Całą czwórką w przeciągu półgodziny dotarliśmy na miejsce. Dzięki temu, że był z nami Yixing pozwolono nam zobaczyć się z umierającym, pomimo jego bardzo ciężkiego stanu. Serce Minseoka zatrzymało się już dwa razy i obecnie był nieprzytomny. Mimo wszystko bardzo chcieliśmy przy nim być, nawet jeżeli miałoby to oznaczać, że to już ostatnie jego chwile.
Pierwsi weszli Chanyeol i Baekhyun. Mimo że nie spędzili w pokoju dużo czasu, wystarczyło to zdecydowanie by wyższy musiał podtrzymywać zapłakanego Byuna, który naprawdę zdążył polubić Minseoka i nie potrafił zaakceptować sytuacji, w jakiej się znalazł. Kolejny wszedł Yixing, który spędził w środku trochę więcej czasu. Gdy wyszedł jedyne, na co się zdał, to oparcie o ścianę i spuszczenie głowy tak, by nikt nie widział, jak strasznie go to boli. Ja wahałem się i strasznie bałem wejścia tam w pojedynkę. Spiąłem się jednak w sobie i otworzyłem drzwi do sali, wchodząc po cichu do środka. Dodawałem sobie odwagi, mówiąc, że robię to dla Seoka, który nie chciałby być w takim momencie sam. Podszedłem powoli i niepewnie do jedynego łóżka na sali. Moją jedyną miłość otaczała cała ta szpitalna aparatura, desperacko próbująca podtrzymać go na życiu, by dotrwał do operacji. Zbliżyłem się do łóżka na tyle, że mogłem spojrzeć na jego bladą twarz. Słowa, które tak długo trzymałem w sobie, a nie zdążyłem mu powiedzieć, zaczęły automatycznie płynąć z moich ust.
- Minie, wiem, że jest Ci ciężko, ale błagam nie poddawaj się. Słyszysz skarbie, jestem przy tobie, twój Chennie. Nie możesz odpuścić. Nie pozwalam ci. - walczyłem ze łzami, ujmując jego zimną dłoń w swoją. Byłem przerażony, bo wiedziałem, że to koniec. Każdy z nas wiedział. A moment pożegnania, był zawsze najgorszy. - Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Bałem się do ciebie podejść, bo obawiałem się, że się polubimy i ciebie też kiedyś skrzywdzę. - gładziłem jego knykcie, mówiąc do pustej twarzy, ledwo wdychającej tlen z aparatury. - Potem było jednak lepiej. Polubiliśmy się, nawet całowaliśmy, oglądaliśmy gwiazdy. Obiecaliśmy sobie nawet, że jak już stąd wyjdziesz, to zrobimy coś szalonego. - zaczynał łamać mi się głos. - Poznałeś już Chana i Baeka, oni też się martwią, więc musisz wrócić do nas i sprawić by przestali. - Lay Hyung też przyszedł cię pożegnać... - zaszlochałem, ale gryząc się w pięść, powstrzymałem łzy, bo nie chciałem, żeby wiedział, że łamie mi się serce. - Kocham cię Minseok. Przepraszam, że nigdy ci tego nie powiedziałem otwarcie. Wprowadziłeś w moje nędzne życie tyle szczęścia. Boże, ja nawet nie umiem Ci za to podziękować. Jesteś dla mnie wszystkim Seokkie. - złamałem się. Już dłużej nie mogłem udawać twardego. Moją twarz zalał potok łez i ścisnąłem jego dłoń, jak tylko mogłem. - Obiecuję, że zrobię dla ciebie wszystko. Nie zdążyłem ci nawet powiedzieć, że dostałem pracę. Chciałem Ci zrobić niespodziankę i zaproponować byś może ze mną pomieszkał, bo chcę wynająć małą kawalerkę. Będę cię kochać, spełniać twoje zachcianki, zrobię wszystko. Mini, błagam cię, tylko mi tego nie rób. Nie zostawiaj mnie. Jesteś moim domem, jedynym miejscem, do którego che wracać. Przyjąłeś mnie z każdą wadą. Nie rób mi tego słonko, nie karz mi żyć na tym świecie bez ciebie. Ja już nie potrafię być sam. Zbyt dużo Ci siebie oddałem. - mój głos się trząsł, a ręce mi drżały.
Zapadła cisza i słychać było tylko minimalne stukanie respiratora. Jedynej rzeczy, która pozwalała mi jeszcze mieć nadzieję. Bo kiedy pikała, wiedziałem, że jego serce jeszcze żyje. Do pokoju wszedł lekarz i powiedział, że zaraz zabiorą go na salę i podejmą ostatnią próbę ratunku. Kazali mi kończyć, by nie męczyć już chorego. Mini był w bardzo kiepskim stanie, nawet lekarze nie wierzyli, że przeszczep się uda.
Zbliżyłem moje czoło do jego bladego. Łzy z moich oczu zaczęły kąpać na jego piękną twarz, którą bałem się, że oglądam już po raz ostatni. Czułem ucisk w sercu i niewyobrażalny ból ściskał mi płuca. Pocałowałem go delikatnie w czoło, po raz ostatni. Wyszeptałem mu wszelkie słowa miłości, jakie pozwolił mi wymówić język. Dławiąc się łzami, będąc trzymanym przez Chanyeola odpuściłem pokój, a miłość mojego życia pojechała w swoją ostatnią podróż na salę operacyjną.
Usadzili mnie przed salą, bo odmówiłem powrotu do domu. Po pierwsze, żadnego nie miałem. Jedyne miejsce, do którego chciałem wracać, było przy Minseoku. Po drugie musiałem być z nim ten ostatni raz. Lampa nad drzwiami zaświeciła się na kolor zielony, oznajmiając, że zaczyna się operacja. Baekhyun nie śmiał się radośnie jak zwykle, był za to skulony na podłodze, zamknięty we własnych myślach. Pogodny Yixing Hyung stał jak martwy, blady z podkrążonymi oczyma, podpierając ścianę, ślepo wpatrując się w podłogę. Chanyeol usilnie starał się ocierać moje łzy, pozwalając mi wtulić się w jego wielkie ramiona. Byłem im wdzięczny, że nie zostawili mnie sami i zdecydowali zostać ze mną i miłością mojego życia aż do samego końca.
Minęło kilka godzin, może trzy może pięć. Dawno już przestałem liczyć. Nagle jednak światło nad wejściem zmieniło barwę na czerwoną. Koniec. Popłynęły kolejne łzy, a korytarz zaniósł się głośnym szlochem Laya, który osunął się bezsilnie na podłogę i ukrył twarz w dłoniach.
Zaraz potem na korytarz wyszedł lekarz. Miał zmęczone, nie, wykończone spojrzenie. Z powolnością ściągnął z ust ochronną maskę, a ja upadłem na kolana, czując, jak wszystko się we mnie rozpływa, gdy podał mi te informacje.
CZYTASZ
Not Far Away [XiuChen]
FanfictionMinseok chce do końca wierzyć, że cuda istnieją i wszystko jeszcze zmieni się na lepsze. Jongdae zaś desperacko pragnie znaleźć swoje miejsce, w którym wreszcie przestałby być niechcianym gościem. Chanyeol zaczyna gubić samego siebie, doznając, jak...