Zaczęły dobiegać mnie ciche głosy. Usiłowałam otworzyć oczy jednak coś mi na to nie pozwalało. Skura całego ciała mnie paliła. Dźwięki dokoła mnie stopniowo się wyostrzyły. Słyszałam kobiecy głos który unosił sie gwałtownie, dyskutowała o czymś z kilkoma mężczyznami. Delikatnie uniosłam dłoń chcąc dotknąć mojej twarzy. Coś jednak zatrzymało moją rek. Szarpnełam a na mym nadgarstku zasisnął się zimny metal syknęłam. Powoli zaczeły wracać wspomnienia z tego co się stało byłam przerażona i zdezorientowana. Zaczęłam się mocno szarpać, panika wzięła górę. Z mego gardła wydarł się głuchy krzyk kóry zdawał się wybrzmiewać w nieskończoność. Poczułam czyjeś ręce przyciskające mnie do łóżka.
- Ciiii już nie krzycz, nic ci nie grozi.- moj krzyk zmienił się w pojekiwanie.
- Wpakowałaś się w niezłe bagno dziecino.- usłyszałam kobiecy głos mówiący do mnie spokojny. Poczułam na włosach gladzenie, mój oddech troche się uspokoił. Nie byłam sam o żyje.
- Co to było co się stało?- powiedziałam cicho nie poznając swego głosu. Kobieta westchnęła.
- Trafiłaś w złe miejsce w złym czasie... nie powinnaś się w nie pakować ale nie wiadomo dlaczego część zabezpieczeń się nie aktywowała.- zatrzymała się zapewne dokładnie rozważając dalesze słowa. - Miałaś stycznosć z niezwykle potężnym kamieniem. Ludzię najczesciej nie przeżywają tak bliskiego kontaktu. Teseract jest bardzo potężny i niebezpieczny... dlatego cudem jest że tu jesteś. Niestety nie jesteśmy w stanie okreslić jak na ciebie wpłynął i czy grozi ci niebezpieczeństwo. - To moja wina nie powinnam się pakować w zagazane miejsca. Czułam szloch wyrywający się z mego gardła skusiłam się na tyle na ile pozwalały mi łańcuchy trzymające mnie przy łóżku.
- Jest jedna rzecz którą ustaliliśmy. Kiedy próbowaliśmy przenieść cię jak najdalej od tego przekletego kamienia twój stan znaczaco się pogorszył, stałaś się niestabilna. Dlatego przygotowaliśmy prowizoryczny pokój szpitalny w piwnicy.- Nie miałam siły odpowiedzieć czy zadać pytania. Czułam tylko jak moje łzy wnikaja w bandaże na mych oczach.
- Zostawie cię gdybyś czegoś potrzebowała zawołaj. - Słyszałam jak jej lroki stopniowo sie oddalają a w sali zapada przeszywająca cisza.
Mijały godziny a cisza z każdą chwilą dokuczała mi coraz bardziej. W pewnej chwili usłyszałam niemiarowe pukanie. Nie ustawało od dłuższej chwili.
- Halo jest tam kto? - krzyknęłam w ciemną pustkę. Odpowiedziałam mi tylko cisza. Nasłuchiwałam przez chwilę ale w końcu dałam sobie spokój i opadłam na łóżko.
- Jestem tu cały czas.- usłyszałam męski głos jednak był oddalony ode mnie i zagluszała go prawdopodobnie szyba.
- Jesteś lekarzem ? - zapytałam niepewnie
- Nie... powiecmy że znajduję się tu nie z własnej woli tak jak ty. - odetchnełam z ulgą nie byłam sama.
- Kim jesteś ? - zapytałam drżącym głosem.
- To nie ważne i tak zapewne nic ta informacja by nie dała. - jego głos był pozbawiony emocji co sprawiało że odczuwałam niepokój. Wiedziałam że mnie obserwuję jednak ja nie mogłam nawet dokładnie zlokalizować swego położenia. Nasza krótka rozmowa zakończyła się głuchą ciszą.
CZYTASZ
Somebody To Die For
FanficBędąc ambitną studentką znalazłam się w patowej sytuacji. Zawsze kierowałam sie rozumem. Jednak co mam począć gdy jest on tak subtelnie zwodzony przez zielonookiego nieznajomego ...