddawać i zawalczyć o marzenia chorego.

Przypominając sobie jedną z łatwych do spełnienia próśb Minseoka, Jongdae sięgnął telefon z szafki koło łóżka i wysłał wiadomość do Chanyeola, mając nadzieję, że przyjaciel go nie zawiedzie. Następnie spojrzał na śpiącego chłopaka i całując go w czubek głowy, wrócił do snu.

*****

Chanyeol miał dzień wolny od robienia czegokolwiek a mama Baeka zostawiła go sama w domu, aby trochę bardziej się z nim oswoił i zaczął traktować jak swój własny. Chłopaka spał więc do południa w miękkim, ciepłym łóżku, które znajdowało się w pachnącym pokoju. Sam do końca nie wierzył, że to dzieje się naprawdę. Że wreszcie ma miejsce, w którym nie śmierdzi alkoholem, jest ciepło i przyjemnie. Że można chcieć wracać do domu.

Zdecydował się nawet pozostać w piżamie, którą wybrał na zakupach z panią Yunso. Składały się na nią koszulka ze Star Wars i szare dresowe spodnie. Nastolatek wygrzebał się z pościeli i po szybkiej toalecie zszedł na dół, aby coś przekąsić. Zauważył małą karteczkę na stole kuchennym z informacją od opiekunki domu, że gotowe dla niego śniadanie czeka w lodówce. Notując sobie z tyłu głowy, aby podziękować kobiecie za posiłek, zabrał talerz z kanapkami ze sobą do salonu. Rozsiadając się wygodnie na kanapie, włączył telewizor na pierwszym lepszym programie, bo i tak nie zamierzał skupiać się na jego fabule.

To było dziwne uczucie, nieznane dla niego wcześniej. Móc sobie po prostu siedzieć w ciepłym domu, w luźnych ciuchach i nie przejmując się niczym, oglądać telewizję. Czuł się trochę głupio, nawet niezręcznie, bo nie wiedział, co miał robić. Niby powiedziano mu, że może korzystać, z czego tylko chce, ale Chanyeol nie chciał za bardzo nadużywać gościnności swoich dobroczyńców.

Jego uwagę przykuła jednak, stojąca w kącie salonu tuż przy regale z książkami, klasyczna gitara. Wykonana była z jasnego drewna i wyglądała, jakby jej właściciel nie używał jej od dawna. Chłopaka podniósł się z kanapy i ruszył po instrument. Usiadł na podłodze po turecku i umiejętnie opierając sprzęt na udzie, złapał gitarę. Kiedyś jeszcze, gdy jego mama żyła, mały Chan często przyglądał się jej grze na instrumentach. Jej pasją była muzyka i nauczała jej w podstawówce. Chłopiec często więc spędzał czas z matką i od niej uczył się wszystkiego, z czym związana była muzyka.

Z początku niepewnie, a potem śmielej zaczął poruszać palcami po metalowych strunach. Gdy już przypomniał sobie, jak to się robi, zaczął lekko kiwać głową i pomrukiwać pod nosem tylko jemu znaną melodię. Delikatne dźwięki starej piosenki, której nauczyła go mama, zaczęły rozbrzmiewać po mieszkaniu. Chanyeol zatopił się w świecie muzyki tak bardzo, że nie usłyszał, jak ktoś wszedł do domu. Nadal grał na gitarze, teraz już głośno i odważnie śpiewał, używając swojego głębokiego głosu.

Baekhyun zastał Chanyeola siedzącego na podłodze, używającego gitary jego ojca. Głos i melodia, którą tworzył chłopak, poruszyły go tak bardzo, że zatrzymał się przy framudze drzwi, by po prostu mu się przyglądać. Jego obecność zdradziła tylko jedna rzecz, a było to zbyt głośne stukanie nogą w rytm wygrywanej przez Chanyeola piosenki. Wysoki chłopak speszył się od razu, jakby został przyłapany na złym uczynku. Odłożył szybko gitarę w jej wcześniejsze miejsce i wstał na równe nogi, uciekając spojrzeniem na resztę domu.

- J-już jesteś? - chłopak podrapał się po karku. - Ja tylko, wiesz,chciałem sobie pograć. Nic nie zniszczyłem, przysięgam. - Chanyeol zaczął się denerwować, bo nie chciał, aby pomyślano, że na zbyt dużo sobie pozwala.

- Luzik Channie, możesz korzystać z niej ile chcesz, mój ojciec na pewno nie miałby nic przeciwko, gdyby usłyszał, jak grasz. - Chanyeol zarumienił się lekko, bo nie był przyzwyczajony do otrzymywania komplementów.

- Dzwoniłem do ciebie, bo chciałem zapytać, czy idziesz ze mną odebrać Dodo ze żłobka, ale nie odbierałeś. - Baek ruszył w stronę kuchni, a ja poszedłem za nim, przy okazji odłączając telefon z ładowarki.

- A no, rzeczywiście. Sorry, musiałem się wyłączyć. - wyjaśniłem i wtedy spostrzegłem, że mam jeszcze jedno nieodebrane połączenie.

Było od Chena i natychmiast oddzwoniłem, bo wiedziałem, że najpewniej chodzi o coś ważnego. Miałem oczywiście rację. Przyjaciel spytał, czy nie mógłbym wpaść do hospicjum w którym pracuje, bo chce, abym poznał ważną dla niego osobę. Po tonie jego głosu mogłem wywnioskować, że naprawdę mu zależy, więc od razu się zgodziłem.

Długo nie zajęło mi przekonywanie Baekhyuna, aby poszedł ze mną. Nie martwiłem się o Dae, ale bardziej o to, że zrobię jakąś wtopę przed kimś dla niego ważnym, więc wolałem wziąć kogoś, kto by mnie przypilnował. Oboje więc ustaliliśmy, że po odebraniu Dohyuna od razu pojedziemy do hospicjum.

Tak też zrobiliśmy i około piętnastej byliśmy na miejscu. Ja nie wiadomo czemu denerwowałem się, Baekhyun zaś z małym na rękach wyglądał na zupełnie spokojnego. Po zapytaniu w recepcji, jak dojść do podanego nam przez mojego przyjaciela pokoju, ruszyliśmy po schodach na kolejne piętro. Po zapukaniu do drzwi pokoju numer 99 weszliśmy do środka.

Byłem naprawdę zdziwiony, widząc mojego najlepszego przyjaciela, trzymającego za dłoń śmiejącego się wesoło chuderlaka. Nie było dla mnie szokiem, że trzyma za rękę chłopaka, bo Dae zawsze ciągnęło do facetów, a to, że ten wesoły dzieciak wyglądał, jakby miał w każdej chwili umrzeć.

Był blady, zbyt bardzo jak na normalnego, zdrowego człowieka. Bardzo szczupłej postury, myślę, że mógłbym złapać dwoma palcami jego nadgarstek. Miał okrągłą, ładną twarz, strasznie pogodną, ale lekko zapadnięte policzki. Wąsy tlenowe podłączone były do aparatury, a w sinej dłoni wbity był wenflon. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Widziałem, jak mój przyjaciel na niego patrzy. Znakomicie rozumiałem, co skrywa się za jego spojrzeniem. Dlatego bolała mnie myśl, że jak ten dzieciak umrze, to Dae się załamie.

Podeszliśmy z Baekiem powoli, on trochę odważniej, bo maluch od razu ucieszył się na widok nowej dla niego dwójki.

- Seokkie, poznaj mojego najlepszego przyjaciela Chanyeola. Chanyeol, poznaj Minseoka. Mojego chłopaka. - Chen przedstawił nas sobie, a ja po minie mniejszego widziałem, że ten przydomek również go zdziwił. - Coś nie tak Min? - ten dupek uśmiechnął się w ten sam sposób, jak zawsze, gdy próbował kogoś drażnić. Oberwał za to w ramię od zaczerwienionego chłopaka.

- Miło poznać. - przywitałem się i podałem Minseokowi rękę, a on przyjął ją z uśmiechem na twarzy. - Emm, pozwólcie, że ja również wam kogoś przedstawię. - wtrąciłem i wskazałem na stojących obok mnie towarzyszów. - To Baekhyun i jego młodszy brat Dohyun. To oni przygarnęli mnie do siebie i na razie z nimi zostanę. - przedstawiłem ich, trochę się denerwując. Stres jednak minął szybko, gdy na twarzach zarówno Jongdae jak i jego nowego chłopaka pojawiły się przyjazne uśmiechy.

Usiedliśmy wokół jego łóżka, a malec wskoczył choremu na pościel. Wyglądali razem śmiesznie i od razu zaczęli się dogadywać. Wszyscy zaczęliśmy rozmawiać i poznawać się bliżej. Myślę, że fajnie, że wreszcie się spotkaliśmy, bo było to naprawdę przyjemnym doświadczeniem. Baek szybko złapał kontakt z Minem i wykorzystując chwilę wolnego, wyszliśmy z Chenem na korytarz.

- Jak on się ma Chennie, ile czasu mu zostało? - usłyszałem jego ciche wzdychnięcie, a potem nie najprzyjemniejszą odpowiedź.

- Niewiele Chanyeol. Może odejść w każdej chwili.

- Co zamierzasz zrobić? - spojrzałem mu w oczy, ale o dziwo nie wyczytałem z nich smutku.

- To wszystko, co będę mógł i na co starczy mi czasu. - odpowiedział zdeterminowany.

- Czy mogę ci jakoś pomóc? - zaproponowałem.

- Myślę, że możesz coś dla nas zrobić. - odpowiedział i zdradził mi swój plan działania.

Not Far Away [XiuChen] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz