CZĘŚĆ PIERWSZA: I RUNNING FOR MY LIFE - Rozdział 5

8 0 0
                                    


Tyler

Dawno nie spał tak długo. Dziesięć godzin snu to najdłuższy odpoczynek na jaki sobie pozwolił w ciągu ostatnich trzech tygodni. Sen rzadko przychodził w ostatnich dniach. Trzy, może pięć godzin codziennie. Jego organizm zdążył się przyzwyczaić do ciągłego deficytu snu. Wie, że mógłby brać tabletki podobnie jak Jane, ale nie chce szprycować się chemią. Wystarczy, że ostatnie dni spędził na środkach przeciwbólowych.

Czuje się wypoczęty, a zarazem wciąż w obłokach snu. Przeciera dłońmi oczy, gdy wstaje z łóżka. Jego wzrok pada na odbicie jego chudej sylwetki w lustrze wiszącym obok szafy. Tyler szybko odwraca wzrok. Nie może znieść swojego widoku. Szybko zakłada czarną koszulkę i dżinsy i wychodzi z sypialni, unikając spojrzeń w kierunku połyskującej tafli lustra.

Zapach smażonych jajek wypełnia jego nozdrza, kiedy zamyka za sobą drzwi i rusza w stronę połączonej z salonem kuchni. Jego żołądek skręca się w supeł, a nagły przypływ mdłości sprawia, że zaciska usta w wąską kreskę. Nie może znieść widoku i zapachu jedzenia. Samo wspomnienie uczucia, gdy jedzenie znajduje się w jego ustach, przyprawia go o zawroty głowy.

Zatrzymuje się na skraju kuchni i patrzy na Jane, a jednocześnie czuje ogromny przypływ ulgi i wdzięczności, że wróciła. Patrzy na jej długie, blade nogi wyłaniające się spod czarnego materiału jego bluzy z kapturem, którą dziewczyna ma na sobie. Ciemne włosy spływającą po ramionach.

Nie chce stracić Jane. Zrobi wszystko, żeby została. Postara się zjeść śniadanie, które przygotowuje. Będzie panował nad sobą. Cały jego lęk i smutek będzie pod kontrolą. Nie pozwoli, aby ponownie stracił nad sobą panowanie i powiedział coś, czego potem będzie żałował.

Jane unosi wzrok znad patelni, na której smaży kilka jajek. Uśmiecha się do niego ciepło, a on zmusza się, aby odwzajemnić uśmiech w najbardziej wiarygodny sposób. Przeczesuje dłonią nastroszone włosy i siada przy wyspie, gdzie czeka na niego talerz.

- Wyglądasz o niebo lepiej. Spałeś dobrze?- pyta Jane, podchodząc do niego i nakładając dwa jajka sadzone. Koszyk pieczywa czeka tuż obok prawej dłoni chłopaka.

- Spałem jak zabity- żartuje Tyler i obserwuje jak Jane zajmuje miejsce naprzeciwko niego i stawia przed sobą własny talerz- Jane- zaczyna Tyler i jego dłoń impulsywnie wędruje w kierunku włosów- Wszystko, co powiedziałem wczoraj... Nie chciałem tego powiedzieć.

Jane kręci tylko głową i uśmiecha się pocieszająco.

- Nie mówmy o tym. Zajmij się jedzeniem- odpowiada lekkim tonem i wskazuje ręką na talerz. Sama sięga po kromkę chleba i odgryza kęs.

Tyler spuszcza wzrok na swój talerz i przez chwilę przygląda się jedzeniu jakby miał przed sobą wyjątkowo obrzydliwego robaka. Sięga dłonią po widelec i zanurza go w sadzonym jajku. Próbuje zdławić w sobie nasilające się mdłości i wsuwa do ust kawałek jajka, przełykając go bez gryzienia. Gdy podnosi wzrok, dostrzega na sobie wzrok Jane.

Uśmiecha się lekko z zaciśniętymi ustami, ale ona tym razem nie odwzajemnia uśmiechu tylko spuszcza wzrok na swój talerz. Tyler z trudem przełyka kolejny kęs, ale cisza między nimi jest jeszcze gorsza od samego smaku jedzenia.

- Masz dzisiaj próby?- pyta, próbując przerwać krępującą ciszę.

- Tak. Próbę generalną przed przedstawieniem, ale wcześniej mam spotkać się z kostiumografem- odpowiada, nie patrząc na niego- Wieczorem jest spektakl. Pamiętasz?- dodaje i omiata go spojrzeniem brązowych oczu.

CAN YOU BUILD MY HOUSE WITH PIECES? (Twenty One Pilots Fanfiction)Where stories live. Discover now