Jane
Krajobraz za oknem pociągu przypomina szarozieloną smugę, kiedy pojazd sunie wzdłuż krawędzi mostu. Wskazówka zegara wskazuje za kwadrans siódmą, niebo za oknem szybko ciemnieje.
Jane Dun siedzi w niemal pustym przedziale, oparta czołem o chłodną powierzchnię szyby. W uszach ma słuchawki. Głośno rozstawiona muzyka zagłusza natłok myśli, które cisną się do głowy. Może o jeden drink zbyt dużo? Sophie podrzuciła tabletkę, która miała pomóc zapomnieć. Jane połknęła pigułkę, ale nie zapomniała, a jedynie stała się bardziej czuła na wszystkie bodźce z zewnątrz. Gdyby po opuszczeniu mieszkania Tylera od razu pojechała do siebie jej głowa nie pulsowałaby bólem, a otoczenie nie zdawałoby się dziwnie rozmyte i drżące.
Torba obok wypełniona jest wrzuconymi niedbale ubraniami i kosmetykami. Wciąż wiele rzeczy należących do niej znajduje się w mieszkaniu Tylera. Wspomnienie jego imienia powoduje przypływ przygnębienia i gorzkiego rozczarowania. Wie, że dzieje się z nim coś złego. Ma również na uwadze fakt, że Tyler niejednokrotnie przechodził w swoim życiu załamania i ocierał się o depresję. Sama była świadkiem różnych jego zachowań, w końcu tworzą parę od trzech lat. Jednak to nie depresja, przynajmniej niecałkowicie. To coś co wykańcza go od środka. Tyler wyraźnie schudł. Jego skóra poszarzała. Często skarży się na zapalenie strun głosowych albo krtani. Czym spowodowane jest jego złe samopoczucie? Zwłaszcza, kiedy jego dwuosobowy zespół odniósł taki sukces, a proces nagrywania nowej płyty właśnie się rozpoczął.
Telefon wibruje w kieszeni jej parki. Jane wyciąga komórkę i spogląda na ekran. Pięć nieodebranych połączeń od Josha, praktycznie jedno po drugim.
Czego on chce?
Jedna nowa wiadomość. Od Tylera.
Przepraszam.
Jane patrzy ponuro na ekran telefonu. Nie jest świadoma łzy, która słoną linią spływa wzdłuż policzka. Wkłada telefon ponownie do torebki i spogląda na rozkład stacji. Zaraz wychodzi.
Wcześniej tego dnia siedziała z Tylerem przy wyspie kuchennej. Tyler jak zwykle nic nie jadł, a jedynie pił kawę. Siedział pochylony nad swoim zeszytem, gdzie notuje pomysły odnośnie nowego albumu. Był rozdrażniony. Najcichszy dźwięk wyprowadzał go z równowagi, co tłumaczył nawracającą migreną. Kiedy wyszedł do łazienki, Jane spojrzała w jego zapiski. Wszystko, co tam było, miało dziwnie dołujący wydźwięk. Słowa, które wyłapywała z plątaniny jego pisma mogły znaczyć różne rzeczy, ale ona interpretowała to tylko w jeden sposób. Gdy spytała Tylera o dziwnie sugestywne teksty na temat pożegnania się z życiem, on wybuchł. Jego głos był silny, ale zarazem łamiący się miejscami. Nie życzył sobie, żeby przeglądała jego rzeczy, nie życzył sobie, żeby wtrącała się w jego przemyślenia. Początkowy wybuch przerodził się w kłótnię. Jane nie panowała nad sobą po wszystkich jego słowach. Wrzuciła do torby swoje rzeczy i wyszła bez słowa, zostawiając Tylera samego, siedzącego przy blacie z twarzą ukrytą dłoniach.
Gdyby zwykłe przepraszam wymazało wszystko, co usłyszała od niego. Wszystkie jego zarzuty w jej stronę o pociąg do używek, o imprezowanie podczas jego nieobecności, o brak respektu w stronę jego prywatności. Gdyby zwykłe pocieszenie ulżyło jego wewnętrznemu niepokojowi.
Jane wysiada z pociągu z torbą zawieszoną na ramieniu. Podziemiami chce przemieścić się w stronę metra, a zanim porusza się o krok, telefon wibruje ponownie. Jane przykłada go do ucha, nie patrząc na wyświetlacz. Dobrze wie, kto dzwoni.
- Czego chcesz, Josh?
- Gdzie jesteś?- głos Josha zmęczony, roztargniony.
Jane wzdycha. Wokół niej tłum ludzi przemieszcza się na zewnątrz i do wewnątrz podziemi, przeciskając się obok niej.
- Wracam do domu. Do siebie- odpiera Jane.
- Jane, musisz wrócić do Tylera- naciska Josh ostrym tonem- Wiem, że się pokłóciliście, ale coś naprawdę złego dzieje się z tym kolesiem.
- Josh- zaczyna Jane, ale Josh wcina się zanim może rozwinąć zdanie.
- Proszę Cię, Jane. On wygląda na zupełnie zdołowanego. Nasz kontrakt przepadnie jeśli on nie weźmie się w garść.
Jane zagryza dolną wargę. Wzdycha i wciska telefon w kieszeń swoich dżinsów. Tyler jest wszystkim, co posiada. Josh jest rodziną. Aktorstwo pracą i metodą na zarabianie. Tyler jest powietrzem, którym oddycha, radością i smutkiem, słowami i milczeniem, siłą i słabością. Tyler wkroczył w jej życie nieśmiało tamtego dnia przed trzema laty, kiedy Josh zabrał siostrę na koncert swojego zespołu i pozwolił zajrzeć za scenę, gdzie przedstawił ich sobie. Powoli kroczył labiryntem w głąb serca Jane, zajmując coraz więcej miejsca, aby ostatecznie stać się nieodłączną częścią jej życia. Jak powietrze. Jak sen. Jak mowa.
YOU ARE READING
CAN YOU BUILD MY HOUSE WITH PIECES? (Twenty One Pilots Fanfiction)
FanficTyler Joseph stoi u szczytu swojej kariery. Ostatnia płyta osiągnęła międzynarodowy sukces, a on niedawno wrócił z ostatniej trasy, aby zabrać się za nagrywanie kolejnego albumu. Wszystko wskazuje, że powinien być szczęśliwy, ale tak nie jest. Dziej...