- Masz niezwykłe oczy. - Powiedział mężczyzna znajomym mi głosem. Nie był lekarzem... wygladał berdziej na więźnia. Jego sala była lepiej urządzona ale i szczelnie zamknieta. Próbowałam dojrzeć rysy jego twarzy jednak był zbyt daleko.
- Dziękuję. Jednak ani trochę nie są wyjątkowe.- moje oczy choć duże i prawe czarne były niezwykle przeciętne. Tym bardziej w tych czasach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.- powiedział uśmiechając się zadziornie. Jego wyglad był specyficzny. Ubrania , ton głosu, nawet słowa wydawały się nie stąd. Mężczyzna odwrócił się błyskawicznie i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka stojącego przy ścianie pokoju. Opadł na nie dalikatnie układając się wygodnie, krzyżując nogi. Zapadła cisza a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku.
Usłyszałam kroki, szybko położyłam się chowając ręce pod kołdrą. Nie chciałam być ponownie przykuta do łóżka.
Na korytarzu pojawił się mężczyzna średniego wzrostu, o kreconych włosach. Gdy chodził powiewał za nim biały kitel. Cholera zapomniałam o opasce na oczy szybko ją nacisnęłam i schowałam ręce pod kołdrę. Gdy zobaczył mój ruch skierował kroki w stronę mojego pokoju.
- Witaj. Widzę że wstałaś.- powiedział spokojny głos.
- Tak.- powiedziałam jąkając się. Byłam zdana na zupełnie obcych ludzi.
- Nazywam się Bruce Baner postaram się pomóc wrócić tobie do zdrowia. - był bardzo miły czułam się bezpieczna kiedy tu był.- Niestety po tym co zaszło ciężko nam będzie dowiedzieć się co się tobie stało dlatego znajdujesz się pod naszą obserwacją. Teraz przyszedłem zadać pare pytań kontrolnych.
- Ja przepraszam nie chciałam zrobić nic złego... nie wiedziałam ... ja - czułam sie niezwykle winna, nie lubiłam gdy ludzie się mną zajmowali.
- Jedyną osobą jaką masz przepraszać jesteś ty sama, mogłaś stracić życie. Zadam teraz tobie pare pytań. Odczowasz ból jesli tak gdzie ?
- Nic mnie szczególnie nie boli choć swedzi mnie skóra.
- To nie dziwne doznałaś oparzeń. Teraz przejdziemy do tej ważniejszej rzeczy.- jego ciepłe dłonie zbliżył sie do mojej twarzy. Powoli zaczął odwijac bandaż. Światło przebijało się przez skrawki materiału. Nagle zatrzymał się. W oddali dało się słyszeć cichy głos. Niestety nie dosłyszałam dokładnych słów ale powtórzył się one .
- Ona widzi zielony. - głos wścipskiego sąsiada dotarł do mych uszu. Bruce nie odpowiedział na zaczepke nieznajomego. Jezdnak cofnął się o krok dokładnie badając wzrokiem moją postać. Przez oststnie warstwy opatrunku dostrzegłam jak jego wzrok zatrzynuje się na kajdankach wiszacych swobodnie. Poczułam jak jego reka pewnie zaciska się na pościeli i zrywa ją. Przestraszona skuliłam się.
- Jak to możliwe. - Powiedział mężczyzna zaskoczony.
- Bruce już nie dramatyzuj. - z za mężczyzny wyłoniła się drobna postać mojej wybawicielki.
- Natasha masz z tym coś wspólnego? Po co ja pytam ... oczywiscie że tak. - w jego głosie dało się wyczuć irytację .
- Bruce dziewczyna raczej już nic złego nie zbroi.- kobiecy głos byl pozbawiony emocji a jednak uspokajał. Bruce odwinął resztę bandarzu z mej twarzy. Zaciskałam powieki bojąc się spojrzeć w twarz mym wybawcą.
- Nie buj się. Otwórz oczy.- kobieta zachęciła mnie. Ja pozluchałam i gdy moje powieki się uchyliły zobaczyłam 2 twarze pochylone nad moją osobą. W ich oczach widać było przerażenie i niepokój... coś się stało ich milczenie sprawiało że strach stawał się nie do wytrzymania.
CZYTASZ
Somebody To Die For
FanfictionBędąc ambitną studentką znalazłam się w patowej sytuacji. Zawsze kierowałam sie rozumem. Jednak co mam począć gdy jest on tak subtelnie zwodzony przez zielonookiego nieznajomego ...