Tyler
Budzą go promienie słońca wdzierające się przez szczelinę między zasłonami w jego sypialni. Leży na boku przykryty kocem, opierając policzek na dłoni. Mruga szybko powiekami, żeby odzyskać ostrość widzenia mimo promieni światła, które rażą jego wrażliwe oczy. Zasłania powieki dłonią i odwraca się na drugi bok, zauważając, że jest zupełnie sam w sypialni. Ta wiadomość przynosi mu zarówno ulgę jak i tęsknotę. Jakaś jego część pragnie samotności. Z drugiej strony mimo, iż od incydentu stał się milczący, speszony i zamyślony, świadomość, że wciąż ktoś obok niego jest, stanowi swego rodzaju niepowtarzalne lekarstwo. Daje mu cień poczucia bezpieczeństwa, wrażenia, że nikt nie postawił na nim krzyżyka i wciąż ma oddanych sobie ludzi.
Przeciera twarz i unosi się na łokciach, próbując sobie przypomnieć, kiedy zasnął. Psychiatra, pod którego jest opieką od czasu incydentu, przepisał my leki przeciwdepresyjne o działaniu przeciwlękowym i nasennym. Według lekarzy musi dużo spać.
Musisz odpocząć, Tyler. Sen pomoże Ci odzyskać siły.
Dlatego Tyler wbrew swojemu niezadowoleniu, musi przyjmować antydepresanty, które po zażyciu otępiają go do tego stopnia, że nie pamięta, kiedy dokładnie zasnął ani w jakich okolicznościach. Tego dnia jest podobnie. Nie potrafi sobie przypomnieć, kiedy stracił świadomość, ale pamięta wydarzenia, które miały miejsce wcześniej. Jeden z tych dni, które miały być terapeutyczne. Miały dodać otuchy Tylerowi. Siły i wiary, że wszyscy troszczą się o niego i mają na względzie jego dobro.
Josh przyszedł w południe i oświadczył, że chce zabrać przyjaciela na spacer. Pierwsza przechadzka na świeżym powietrzu od wyjścia ze szpitala poniekąd cieszyła Tylera. Wcześniej nie widział świata zewnętrznego, ponieważ spędził dwa tygodnie na oddziale intensywnej terapii, a dopiero parę dni temu pozwolono mu wrócić do domu pod warunkiem, że będzie pod stałą kontrolą psychiatry.
Jane w tym czasie musiała jechać na próby, dlatego tylko we dwóch udali się na spacer jak za dawnych czasów. Gdy wyszli za zewnątrz, Tyler osłonił oczy rękawem przed rażącymi promieniami słońca. Tego dnia była piękna pogoda. Ciepłe powietrze i czyste, bezchmurne niebo. Josh roześmiał się i podał przyjacielowi okulary przeciwsłoneczne, po czym obaj ruszyli chodnikiem wzdłuż mostu. Gdy Tyler wychylił się przez betonową barierkę i spojrzał w dół na ciągnącą się pod nim wstęgę wody, zakręciło mu się w głowie. Josh złapał go za ramię i przytrzymał.
- Nic mi nie jest- mruknął opryskliwie.
Josh puścił jego ramię i uśmiechnął się delikatnie.
- Chciałem się tylko upewnić, Ty- odpowiedział potulnie. Wszyscy teraz mówią do niego łagodnie. Nie podnoszą głosu, słuchają cierpliwie, znoszą jego opryskliwe odpowiedzi i mówią potulnym głosem jak do dziecka. Tyler dziwnie się z tym czuje. Jest to dla niego krępujące, nawet upokarzające, ale jest wdzięczny, że nie podnoszą głosu i wykazują taką cierpliwość. Wie, że zasługuje na dużo gorsze traktowanie po tym, co zrobił.
Razem z Joshem szli powoli wzdłuż mostu, a następnie do parku, gdzie zwiedzili wszystkie alejki i skierowali się z powrotem w stronę domu. Całą drogę szli w milczeniu, patrząc przed siebie albo rozglądając się po okolicy. Tyler nie wiedział, co powiedzieć. Nie miał pojęcia o czym miałby rozmawiać z Joshem po tym, co się stało. Czy podjęcie tematu nowej płyty byłoby na miejscu? Może miałby zagadać o związek z Dolores? Wszystko to wydawało się zbyt sztuczne, żeby Tyler zdołał wykrztusić choćby słowo. Josh wyglądał jakby bał się zakłócić ciszę między nimi, dlatego też szedł w milczeniu.
YOU ARE READING
CAN YOU BUILD MY HOUSE WITH PIECES? (Twenty One Pilots Fanfiction)
FanfictionTyler Joseph stoi u szczytu swojej kariery. Ostatnia płyta osiągnęła międzynarodowy sukces, a on niedawno wrócił z ostatniej trasy, aby zabrać się za nagrywanie kolejnego albumu. Wszystko wskazuje, że powinien być szczęśliwy, ale tak nie jest. Dziej...