Czym jest szczęście?
Jeongguk zadawał sobie to pytanie wiele razy.
Doszedł do wniosku, że każdy sam sobie musi odpowiedzieć na to pytanie. Musi je dokładnie przemyśleć. Szczerze. Samemu sobie. W ciszy. W samotności.
On już wiedział czym było jego szczęście. A raczej kim.
Jego szczęściem był brązowowłosy, śpiący w salonie chłopak, na którego spoglądał zza blatu kuchennego.
Był jego szczęściem, mimo że on sam je utracił.
A Jeongguka najbardziej bolał fakt, że nie mógł nic z tym zrobić. Nie mógł, choć ogromnie chciał i pragnął.
Westchnął cicho i odłożył czerwoną szmatkę na bok. Zamknął na chwilę oczy, wsłuchując się w ciszę panującą w mieszkaniu, aby po tym uklęknąć przed spokojnie śpiącym chłopakiem i odgarnąć mu włosy z czoła. Cieszył się, że udało mu się wreszcie zasnąć po nieprzespanej nocy.
Jeongguk wytrwale uspokajał swoje płaczące słońce, które z dziwnych powodów obudziło się nagle w środku nocy i zaczęło się w niego tak mocno wtulać, jakby chciało zniknąć z tego świata. Nie pozwoliło mu nawet wstać, aby sięgnąć po chusteczki z komody, zaciskając mocniej swoje piąstki na materiale jego piżamy i patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
I o ile Jeongguk był zmęczony to nie chciał sobie pozwolić na odrobinę snu, bojąc się, że jego miłość nagle się obudzi z taką samą paniką, a on przez wycieńczenie tego nie usłyszy i mu nie pomoże.
Martwił się o Taehyunga z dnia na dzień coraz bardziej. I mimo że ten starał się tego nie pokazywać, to widział, że ten się męczy. Męczy się udawaniem szczęśliwego.
I Jeongguk naprawdę się bał, że powód tego był błahy. Bał się, że chodziło tutaj o ich związek. Bał się, że chłopak się w nim męczy, choć nigdy nie dawał takich oznak. Nie chciał, aby tak było. Naprawdę nie chciał i marzył, aby jego przypuszczenia okazały się błędne.
Nie wyobrażał sobie ich rozstania. Za bardzo kochał Taehyunga i na pewno nie pozwoliłby mu odejść ot tak. Jednak mimo tego w głębi serca czuł, że zrobiłby wszystko, aby ten był z powrotem szczęśliwy.
Nawet jeśli wiązałoby się to z usunięciem samego siebie z jego życia.
Był w stanie to zrobić.
Dla niego.
I przez swoje myśli nie zauważył nawet, że jego słońce wpatruje się w niego ze zmartwieniem, ocierając mozolnie płynące wzdłuż jego twarzy łzy.
— Dlaczego płaczesz?
Jeongguk nie chciał odpowiadać. Pokręcił tylko głową i rzucił marne;
— Nie mogę się napatrzeć jak bardzo piękny jesteś.
Taehyung uśmiechnął się lekko pod nosem i spojrzał na niego z miłością. A przynajmniej tak mu się wydawało.
— Nie chcę być powodem twojego płaczu.
— I nie jesteś.
Rzucił szybko. Podciągnął nosem i oddalił się od chłopaka, spoglądając gdzieś na ściany, po tym wzdychając żałośnie.
— Nigdy nie byłeś i nie będziesz powodem mojego płaczu.
Kłamał.
To właśnie Taehyung był powodem wylewania przez niego każdego wieczoru milionu łez. Wył z bezsilności jaka go opanowała. Nienawidził być bezsilny. Chciał się dowiedzieć co takiego przytrafiło się jego słońcu i pomóc mu z tym, ale nie mógł.
Jego szczęście ponownie się do niego uśmiechnęło. Usiadło wprost przed nim i złożyło czuły pocałunek na ustach, po tym wtulając się ufnie w jego ciało.
Reakcja chłopaka była natychmiastowa. Od razu zamknął w swoich ramionach swój promyk, chcąc chronić go przed wszystkimi przykrościami tego świata.
CZYTASZ
❝HAPPINESS❞ taekook
Fanfiction❝i to właśnie od tamtego feralnego wieczoru jego słońce przestało świecić tak jak dawniej❞ |short story, depression, violence, topjk| © rvxvkv | 2018